W nagrodzonej Oskarem bajce „Inside Out” personifikacje uczuć gromadzą wspomnienia najważniejszych wydarzeń nazywając je fundamentami. Mają one decydujące znaczenie, bo definiują charakter osoby, której są częścią - jej osobowość. W czasie Triduum Sacrum warto zastanowić się nad naszymi fundamentami, najważniejszymi wydarzeniami dla naszego „organizmu” - tym, co powinno nas definiować w podążaniu za Chrystusem, a o czym łatwo zapomnieć lub, z powodu braku czasu, przeoczyć.
Czwartek - Miłość
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Zaczyna się nietypowo - Piotr i Jan mają znaleźć salę na Paschę a znakiem dla nich jest mężczyzna niosący dzban wody (Mk 14,13-15). Jakie musiało być ich zdziwienie? Przecież wiedzieli, że czynność ta należała wyłącznie do kobiet, a tu widzą mężczyznę opisanego dokładnie przez nauczyciela. Dlaczego im zlecono to zadanie, choć Judasz był Apostołem „trzymającym trzos”? Nie wiemy. Sala przygotowana, pora zasiadać do Paschy…
Reklama
Ostatnie Wieczerza nie bez przyczyny uchodzi za ucztę miłości, choć jak to w życiu bywa, rozpoczęła ją sprzeczka uczniów o zajmowane miejsca. Każdy chciał siedzieć na jak najgodniejszym, najbardziej honorowym (Łk 22, 24). Zazwyczaj Jezus gromił ich za takie postepowanie, tym razem postąpił inaczej. Daje im wyraźny przykład, jak mają czynić - przepasuje się i obmywa im nogi. Była to czynność o tyle niezrozumiała, bo upokarzająca dla każdego szanowanego nauczyciela. Nogi obmywali słudzy na najniższym szczeblu hierarchii służących, najgorzej traktowani.
Jakby tego gestu było mało warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną scenę. Po zapowiedzi zdrady uczniowie niemal przekrzykują się, pytając: „Czy to ja?”. Na pytanie zadane przez Judasza (Mt 26,25), być może siedzącego w pobliżu Pana, Jezus demaskuje zdrajcę - pokazuje mu, że wie, co ten zamierza uczynić. Walczy o niego do końca (demaskacja formą ostatecznego środka), bo liczy, że Judasz z płaczem wyzna swoją winę i będzie błagał o wybaczenie. Niestety, zdrajca nawet jawnie trwa przy swej zdradzie i wychodzi „w noc”, z której egzegeci porównują stan jego duszy.
Chrystus w tym dniu stawia uczniom pierwszy fundament - miłość, unaocznianą w Eucharystii. Bóg, który sam w istocie jest miłością uniża się dla człowieka, umywa mu nogi, więcej, walczy o każdą duszę. Św. Jan celowo napisze „do końca ich umiłował” (J 13,1) używając greckiego eis télos, aby podkreślić, że to „do końca” nie oznacza jakiegoś porządku czasu, ale raczej stopień intensywności do najwyższych granic, do wyniszczenia samego siebie. „W Jego śmierci dokonuje się owo zwrócenie się Boga przeciwko samemu sobie (…) - jest to miłość w swej najbardziej radykalnej formie” (Benedykt XVI, Deus Caritas est, 12).
Piątek - Sąd
Reklama
Proces Jezusa odbywa się w dwóch fazach. Najpierw zostaje postawiony przed sądem religijnym Sanhedrynu, później prowadzą Go przed rzymskiego prokuratora, Piłata. Przyjrzyjmy się pierwszej fazie. Choć nie jesteśmy pewni, czy w czasach Pana istniała już pewna kodyfikacja prawna, według Talmudu, aby proces był ważny należało ściśle przestrzegać kilku punktów. Przy sprawach typu karnego sąd Sanhedrynu przy obecności co najmniej 23 z 70 sędziów musi zaczynać się obrony oskarżonego, nigdy zaś od oskarżenia. Nie wolno było takich spraw rozpatrywać w przededniu szabatu lub święta, a postępowanie powinno się rozpoczynać w dzień i za dnia kończyć.
Ciekawym jest fakt, że podczas takiego procesu żaden z sędziów nie mógł przytaczać dowodów oskarżenia, ale każdy miał prawo do wskazania na dowody uniewinniające oskarżonego. W przypadku wyroku skazującego, nie mógł on być wydany w dniu procesu, lecz należało odczekać do następnego dnia. Nie trzeba być prawnikiem, by stwierdzić ile norm i zasad zostało pogwałconych.
Ale decydujące były zeznania świadków, których według prawa powinno być trzech (w niektórych wypadkach dwóch - wtedy trzecim, domniemanym świadkiem, był sam Bóg): postronnych i godnych wiary. Nic więc dziwnego, że Pan odsyła oskarżycieli właśnie do nich. Nie broni się, nie usprawiedliwia. Nauczał jawnie, wielu ludzi słuchało Jego nauki. Przecież byli tam nawet ludzie, zasiadający teraz w gronie sądzących (por. zasada o dowodach uniewinniających).
Gdy nie można znaleźć żadnego prawdziwego i zgodnego świadectwa sam arcykapłan (wbrew prawu, że oskarżony nie może świadczyć przeciw sobie) prowokuje Jezusa do wyznania, skąd inąd prawdziwego, że jest Mesjaszem, zasiadającym po prawicy „mocy (gr. dynamis) Bożej”, które zostaje zinterpretowane jako bluźnierstwo. Ciekawe, że kiedy sto lat później jeden z poważanych rabinów ogłosi Bar-Kochbę Mesjaszem, wszyscy za nim pójdą wywołując krwawe i brzemienne w skutki powstanie.
Reklama
Pora na sąd cywilny. Nagle zmieniają się zarzuty - Jezus już nie jest bluźniercą, ale buntownikiem na szkodę Cezara i Imperium. I jeszcze Piłat, który ze strachu zapiera się prawdy. Próbując ratować swoją posadę wydaje Jezusa na śmierć.
W czasie procesu Jezus niewiele mówił, ale położył kolejny fundament - prawdę. Jeżeli przyjmujemy wszystko z miłością, nigdy nie sprzeniewierzymy się prawdzie. Jak podkreślał bł. ks. Jerzy Popiełuszko: „Bo bać się w życiu trzeba tylko zdrady Chrystusa za parę srebrników jałowego spokoju”. Bać się trzeba zdrady prawdy i drugiego człowieka, za cenę pozornego spokoju własnego sumienia.
Sobota - Cisza
I tak miłość i prawda połączyły się w jedno, kiedy zostały przybite tymi samymi gwoźdźmi do krzyża. Ziemię zaległa cisza. Ta noc z piątku na sobotę była chwilą ogromnej radości dla… członków Sanhedrynu. Odnieśli tryumf, pokonali wichrzyciela - już nic nie zrobi.
Paradoksalnie, po raz kolejny, w tej ciszy, gdy nic się nie działo - zdarzyło się najwięcej. Jak podaje Tradycja Kościoła, Jezus zstępuje do Otchłani by wybawić z niej dusze - pierwszych świadków Jego chwały. Chrystus naprawdę umarł, a więc jego dusza z boską naturą zstąpiła do Hadesu, ale nie po to by przegrać, lecz by ukazać swoją moc nad śmiercią. Jak zapowiedział Ozeasz: „Po dwu dniach przywróci nam życie, a dnia trzeciego nas dźwignie i żyć będziemy w Jego obecności” (Oz 6, 2).
Na fundamencie ciszy na nowo rodzi się miłość i prawda.
Niedziela - Życie
Ktoś wspominał mi o księdzu, który podczas rezurekcji wygłosił kazanie krótkie (dwa zdania), lecz dosadne. Powiedział: „Chrystus zmartwychwstał! Ale wy i tak w to nie wierzycie…”. No bo jak może w nas trwać życie Chrystusa zmartwychwstałego, jeśli brak nam fundamentów: brak miłości, brak prawdy oraz (o co nietrudno w dzisiejszym świecie) brak ciszy, otwierającej na Boże Słowo? Co zostaje? Postawa Judasza zdradzającego miłość, Sanhedrynu i Piłata sprzedający prawdę oraz rozwrzeszczanego tłumu, zajętego swoimi sprawami zagłuszającymi głos tego, „który idzie w Imię Pańskie”…
Fakty historyczne oparte na książce: G. Ricciotti, Życie Jezusa Chrystusa, Wyd. Pax/Adam 2000