Nie wiemy, czy Złoty Pociąg wypełniony złotem III Rzeszy, lub podobnymi skarbami, znajduje się pod ziemią koło Wałbrzycha. Wiemy natomiast, że ogłoszenie o znalezisku wspomogło tamtejsze hotele, restauracje i sklepy, z których korzystali dziennikarze, poszukiwacze i miłośnicy sensacji nie tylko z Polski i Europy, a spółka PKP Intercity przekuwała gorączkę złota na promocję pociągów ekspresowych, które jeżdżą nieco szybciej niż pospieszne, szybsze niż osobowe.
Nie znamy prawdziwych intencji starosty drawskiego, który zamieścił ogłoszenie z ofertą kilku tysięcy zł nagrody za odnalezienie i wydobycie „łodzi podwodnej z okresu II Wojny Światowej lub wcześniejszego”, zatopionej… w jeziorze Drawsko. Jakieś prawdopodobieństwo, że po jednym z najgłębszych jezior w Polsce, pływały łodzie podwodne jest: mogły być to miniaturowe U-booty typu Seehund, produkowane na Pomorzu, a korzystać mogli z nich w celach szkoleniowych członkowie Hitlerjugend i Kriegsmarine, które w latach 40. w pobliskim Czaplinku miały bazę wodną. Jakieś prawdopodobieństwo jest, ale szansa, że zatopione U-booty to tylko działania promocyjne starosty jest znacznie większa. Ogłoszenie i obietnica nagrody kosztowały go grosze. W dodatku nie zaprzecza, że chciałby dzięki podwodnej żegludze wypromować okolicę i ściągnąć turystów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Znamy za to intencje poznańskiego radnego, który zaproponował, by komin Starej Gazowni zamienił się w minaret. Przy czym, jak napisał w interpelacji, nie miałby to być minaret prawdziwy, a jedynie obiekt architektoniczny w jego kształcie. Minaret-nie minaret miałby szansę „na zaistnienie w przewodnikach turystycznych” i na bycie „atrakcją turystyczną i dumą Poznania”. Takie propozycje słabo wpisują się w obecne europejskie tendencje obawy itp., nic dziwnego, że odpowiedzi na interpelację radny na razie nie otrzymał, został za to zawieszony na pół roku w prawach członka klubu radnych. Pół roku szybko zleci, a czego nie robi się dla promocji? I miasta, i „swojej osoby”, czyli samego siebie.