Przypomnijmy słowa homilii naszego misjonarza. „Nie można na misjach zrobić niczego bez oddanych katechistów”. Zamyśliło to nas wszystkich i w kaplicy zapanowała wprost
sakralna cisza. A ks. Marek opowiadał dalej. Potrzeba nosić w sobie pragnienie by Ewangelia dotarła do wszystkich. Nawet do takich, co do których mamy wątpliwości czy jej pragną.
Tak zdarzyło się jemu kiedyś przed laty w Czadzie, do którego ciągle tęskni. Jechali do jednej z misyjnych wiosek. Droga daleka - 150 kilometrów. Po drodze mijali małe
i większe osady. Ale to były miejsca, które ich zdaniem nie miały pragnienia Ewangelii. W drodze powrotnej katechista zaproponował: „Padre, tak jedziemy tyle kilometrów i mijamy
kolejne wioski. A może by się tak zatrzymać i porozmawiać o Dobrej Nowinie”.
Zatrzymali się gdzieś w połowie powrotnej drogi i zawitali do sporej osady. Przyjęto ich z radością. Któryś z mieszkańców powiedział: „Jak dobrze,
że wstąpiliście do nas. Od pewnego czasu obserwujemy jak przejeżdżacie przez naszą wioskę i omijacie ją. Było nam bardzo przykro. Ale dziś cieszymy się”. Rozpoczęła się pierwsza katecheza.
Zaczęło przychodzić coraz więcej ludzi. Katechista tłumaczył słowa misjonarza, a oni z coraz większym zaciekawieniem tego słuchali. Wreszcie misjonarz zaproponował odprawienie Mszy
św. Przyjęli to z ciekawością. Nigdy przecież nie byli na Mszy św.
Teraz, jak opowiada ks. Marek to jedna z najbardziej żywotnych wiosek misyjnych.
I tak skończyło się kazanie dubieckie. Pozostaje jeszcze refleksja na dzisiejsze czasy. Śpieszymy się, żyjąc własnymi sprawami. Jak oni gonimy te metaforyczne kilometry. A może za ich
przykładem idąc, warto by zatrzymać się na chwilę i spojrzeć w oczy bliźniego? To są czasem przypadkowi znajomi, nieraz nasi uczniowie, czasem zupełnie obojętny człowiek. Chwila
uwagi może bardzo zmienić jedno życie. Ale może i ubogacić także nas. Nigdy nie zapomnę pewnej siostry Felicjanki, także dzisiaj pracującej na misjach, która jako młoda dziewczyna zaczepiła
inną siostrę i zapytała jak się do nich zwracać, bo pochodziła z rodziny niewierzącej. Ta jedna rozmowa, to jedno zatrzymanie siostry, która pewnie też się śpieszyła, zrodziło nowe
powołanie zakonne.
Zatrzymajmy się na chwilę!
Pomóż w rozwoju naszego portalu