Katolicki, znaczy powszechny. My, katolicy, choć wierzymy w prawdę o powszechności naszego Kościoła i głośno ją wypowiadamy każdej niedzieli w wyznaniu wiary,
to jednak niezbyt często ją sobie uświadamiamy. Festiwal Wiary zorganizowany w Navy Pier dał jego uczestnikom okazję doświadczenia swej przynależności do powszechnego Kościoła katolickiego.
Katolicki Festiwal Wiary - to nowa inicjatywa archidiecezji chicagowskiej. Jego celem, zgodnie z tym co powiedział kard. Francis George w liście skierowanym do uczestników,
było spotkanie się w jednym miejscu, by: „wspólnie się modlić, pogłębiać znajomość wiary i celebrować swoją jedność jako katolików”.
Wynajęte na tę okazję pawilony, malowniczo położonego nad jeziorem Michigan Navy Pier, na kilka dni zamieniły się w sale wykładowe, wystawowe i miejsca modlitwy. A wszystko
odbywało się w trzech językach: angielskim, polskim i hiszpańskim. Każdy dzień rozpoczynał się i kończył modlitwą.
Spotkania odbywały się każdego dnia w dwóch sesjach: przedpołudniowej i popołudniowej. Każda z nich oferowała od dwudziestu pięciu do dwudziestu siedmiu spotkań. Ambicją
organizatorów było zaproszenie znanych i renomowanych mówców, a także poruszanie aktualnych tematów, nierzadko trudnych. Trzeba przyznać, że dopięli swego. Wśród zaproszonych gości
byli: słynny biograf papieża George Weigel, ojciec Andrew M. Greeley, socjolog religii, autor najlepiej sprzedających się książek religijnych, dziennikarz Mary Ann Glendon. Polskę reprezentował metropolita
lubelski abp Józef Życiński i ks. Jan Dębicki z parafii Matki Bożej Anielskiej.
Mówiono o wszystkim, co ważne dla ludzi przeżywających świadomie swoją wiarę. A więc o Eucharystii, Kościele, modlitwie, kulturze, życiu rodzinnym, wychowaniu. Duże
zainteresowanie wzbudziło spotkanie ojca Johna Pawlikowskiego z rabinem Byronem L. Sherwin i ich dyskusja na temat stosunków katolicko-żydowskich. Przekonywująca okazała się Mary-Louise
Kurey, mówiąca o abstynencji przedmałżeńskiej. Pani Kurey, obecnie zatrudniona przez archidiecezję chicagowską, w przeszłości zdobyła tytuł miss piękności stanu Wisconsin. Dziś z wielkim
zaangażowaniem daje świadectwo temu, iż atrakcyjność może iść w parze z czystością obyczajów.
I jeszcze spojrzenie na hall główny pawilonu, który zamieniony został w katolickie centrum handlowe. Przyglądając mu się z wysokości pierwszego piętra, można było ulec wrażeniu,
że jest się w Polsce. Kolorowe stoiska do złudzenia przypominały wrośnięte w polski krajobraz i pamięć stragany odpustowe. Asortyment tu jednak nieco inny, bo ani kogucików
na druciku, ani cukrowej waty. Na zaimprowizowanych stoiskach za to można było nabyć dewocjonalia, książki religijne, szaty liturgiczne, a nawet.... trumnę.
Całość dobrze zorganizowana, ciekawa, pomyślana tak, by każdy znalazł coś dla siebie. I choć tu i ówdzie słyszało się słowa krytyki w powtarzającym się pytaniu: „Czy
nam to potrzebne?” - myślę że całe wydarzenie przypominało trochę zjazd rodzinny. Kiedy dalsza i bliższa rodzina od czasu do czasu zbiera się przy wspólnym stole, przygląda się
sobie i słucha siebie, to w sercu rodzi się pewność, że wiem gdzie należę sercem i skąd przychodzę. I choć znów przyjdzie mi wyruszyć w świat, to
wiem, że nie jestem sam. Z taką świadomością człowiek łatwiej znosi przeciwności losu i nie tak szybko się gubi.
A więc może warto organizować takie festiwale, by wzmacniać nie tylko wiarę, lecz także poczucie tożsamości.
Pomóż w rozwoju naszego portalu