Las, cicho szumiący wiatr i ptaki śpiewające dookoła to iście wymarzona sceneria. Zupełny spokój i panujący wszędzie porządek dopełniają wszystkiego. Aż trudno uwierzyć, że takie
miejsca jeszcze są, a do tego przebywa tam dość dużo ludzi.
To miejsce znajduje się niedaleko Serocka, a mowa o Ośrodku Rekolekcyjno-Szkoleniowym Caritas Diecezji Płockiej w Popowie. Z tych wymarzonych warunków rokrocznie
korzysta kilka tysięcy dzieci z Polski i zza wschodniej granicy. Na miejscu nad odpowiednim przebiegiem kolonii czuwa dyrektor Ośrodka ks. dr Dariusz Rojek, a o to,
żeby wszystko było „dopięte na ostatni guzik” troszczy się dyrektor Caritas ks. prał. Jerzy Zając. Na terenie ośrodka mieści się nowy budynek, a także zadbane i przytulne
domki, w których wypoczywają uczestnicy kolonii.
Wybraliśmy się tam pewnego dnia z wizytą. Trafiliśmy akurat na zajęcia z języka angielskiego, które odbywały się codziennie oprócz niedzieli. Zajęcia te prowadził przybyły z Londynu
wolontariusz - pan Stanisław, któremu pomagało czworo młodych wolontariuszy z Polski. Dowiedzieliśmy się, że zarówno prowadzący, jak i uczestnicy zajęć byli bardzo zadowoleni.
Czas - począwszy od pobudki po ciszę nocą - był skrzętnie zagospodarowany. Po każdych zajęciach miały miejsce gry, zabawy, mecze, tańce, śpiewy, wycieczki, kalambury, młodzież bawiła się na
„randkach w ciemno” czy kolonijnych „ślubach”.
W chwili naszych odwiedzin na koloniach w Popowie wypoczywały dzieci z Ugańska z Ukrainy; z Langarowa, Wilna i z Kieny na Litwie oraz
grupa dzieci osób należących do Związku Zawodowego Pracowników Cywilnych Policji z Polski.
Dzieci z Ugańska uczęszczają do szkoły specjalizującej się w językach. Ucząc się języków, zaczynają najpierw od angielskiego, następnie wybierają kolejne: niemiecki lub francuski,
a po pięciu latach, np. arabski lub chiński. Od września doszedł im kolejny język - język polski.
„Jak tu przyjechaliśmy, nie znaliśmy polskiego, teraz wszyscy mogą się pochwalić znajomością kilku słów. Ale mamy nadzieję, że jak przyjedziemy następnym razem, to będziemy mówić po polsku”
- mówiła opiekunka z Ugańska, która - nawiasem mówiąc - też nie znała naszego języka, ale już bardzo dużo rozumiała.
Dzieci z Langarowa to uczniowie z polskich szkół oraz wytypowane przez Związek Polaków na Litwie. Czuwała nad nimi s. Mirosława Kozioł ze Zgromadzenia Sióstr
Imienia Jezus. Wszyscy byli bardzo zadowoleni z przyjazdu, a zarazem wdzięczni za zaproszenie. „Dobrze nam być razem. Nikt nie wstydzi się wiary, że np. żegna się
przed meczem. Dziś modlimy się, żebyśmy mogli przyjechać tu w następnym roku” - opowiadała s. Mirosława.
Wypowiedzi dzieci z Kieny czy Wilna były właściwie takie same jak poprzednie. Wszyscy byli szczęśliwi, że mogli się oderwać od szarej rzeczywistości. Dla wielu młodych był to pierwszy wyjazd
za granicę, a niekiedy pierwsze w życiu kolonie. Mieli lepszą możliwość poznania się bliżej, zawarcia nowych znajomości, wymiany adresów. Powstały nowe przyjaźnie…
Ostatnią grupą, którą poznaliśmy, była grupa z Polski. Opiekunka Maria Jankowiak, opowiadając o dzieciach, wspomniała, iż sama jest pierwszy raz na koloniach organizowanych przez
Caritas. Bardzo spodobała się jej serdeczna atmosfera panująca na koloniach i ciekawa organizacja czasu, a przede wszystkim dobre warunki. Poza tym uczestnicy kolonii ze wszystkich
turnusów wzięli udział w spotkaniach, podczas których była mowa o higienie czy też poruszony był temat bezpieczeństwa.
Gwoździem programu tego dnia było spotkanie z ks. Krzysztofem Ołdakowskim SJ, szefem Redakcji Programów Katolickich TVP SA, który zgromadzonym zaprezentował materiał z koncertu
„Arki Noego”. Po projekcji filmu ks. K. Ołdakowski opowiadał o pracy w telewizji i o tym, jaki ma ona wpływ na postawę człowieka. Ksiądz Dyrektor
bardzo chętnie odpowiadał również na pytania.
Nasza wizyta dobiegła końca. Miło było widzieć uśmiechnięte buzie dzieci, zadowolone miny wychowawców, którym ten czas spędzony w Popowie zapisze się głęboko w pamięci i w sercu.
W rozmowie z wychowawcami słyszeliśmy same dobre rzeczy pod adresem kolonii. Dowiedzieliśmy się również wielu ciekawostek. Np. fenomenem można nazwać - w czasie
dwutygodniowego pobytu - zupełny brak zainteresowania ze strony uczestników kolonii telewizją, a właściwie telewizorem. Wszak telewizor jest w świetlicy w szafce,
jednak nawet nikt o niego nie zapytał. Na pytanie: - Czy brakuje im telewizora, filmów, bajek? - odpowiadali (ze zdziwioną miną, jak gdyby wcześniej nie słyszeli o takim
urządzeniu), że nie mają czasu nawet o tym pomyśleć. Poza tym, są tu „tak fajni ludzie” i czas jest tak ciekawie zorganizowany, że telewizja nie jest potrzebna. „My
się tutaj nie nudzimy!” - mówiła jedna z uczestniczek, której przytakiwali inni.
Takie zdanie daje do myślenia. Może warto się nad tym zastanowić, zamiast często bezmyślnie wciskać przyciski pilota od telewizora, czy sadzać przed nim dziecko…
Pomóż w rozwoju naszego portalu