15 sierpnia w 83. rocznicę Cudu nad Wisłą gościła parafia św. Stanisława w Kutnie - Łąkoszynie misjonarza z dalekiej Rosji, ks. Ptolomeusza Jacka Kuczmika ze Smoleńska.
Przybył na zaproszenie proboszcza ks. Mirosława Czarnołęckiego oraz miejscowego parafianina, Tadeusza Woźniaka - wójta gminy Dąbrowice. Przed dwoma miesiącami parafia gościła grupę polskich dzieci
ze Smoleńska, która śpiewała w kościele piękne polskie pieśni patriotyczne o czym informowaliśmy na łamach Niedzieli Łowickiej naszych czytelników. Występ dzieci żyjących
w głębi Rosji bardzo się podobał i tak wzruszył miejscowych parafian, że nie żałowali datków na wspomożenie budzącego się do życia katolickiego Kościoła w Smoleńsku.
„Przybyłem do was na zaproszenie Księdza Proboszcza i po to przede wszystkim, by podziękować wam za wspaniałe przyjęcie dzieci z mojej parafii” -
powiedział w kazaniu ks. Jacek. „Jestem wam także bardzo wdzięczny za pomoc jaką nam okazaliście i mogę was zapewnić, że tam w dalekiej Rosji nie zapomnimy
o niej nigdy. Chcę wam powiedzieć, że ten biedny i przez dziesięciolecia spętany ateizmem, kraj budzi się do religijnego życia i potrzebuje waszej pomocy. Budującym jest
to, że naród ten jest autentycznie głodny wiary. Parafia moja obejmuje obszar czwartej części Polski i często są takie przypadki, że ludzie jadą do Smoleńska na niedzielną Mszę św. z miejscowości
odległych o dwieście a czasem trzysta kilometrów. O wielkim głodzie wiary świadczy to, że w ogóle jadą nie patrząc na te odległości i inne kłopoty,
których im przecież nie brak. Rzeczą charakterystyczną jaką tam obserwuję jest i to, że ludzie ci, pozbawieni przez całe swoje życie prawa i dostępu do Kościoła oraz wiary, odnajdują
Boga nie tyle w drodze katechezy, lecz własnego życiowego doświadczenia” - kontynuował ks. Jacek.
Na poparcie tego spostrzeżenia ks. Jacek przytoczył opowieść o losie rosyjskiego żołnierza - ateisty, walczącego w Afganistanie, któremu matka dała na wojnę obrazek Matki
Bożej. „Nie wiedział biedak co ma z nim zrobić, ale ponieważ matkę kochał nosił obrazek tam gdzie kazała - na sercu. Pewnego razu, gdy się oddalił z obozu zaatakował
go wąż. Zanim padł zemdlony pomyślał, jak to głupio, że musi ginąć w ten sposób, a nie jak jego koledzy, po żołniersku od kuli. Gdy się ocknął znalazł obok ciała na ziemi obrazek
który mu dała matka. Pobiegł do obozu i już z daleka dostrzegł zgliszcza, a gdy się zbliżył zobaczył zamordowanych przez Talibów wszystkich swoich kolegów. Pękło coś w nim
wtedy i uświadomił sobie, że jest jakaś siła, moc jakaś która czuwała nad nim, siła która go uratowała, która nie dała mu zginąć. Przypomniał sobie o obrazku, który dała mu matka
i uwierzył w to co mu kiedyś mówiła. Nie katecheza, lecz własne życiowe doświadczenie poprowadziło tego człowieka do Boga i ludzi mu podobnych jest w Rosji
bardzo wielu” - opowiadał Ksiądz Misjonarz parafianom zgromadzonym w kościele.
Nieopodal Smoleńska jest także cmentarz katyński, dla Polaków miejsce - symbol, w którym zamordowano kwiat polskiego narodu. Ludzie, którzy tu przyjeżdżają mówią mi często, że po
modlitwie nad grobami ojców coś się w nich zmienia. Kiedyś modląc się opuszczali słowa: „i odpuść im nasze winy jako i my im odpuszczamy”, bo nie mogli wybaczyć zbrodniarzom,
którzy tak bestialsko zamordowali im ojców. „Po modlitwie nad grobem to się zmieniło, są w stanie wybaczyć, i zgodnie z nakazem Chrystusa nie czują tak wielkiej
urazy dla prześladowców. Trudno o lepszą, jak ta katolicka droga, prawdziwej drogi do pojednania takich narodów jak Polacy i Rosjanie” - zauważył ks. Jacek.
Wizyta polskiego Księdza z dalekiej Rosji spotkała się z życzliwym przyjęciem lokalnej społeczności. Zapatrzeni dziś tylko na Zachód i ulegli oficjalnej propagandzie
medialnej, kontakty z sąsiadami ze Wschodu gotowi jesteśmy rozpatrywać jedynie w kategoriach zagrożenia cywilizacyjnego, tyrani, bezprawia i despotyzmu. Nie
jest tam pod tym względem najlepiej, ale podobnie jak tam, tak i u nas robotnikom nie wypłaca się pensji, a niepopularny rząd Millera krzepko dzierży w naszym
kraju władzę. Żałosne jest i to, że straszy nas się Białorusią, choć jeśli idzie o przeróżne afery gospodarcze Białoruś nam nawet do pięt nie dorasta. Duża w tym zasługa
wielu polskojęzycznych gazet, które pchając nasz naród do Unii Europejskiej straszyły Białorusią za nic mając sobie to, iż czyniąc tak obrazili wielu porządnych i żyjących tam ludzi,
którzy na pewno nie szybko nam to zapomną.
Podróże kształcą, a kontakty czegoś powinny uczyć. Należy mieć nadzieję, że parafia łąkoszyńska związki z dalekim Smoleńskiem utrwali i będzie kontynuować a wzajemne
wizyty zbliżać będą katolików jednej w końcu Europy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu