Rudki to mała miejscowość, niemal zagubiona wśród pól „zielonej Ukrainy”. Gdyby nie kościół rzymskokatolicki z obrazem Matki Bożej Rudeckiej (patrz: Niedziela nr 34 z 24
sierpnia 2003 r.) i kryptą grobową Fredrów, gdzie spoczywa także autor Zemsty - prawdopodobnie nikt by o Rudkach nie słyszał. Proboszcz ks. Gerard Liryk opowiedział nam
nie tylko o kłopotach finansowych, ale także o specyfice pracy w parafii, liczącej 400 wiernych wśród przeważającej liczby prawosławnych. Wzajemne relacje stają się coraz
bardziej przyjazne, od pewnego czasu w kościele nabożeństwa są sprawowane w języku polskim i ukraińskim. Duże wrażenie na pielgrzymach zrobiły dzieci, które zbiegły się
na widok polskiego autokaru i w milczeniu oczekiwały na drobne dary w postaci słodyczy. Dziękowały za nie słowem, uśmiechem i błyszczącymi z radości
oczami. Tak było wszędzie, gdzie zatrzymywał się nasz autokar.
Żółkiew. Tutejsza kolegiata pw. św. Stanisława Biskupa, św. Wawrzyńca i Królowej Niebios jest sercem rzymskokatolickiej parafii, istniejącej od 40 lat i skupiającej zaledwie
100 wiernych (na 14 tys. mieszkańców miasta). Uczestniczyliśmy we Mszy św. sprawowanej przez ks. kan. Henryka Betleja. Miejscowy Ksiądz Proboszcz mógł nam poświęcić zaledwie kilka minut przed
Mszą św. Opowiadał o trudnościach związanych z odnowieniem kościoła, który przez wiele lat, zgodnie z decyzją władzy sowieckiej, pełnił funkcję magazynu. Podkreślił, że
to wielkie dzieło odbudowy świątyni w tak małej parafii jest możliwe dzięki ofiarności pielgrzymów i turystów z Polski. Ponadto zwrócił uwagę, że od 13 lat renowacją wnętrza
kościoła w okresie letnim zajmują się w ramach prac dyplomowych studenci Akademii Sztuk Pięknych Krakowa i Warszawy. Po przekazaniu skromnych darów była okazja do indywidualnych
spotkań z Polakami, którzy chętnie rozmawiają z pielgrzymami, nie ukrywając łez wzruszenia, a dzieci - jak wszędzie - z radosnym uśmiechem przyjmują
łakocie.
Zbaraż. Zanim zwiedziliśmy słynną twierdzę, zatrzymaliśmy się w rzymskokatolickim kościele pw. św. Antoniego i Matki Bożej Zbaraskiej. Proboszczem i kustoszem
sanktuarium św. Antoniego jest od 9 lat o. Longin Koloczek (rodem ze Śląska). Kościół w Zbarażu był również przez wiele lat zamknięty dla celów religijnych i zamieniony
na magazyn chemiczny. W zabudowaniach klasztornych funkcjonowały zakłady wojskowe „Kwantor”. Zniszczonemu w 70% kościołowi groziło zawalenie, tym bardziej, że był zbudowany
na palach. W 1992 r. został oddany dla celów kultowych, ale pozostał własnością państwa w administracji Ojców Bernardynów. Proboszcz parafii usilnie zabiega, aby nie ustawały
prace renowacyjne świątyni, choć są dużym ciężarem dla parafii. Część środków finansowych na odbudowę otrzymano od władz. W kościele zwraca uwagę zachowana tablica z orłem w koronie,
ufundowana w 100-lecie urodzin Adama Mickiewicza.
Busk. Kościół katolicki pw. św. Stanisława Biskupa na mocy decyzji władz sowieckich służył przez wiele lat jako magazyn kopii filmowych. Przywrócony katolikom przed 10 laty został już pięknie
odnowiony. Koszt tego przedsięwzięcia liczy się w tysiącach dolarów. Prace były możliwe do wykonania dzięki różnym ofiarodawcom również z Polski. Parafia stara się o odzyskanie
budynku plebanii, w którym jeszcze do niedawna mieściła się Wojskowa Komenda Uzupełnień. Gospodarzami parafii i kościoła są Ojcowie Saletyni (Misjonarze Matki Bożej z La
Salette). Proboszcz ks. Jan Stachura i ks. Wiesław Burski połączyli jubileusz 10-lecia ponownego otwarcia kościoła w Busku z obchodami 150-lecia istnienia Zgromadzenia
Saletynów i 100-lecia polskiej prowincji saletyńskiej, której korzenie sięgają ziemi lwowskiej i Buska, skąd pochodził pierwszy Polak saletyn.
Krzemieniec. Nie zastaliśmy proboszcza parafii, której sercem jest kościół pw. św. Stanisława Biskupa z obrazem Matki Bożej Sykstyńskiej i epitafium Juliusza Słowackiego,
który urodził się w Krzemieńcu w 1809 r. Te „Wołyńskie Ateny” na długo pozostaną w pamięci ze Wzgórzem Bony, wznoszącego się nad miasteczkiem,
z miejscami upamiętniającymi J. Słowackiego, a także (czy może przede wszystkim!) z dziećmi, które nieśmiało podchodziły do pielgrzymów z prośbą... o kupienie
pamiątki w postaci kamyka (krzemienia) i dziękowały uśmiechem radości za każdą otrzymaną czekoladkę czy batonik.
Podczas spotkań z duszpasterzami wspomnianych rzymskokatolickich parafii na Ukrainie przekazaliśmy skromne indywidualne ofiary oraz dary, zakupione za pieniądze zebrane od uczestników
pielgrzymki. Wszystkie zostały przyjęte z wdzięcznością. Wszędzie spotykaliśmy się z potwierdzeniem, że z tych drobnych datków od pielgrzymów i turystów z Polski
polscy księża pracujący na Kresach przywracają do funkcjonowania dawne zabytkowe rzymskokatolickie kościoły. Są wdzięczni za każdy grosz.
We Lwowie zobaczyliśmy najważniejsze obiekty zabytkowe, byliśmy w trzech katedrach: greckokatolickiej, ormiańskiej i rzymskokatolickiej, zaś na cmentarzu Łyczakowskim
złożyliśmy kwiaty i zapaliliśmy znicze na grobach wielu sławnych Polaków; z darem światełek i wspólnej modlitwy przeszliśmy przez cmentarz Orląt Lwowskich.
Pomóż w rozwoju naszego portalu