Rozmowa z ks. prał. Józefem Majem, proboszczem parafii św. Katarzyny Aleksandryjskiej na warszawskim Służewie
Jan Ośko: - Mija 10 lat od odsłonięcia pomnika ku czci zamordowanych w czasach stalinowskich. Komitet, który powołano do budowy tego pomnika powstał jeszcze pod koniec PRL. Jak doszło do wzniesienia pomnika?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Ks. prał. Józef Maj: - Kiedy w 1986 r. jako proboszcz parafii św. Katarzyny Aleksandryjskiej chodziłem po kolędzie, spotkałem - nieżyjącego już dzisiaj - Jana Skoneckiego. Razem z żoną mieszkał on niedaleko kościoła. Podczas tej wizyty zapytał, co wiem o cmentarzu na Wałbrzyskiej. Byłem kimś nowym na Służewie, nie wiedziałem wiele o tym miejscu i o zaszłościach z nim związanych. Odpowiedziałem więc, że wiem tyle, ile się dowiedziałem z zapisów ksiąg cmentarnych. Wtedy on zapytał: „Czy zdaje sobie ksiądz sprawę, że jest to miejsce, które jest równe cmentarzysku w lasach katyńskich?”. Tak to się zaczęło. Później rozmawiałem o tym z prof. Wiesławem Chrzanowskim. Powiedział, że więźniowie na Mokotowie przestrzegali się, mówiąc: „Uważaj, bo cię wywiozą na Służew”. Za radą Chrzanowskiego zapisałem wszystko, co mówi Skonecki. Takie były początki. Później dopiero znaleźliśmy dokumentację. Natrafiliśmy na dokumenty po wybitnym kapłanie archidiecezji warszawskiej, tutejszym proboszczu ks. Adamie Wyrębowskim. Był on krajowym kapelanem policji polskiej przed wojną, posłem na Sejm, członkiem władz miasta Warszawy. Zostawił on dokumentację o wydarzeniach na Służewie. Zawiązał się komitet budowy pomnika, któremu przewodził mec. Andrzej Grabiński, znany obrońca opozycji.
- Jak zareagowała na to służba bezpieczeństwa? Czy próbowano przeszkodzić wzniesieniu pomnika?
- Były podjęte pewne działania ze strony ówczesnego urzędu bezpieczeństwa, ale nie chciałbym o nich mówić. W pierwszym etapie wyśmiewano tę inicjatywę, mówiono,
że to jakaś konfabulacja. Gdy powołaliśmy komitet, zaczęli zgłaszać się świadkowie i przekazywać informację. Później, gdy znalazły się dokumenty i zeznania świadków, nikt już nie
mógł powiedzieć, że to jest wymyślone. Nie działaliśmy przeciw komuś, chcieliśmy jedynie upamiętnić hekatombę narodu polskiego po II wojnie światowej. Mówię to z dumą - jest to jedyny
pomnik tego typu w Europie Środkowej. Żaden inny naród nie zdobył się na taki wysiłek, aby upamiętnić tak bolesne fakty z przeszłości.
Po 1989 r. jednak wojewodowie otrzymali zakaz przekazywania nam informacji. Chcieliśmy udokumentować, to, co działo się we wszystkich miejscowościach, gdzie dokonywano podobnych zbrodni
jak na Służewie. Na pomniku są wymienione 472 miejscowości, dzisiaj na pewno wiemy, że było ich znacznie więcej, ponad 700. Mieliśmy tez pewność, że właśnie tam dokonano zbrodni.
Reklama
- Przerażające jest to, że na Służewie ludzie zakopywani chyłkiem, po nocy, to w znacznej mierze Polacy, którzy w czasie wojny walczyli dla Ojczyzny, czy to w Armii Krajowej, czy w wojsku na Zachodzie, pod Narwikiem i Monte Cassino.
- Na tym polegała cała perfidia zbrodni. Bohaterowie wojenni mieli autorytet i dlatego byli niebezpieczni dla komunistycznej władzy.
- Co Ksiądz czuje, gdy słyszy, jak ludzie powtarzają, że „za komuny było lepiej”?
- Nie rozumiem tego. Doskonale pamiętam, jak duża była pomoc Kościoła dla ludzi, aby w ogóle przetrwali. Sadzę, że wciąż jeszcze za mało jest publikacji opisujących czasy komunistyczne.
- Z czego wynika fakt, że większość Polaków nie chce znać swojej historii?
Reklama
- Z niejasności sytuacyjnej wielu ludzi w okresie PRL. Chodzi tu nie tylko o osoby tworzące czy należące do PZPR. Przypomnijmy choćby tzw. „ciotki partyjne”,
które do partii nie należały, ale dzięki partii funkcjonowały i z partii żyły.
Powiem jeszcze o innym aspekcie tego zagadnienia. To było jeszcze w latach 80. Przy budowie pomnika dotarła do nas prawda o funkcjonowaniu tamtego systemu, o tym
jak traktowano ludzi, którzy choć trochę wybijali się ponad przeciętność. W latach stalinowskich, a także później wystarczyło, aby ktoś miał autorytet i był niezależny
od władzy. Bez względu na to, w jakim środowisku się znajdował, na uczelni, w fabryce, na wsi, czy w Kościele, to było podstawą do wyeliminowania tego człowieka.
Gdy przyjrzymy się temu upustowi potencjału ludzkiego w Polsce, gdy zsumujemy II wojnę światową, emigrację po tej wojnie i wyniszczanie narodu polskiego w okresie
komunizmu, to zobaczymy jak wielka to była ofiara. Myślę, że jest to główna przyczyna braku autorytetów w różnych środowiskach. Wyrosły pseudoautorytety. Możemy to obserwować choćby przy aferze
Rywina, gdzie na autorytet wyrasta Urban.
- Zapominanie o historii jest postawą bardzo naiwną.
- Zaobserwowałem, szczególnie u młodych, tendencję uciekania od historii, a także od zaangażowania w sprawy własnego narodu. To mogłoby być zrozumiałe, gdyby nie towarzyszyło temu bardzo naiwne poczucie bezpieczeństwa. Jest to myślenie typu: „Ktoś o nas na pewno zadba. My nie musimy się już troszczyć”. To jest groźne. Historia nigdy nie staje w miejscu. Przyjdą nowe wyzwania. Intuicyjnie czuję, że przed ludźmi, którzy mają dzisiaj 20, 30 czy 40 lat stanie potężne wyzwanie, które będzie na miarę zmagań, jakich doświadczyli Polacy w przeszłości.
- Na pomniku umieszczono tablicę, na której widnieje napis przypominający, że ten pomnik ma być przestrogą dla rządzących.
Reklama
- To inna kwestia. Niewątpliwie każdy, kto obejmie refleksją treść napisu, a myśli o sprawowaniu władzy, powinien potraktować zawarte tam słowa jako przestrogę. Naprawdę, nie jest sztuką włączyć się w funkcjonowanie aparatu władzy, ale sztuką jest zachować godność, sprawując tę władzę. Św. Augustyn powiedział, że „z wszystkich sztuk ludzkich najtrudniejszą jest sztuka władania”. Dzieje się jednak tak, że po władze sięga ten, komu wydaje się, że może ją sprawować, nie bacząc, czy ma ku temu predyspozycje. Tu jest bardzo poważny problem. Kiedyś można było organizować pospolite ruszenie, aby przezwyciężyć komunizm w Polsce, ale pospolitym ruszeniem nie da się władać.
- Pomnik ku czci pomordowanych stoi na uboczu Warszawy, a w środku miasta tkwi Pałac Kultury, który jest symbolem stalinizmu w Polsce. Właściwie to pomnik spod św. Katarzyny powinien stać w centrum stolicy.
- Odpowiem nieco szerzej. Nie można mówić o ciągłości naszego państwa bez wyjaśnienia, co się ma na myśli. Przecież PRL to od strony instytucjonalnej nie była Polska. A nie jest bez znaczenia, jak traktuje się przeszłość. Niemcy na przykład, nie mówią o ciągłości, ale o odpowiedzialności za NRD.
- Pomnik na Służewie to bardzo ważne świadectwo.
- Tak. Na uroczystości dziesięciolecia zapraszamy 28 września na godz. 18.00.
- Dziękuję za rozmowę.