„Przeludnienie” to magiczne słowo, którym różni naukowcy, a przede wszystkim demografowie, straszą nas od kilkudziesięciu lat. Ba! Nawet kilka wieków temu ludzie bali się przeludnienia
i z niepokojem patrzyli na wzrost liczby ludności. Starożytni Grecy mieli kolonie, Rzymianie podbili pół świata, a Niemcy „otwierali sobie przestrzeń życiową na
Wschodzie”. Jednak mimo wojen, pomorów i kataklizmów, liczba mieszkańców naszej planety rosła, co przyprawiało część naukowców o zawrót głowy. Dlatego też, po przeanalizowaniu
statystyk i po postawieniu prognoz na najbliższe lata, przedstawiali oni lekarstwo na to, co ich zdaniem miało wkrótce nastąpić - czyli przeludnienie. Oczywiście modna się stała tzw.
„kontrola urodzin”. Ten eufemizm oznacza stosowanie środków antykoncepcyjnych i aborcję - czyli mordowanie dzieci w łonach matek.
Praktycznie cały „postępowy świat” przyklasnął pomysłowi Chińczyków, by w rodzinach Państwa Środka mogło się urodzić tylko jedno dziecko. Reszta była i jest zabijana,
kobiety są sterylizowane, a przyrost liczby mieszkańców Chin uległ spowolnieniu. Jednak powstał inny problem, który już niedługo z całą mocą da o sobie znać. Otóż w Chinach
rodzą się przede wszystkim chłopcy - duma rodziny, a dziewczynki są zabijane. Już teraz w Chinach żyje kilka milionów młodych mężczyzn, którzy będą mieć olbrzymie trudności
ze znalezieniem żony. Tego nie przewidziano, albo też nie chciano przewidzieć. Obecnie chińskie władze zabraniają badań prenatalnych, by rodzice nie mogli poznać płci dziecka. Wydaje się jednak,
że jest to tylko półśrodek. Tego szaleństwa tak łatwo nie da się zatrzymać. Zapomniano o tym, że człowiek nie może zastępować Pana Boga, bo to prowadzi do tragedii.
Polscy naukowcy też bali się przeludnienia. Ciągle w mediach słyszeliśmy, że jesteśmy „40-milionowym narodem”. Nigdy jednak Polacy nie stanowili takiej liczby i jeśli
obecne tendencje się utrzymają, prędko to nie nastąpi.
Takie są fakty. Rodzi się coraz mniej dzieci, a społeczeństwo się starzeje. Wyniki ostatniego spisu powszechnego nie pozostawiają złudzeń - Polska ma ujemny przyrost naturalny. Jest
nas coraz mniej, a rządzący w kraju jakby nie zauważają tego problemu, zapominając o polityce prorodzinnej, o pomocy rodzicom, którzy zdecydowali się mieć więcej
dzieci.
Podziwiać trzeba małżeństwa, które w dzisiejszych czasach decydują się na pięcioro i więcej dzieci. Świat patrzy na takie osoby z przymrużeniem oka, często słyszy
się nawet słowo „patologia”. Media kreują obraz rodziny: dwoje plus pies, więc czemu się dziwić. Kto ma więcej dzieci, jest niemodny, ciemny. Zamiast inwestować w dziecko, można
przecież kupić sobie lepszy telewizor, pojechać na wycieczkę zagraniczną, albo porostu używać życia nie bojąc się o to, że dzieci będą nam przeszkadzały w realizowaniu własnych,
„cudownych” planów.
A gdy zrealizujemy te plany, gdy odwiedzimy Majorkę, Egipt, gdy kupimy sobie najnowszy model jakiegoś samochodu, to i tak musimy wrócić do domu. Ale czy dom bez dzieci jest prawdziwym domem?
Czy małżeństwo, które nie chce mieć dzieci, jest prawdziwym małżeństwem?
Na te pytania każdy musi sobie sam odpowiedzieć. Jedno jest pewne: przeludnienie w Polsce nam nie grozi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu