Coraz bliżej mojej ukochanej Lubelszczyzny i drogiego Podlasia. Coraz więcej wspomnień przy zbliżaniu się do Wisły. Ale jeszcze wcześniej modlitwa i nocleg z tej strony
rzeki, w Wysokim Kole.
Na 9. kilometrze drogi z Puław do Kozienic, w diecezji radomskiej wznosi się monumentalny barokowy kościół z dwoma okrągłymi wieżami. Jaśniejąca biel jego murów kojarzy
się z białymi habitami ojców dominikanów, którzy przez prawie 200 lat tu żyli i pracowali. Dziś Sanktuarium opiekują się księża diecezjalni.
Budowę kościoła w Wysokim Kole rozpoczął kasztelan sandomierski i starosta zwoleński Stanisław Witkowski w 1637 r. Trzynawowa świątynia zbudowana jest wewnątrz
bardzo oryginalnie. Dwie boczne kaplice znajdują się na znacznej wysokości. W prawej nawie, „na piętrze”, znajduje się kaplica Matki Bożej Królowej Różańca Świętego. Miejscowe przejawy
czci Matki Bożej, to zwyczaj uroczystego odsłaniania i zasłaniania obrazu, wchodzenie do kaplicy po 24 stopniach na klęczkach oraz odpusty, na które przybywają wierni z najbliższych
parafii. Nawet kapłan, wychodząc do odprawiania Mszy św., wchodzi na te wysokie „piętro” i dopiero kieruje się do ołtarza w nawie głównej. Przypuszczam, że w przypadku
kapłanów starszych wiekiem zwyczaj ten jednak nie jest kontynuowany.
Oblicze Matki Bożej to twarz młodej, współczesnej kobiety, z łagodnymi rysami, z różą w ręku, jakby w zamyśleniu patrzącej na otaczający Ją lud Boży. Historia
Matki Bożej Wysokolskiej nie jest dokładnie znana. Z odnalezionych przed półwieczem dokumentów klasztornych wynika, że ikonę przywiozła z Moskwy cześnikowa nowogródzka Maria Kalinowska
i ofiarowała ją swojemu krewnemu z Zarudzia koło Zamościa. Już tam wierni zaczęli doznawać nadzwyczajnych łask. Po szczęśliwym powrocie z wyprawy wiedeńskiej właściciel
postanowił przekazać obraz dominikanom w Wysokim Kole. I wkrótce obraz znów zasłynął różnymi łaskami. W specjalnej księdze wpisywano nadzwyczajne wydarzenia. Fakty te
zwróciły uwagę biskupa krakowskiego, który polecił sprawę cudów zbadać i opisać. Dokonał tego ks. Antoni Dunin Kozicki, który w wydanym dekrecie oświadczył: „Wyznajemy to miejsce
być święte, Bogu szczególnie upodobane. Przeczystej Bogarodzicy własne i ulubione. Przeto obraz Panny Niepokalanej oraz Matki jako słynącej łaskami deklarujący, ogłaszamy i po prostu
ogłosić pozwalamy”. Dekret został potwierdzony pieczęcią bp. Michała Poniatowskiego, późniejszego Prymasa Polski, brata króla Stanisława Augusta.
O rozwoju kultu Matki Bożej z różą świadczyły składane wota: od złotych koron i srebrnych sukienek, poprzez tabliczki, gwiazdy, serca, krzyże i obrączki. Część z nich
przeznaczono na potrzeby ojczyzny w czasie rozbiorów, a część zginęła w czasie wojen.
W latach 1940-44 przebywał na miejscowej plebanii ks. Jan Czerniak, późniejszy biskup sufragan gnieźnieński. W liście skierowanym do bp. Piotra Gołębiowskiego (trwa jego proces beatyfikacyjny)
pisał: „W czasie II wojny światowej przebywałem w Wysokim Kole. Przygnieciony różnymi chorobami, znajdowałem się w obliczu śmierci. Pobożni wierni nie przestawali się modlić
wobec obrazu Wysokolskiej Pani. Tym prośbom zawdzięczam moje zdrowie i Matce Bożej (...) ośmielam się dołączyć moje gorące życzenia do Pasterza diecezji sandomierskiej, ażeby święty obraz Pani
Wysokolskiej czczony od dawna i wsławiony cudami czcią za potwierdzonej powagi kościelnej był ozdobiony złotymi koronami”.
W sierpniu 1974 r. odbyły się te podniosłe uroczystości. Prymas Polski kard. Stefan Wyszyński dokonał, w asyście kilkunastu biskupów i przy stutysięcznej rzeszy pielgrzymów,
koronacji Madonny.
Pracujących dziś w Sanktuarium i parafii księży wspomagają siostry zakonne ze Zgromadzenia Córek św. Franciszka Serafickiego. Jedna z nich, s. Dorota
Dąbrowska, zajęła się nami, utrudzonymi długą jazdą pielgrzymami, z całym sercem. Lipiec to okres i urlopów, i rekolekcji dla sióstr. S. Dorota sama spełniała wszystkie
obowiązki i gospodyni, i kucharki, i ogrodniczki, i grała na organach. I jeszcze hodowała perliczki. A w czasie roku szkolnego,
oczywiście, i katecheza.
Z wielką radością i wzruszeniem wyręczyłem ją w prowadzeniu śpiewu Godzinek przed niedzielną Mszą św., jak to jest w zwyczaju w Wysokim Kole.
W Wysokim Kole nie ma domu pielgrzyma i s. Dorota energicznie wstawiła się za nami u proboszcza, byśmy mogli przenocować na plebanii. Tak się też stało. Bóg zapłać
s. Doroto!
Z Wysokiego Koła zjeżdżamy w dół i już jesteśmy na długim, nadwiślańskim moście w Puławach. Zachowamy w pamięci obraz Matki Bożej z różą „na
piętrze”.
Zabrzmij cały świecie, chwałą Matce jedynej,
Z wschodniej strony dla obrony ludziom przybyłej,
Sercem, ust brzmią pienia Najświętszego Imienia
Pani wdzięcznej nadmiesięcznej w Wysokim Kole.
(ze starej pieśni)
Pomóż w rozwoju naszego portalu