„Nie ograniczała się do wpajania dzieciom koniecznych reguł katechizmowych. Jej styl życia, jej wypełnianie roli żony i matki było nacechowane głęboką wiarą i codzienną lekcją
wiary. Czy można się dziwić, że na gruncie takiej wiary zakiełkowało i wydaje owoce ziarno Bożego powołania do kapłaństwa? Ileż to razy w jakichś trudnych momentach przypominała
swoim dzieciom, że trzeba w Bogu pokładać nadzieję. Sama oparta w chorobie o Krzyż Chrystusowy i wzmacniana Ciałem Pańskim przynoszonym przez syna, albo kogoś
z zaprzyjaźnionych kapłanów, pełna nadziei przechodziła do innego życia, przekonana, że tam będzie oglądała Boga «twarzą w twarz». Dzisiaj daje szczególną lekcję swojej
Rodzinie, że tam będzie się wstawiała za wszystkimi jej drogimi osobami” - mówił bp Ryszard.
Urodziła się 3 października 1935 r. w parafii Łokacze na Wołyniu. Do spojrzenia na krzyż była nie tylko przyzwyczajona jako dziecko w swoim domu rodzinnym, ale tego krzyża
doświadczyła na sobie, kiedy musiała z całą rodziną uciekać przed bandytami najpierw do Włodzimierza Wołyńskiego, gdzie po raz pierwszy uczestniczyła w pełni we Mszy św.,
przystępując do I Komunii św., a później w Hrubieszowie, gdzie w nowym środowisku uczęszczała do szkoły i zdawała maturę. Przez 50 lat mieszkała
w Zamościu. Tutaj założyła rodzinę. Od początku uczyła swoje dzieci związku z Kościołem: jako Domem Bożym i Mistycznym Ciałem Chrystusa, wspólnotą Ludu Bożego. Wśród wielu
tajemnic bolesnych w jej życiu, od ucieczki z rodzinnego Wołynia po ostatnie miesiące ciężkiej choroby, nie brakowało także tajemnic radosnych, takich jak jej ślub z kimś,
kogo poznała wcześniej, komu ofiarowała swoją miłość „aż do śmierci”, radość matki z narodzin każdego dziecka, z ich szczęśliwego wzrastania, z ich życiowych
sukcesów, z przedłużonej radości matczynej w radość kochanej babci. Bóg obdarzył ją jeszcze jedną szczególną radością - syna wezwał na Służbę Bożą. Ofiarowała go Bogu, towarzyszyła
mu i innym kapłanom swoją modlitwą i cierpieniem, zapewne miała łzę w oku, gdy udzielała synowi matczynego błogosławieństwa przed święceniami, a później klęczała,
aby od niego otrzymać prymicyjne błogosławieństwo.
„Uwielbiamy Cię, Boże, za ten dar osoby, dzięki której, w której i przez którą mogliśmy poznać i doświadczyć Twojej miłości do nas. Wierzymy, że nasza
Mama nadal będzie się nami opiekować” - mówił ks. dr Leszek Adamowicz, oficjał Sądu Metropolitalnego w Lublinie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu