Organizatorem spotkania był Katolicki Ośrodek dla Osób Specjalnej Troski przy parafii Nawrócenia św. Pawła, którym zajmuje się ks. Andrzej Kowalski. Idea spotkania współbrzmiała z hasłem tegorocznego
Tygodnia Miłosierdzia: Umiłować Chrystusa we wspólnocie z niepełnosprawnymi. W pewien sposób nawiązywała do wydarzenia na górze Tabor. Dlatego nazwano je spotkaniem pod
namiotem, choć ostatecznie, z powodu deszczu odbyło się w dolnym kościele. Namiot był jednak symboliczny. Przy wejściu do niego wypisano słowa: „Panie, dobrze nam tu być”.
- Chcemy aby, podobnie jak na górze Tabor, wszyscy poczuli się tu dobrze i żebyśmy, mimo tego, co fizycznie przesłania nam Chrystusa w drugim człowieku, zawsze potrafili
Go rozpoznać - uzasadniał ideę spotkania ks. Kowalski. Jego pragnieniem jest, by przez podobne imprezy, odbywające się na Grochowie kilka razy w roku nastąpiła wewnętrzna przemiana zdrowych
i niepełnosprawnych. Aby zanikły między nimi bariery niezrozumienia i bezradności.
Niepełnosprawni przygotowali dla swoich gości przedstawienie teatralne Powołani do miłości, w którym pokazali jak miłość ożywia nawet tych, co są uznawani za umarłych dla świata.
Po spektaklu goście zostali zaproszeni do tradycyjnego polskiego stołu. Tam czekała na nich herbata, kiełbaski, ogórki i chleb ze smalcem. Ten ostatni, może dlatego, że wytopiony
w rodzinnym domu proboszcza parafii, ks. prał. Adama Szkópa, cieszył się szczególnym powodzeniem również wśród tych, którzy na co dzień unikają cholesterolu. A przy stole pojawił
się i dyrektor diecezjalnej Caritas ks. prał Krzysztof Ukleja i przedstawiciele władz dzielnicy Praga-Południe i goście z Warsztatów Terapii Zajęciowej w Mińsku
Mazowieckim i kilkuset parafian z Grochowa. Do konsumpcji przygrywał kwartet puzonistów.
Ostatnim punktem spotkania był koncert Antoniny Krzysztoń. Profesjonalna śpiewaczka nie zgromadziła jednak takiej liczby słuchaczy, jaką cieszyli się niepełnosprawni artyści - amatorzy.
- Dzięki takim spotkaniom można się przekonać, że niepełnosprawni to normalni ludzie, którzy nie oczekują biernie na naszą pomoc, ale chcą się z nami czymś dzielić. Zmienia się nasze
spojrzenie na nich. Wszyscy stajemy się bardziej normalni - oceniła pani pedagog z jednej z warszawskich szkół.
Pomóż w rozwoju naszego portalu