Reklama

Miłość Jana i pewność Piotra

Niedziela warszawska 15/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

ELŻBIETA RUMAN: - Pan Jezus Zmartwychwstał, czy i my zmartwychwstaniemy?

KS. MAREK DOSZKO: - No jasne, to tylko trzyma nas przy życiu, że i my zmartwyc hwstaniemy!

- Zmartwychwstanie Pana Jezusa jest faktem - pozostał pusty grób, świadectwa osób, które Go widziały, natomiast nasze zmartwychwstanie jest sprawą wiary, ufności w Boże słowa...

- Kiedy byłem przy grobie Pana Jezusa, w Jerozolimie, prowadzący naszą pielgrzymkę bp Andrzej Suski, ordynariusz toruński powiedział o dwóch wymiarach, w które nas wprowadza zmartwychwstanie. Pierwszy wymiar to miłość - wskazał tu na postać św. Jana, który pierwszy przybył do grobu słysząc wieść przyniesioną przez kobiety. Pobiegli dwaj uczniowie. Jan przybiegł pierwszy, bo był młodszy, ale jak mówi stara patrystyczna tradycja św. Jan jest symbolem miłości, czyli tego zrywu, pędu, który jest w miłości każdego człowieka.

Drugi przybiegł Piotr - on w Kościele jest symbolem urzędu Kościoła, stałości, jest skałą... Pierwsza była miłość, drugi był urząd. To, co jest związane z miłością, musi być urzędowo poświadczone. Nastaje pewien porządek miłości, który sprzyja jej rozwojowi, wzrostowi, pogłębianiu. Kiedy myślę o zmartwychwstaniu, widzę Jana i Piotra biegnących do grobu...

- Tak zaczęło się rodzić chrześcijaństwo.

- Zawsze możemy uściślać ten początek. Jest wiele biblijnych faktów i szczegółów pozwalających mówić: "O, tu rodzi się Kościół!". Kościół, który jest obecny w Chrystusie już w momencie narodzenia...

- Rodzi się, kiedy ustanawiane są sakramenty, podczas Ostatniej Wieczerzy, w rozmowie z Piotrem, kiedy Pan pyta go o jego miłość...

- Wiele lat jako misjonarz spędziłem na Nowej Gwinei. Wspominam często tak ogromnie ważne w tamtej kulturze obrzędy inicjacji. Kiedy mały chłopak dorastał, miał zostać wprowadzony do społeczności dorosłych. Aby zbadać jego wytrzymałość, w sposób dla nas okrutny poddawano go rozmaitym próbom: nacinano mu skórę w wielu miejscach, wbijano mu w plecy kilkadziesiąt haczyków - jeśli zapłakał, to znaczyło, że jeszcze nie jest dorosły.

Inicjacja to przeskok, wprowadzenie w nową rzeczywistość. Kończy się jeden etap, zaczyna drugi. To daleka paralela, ale w chrześcijaństwie jest podobnie. Chodzi się z Jezusem w euforii; w zachwycie za Mistrzem, który czyni tyle cudów. I nagle przychodzi ogromne załamanie, tragedia. Ten Nauczyciel okazuje się słaby, upada pod uderzeniami biczów, wlecze się z krzyżem opluwany przez tłum i umiera, jak zwykły złoczyńca...

Potrzebny jest przełom, przeskok w nową rzeczywistość - to przeżywali uczniowie zamknięci w Wieczerniku, drżący ze strachu, widzący później pusty grób. To była ich inicjacja: wytrzymacie tę próbę, próbę krzyża, niepewność pustego grobu? Jeśli wytrzymacie, urodzicie się na nowo, staniecie się Chrystusowym Kościołem.

- Apostołowie mieli to szczęście, że spotkali Jezusa po Zmartwychwstaniu, przyszedł do nich w Wieczerniku, pokazał Tomaszowi swoje rany, jadł z nimi. Był to Jezus, którego można dotknąć - umarł i wstał z grobu, ale to ten sam Jezus.

- Kiedy słyszę ten argument: "Oni mieli możliwość Go dotknąć", staje mi przed oczyma rozmowa z rabinem z Ziemi Świętej. Przez cały rok prowadził dla nas wykłady na temat Paschy, szabatu, Ściany Płaczu; przepięknie mówił też o Panu Jezusie. Na zakończenie wykładów jedna z sióstr powiedziała do niego: "Rabinie, ty tak pięknie mówisz o Panu Jezusie, my cię ochrzcimy, żebyś mógł się z Nim spotkać w niebie". On odpowiedział: "Ja wiem, jak bardzo wam na tym zależy i rozumiem to wasze dobre serce, ale ja nie otrzymałem tej łaski, którą wy macie. Ja nie wierzę, że Jezus jest Synem Bożym, ale rozumiem, że wy w to wierzycie".

My mamy łaskę wiary, sakramenty, które umacniają nas w wierze. Dla nas Chrystus jest Synem Bożym i dzięki łasce wiary dotykamy Go duchowo, dzięki Eucharystii zamieszkuje w naszym wnętrzu, czy można być bliżej Niego, bardziej Go dotknąć?

- Wielu ludzi wierzy w Zmartwychwstanie Pana Jezusa, wierzy w życie wieczne, ale nie wierzy w zmartwychwstanie ciał. Dlaczego to jest takie trudne?

- Może po prostu ludzie chcieliby na wieczność mieć mniej kłopotów z ciałem. Jesteśmy przecież słabi, chorujemy, cierpimy, ulegamy słabościom. Starzejemy się, nasze ciała przestają być silne i sprawne, przestają nam się podobać.

Jako chrześcijanie wyznajemy wiarę w ciała zmartwychwstanie, to jest prawda naszej wiary i nie możemy jej wiązać z naszymi wyobrażeniami, umieszczać w naszej rzeczywistości, w jakimś konkretnym czasie.

Pierwsi chrześcijanie mówili: "Dla mnie żyć to Chrystus", albo jak św. Paweł: Cóż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz?

Będziemy żyć w Chrystusie, On dla nas zwyciężył śmierć. Po zmartwychwstaniu dusza każdego z nas na nowo zamieszka w ciele, będziemy żyć wiecznie w nowej, boskiej rzeczywistości. A jaka ona będzie? Nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie nawet cząstki jej wspaniałości!

Papuasi, wśród których spędziłem ponad dziesięć lat, byli przekonani, że dusza po śmierci zamieszkuje na drzewie. Pytałem: " Jak długo tam mieszka? Odpowiadali: "Kilka dni". Drążyłem dalej: " A co potem?" Mówili: "My nie wiemy". My też nie wiemy, jacy będziemy po śmierci, jakie będą nasze ciała po zmartwychwstaniu, jednak dzięki wierze mamy pewność, że nasze życie w momencie śmierci zmienia się, ale się nie kończy.

- Zmartwychwstanie Jezusa zmieniło też samą śmierć.

- Pewien człowiek przyszedł do mnie po śmierci swojego ojca, pytał o zmartwychwstanie. Miał coś ważnego, czego nie zdążył powiedzieć ojcu przed śmiercią. Pragnął teraz tylko jednego - odzyskać wiarę. Mówił: "Tak pragnę wierzyć, że go znowu spotkam".

Śmierć po Zmartwychwstaniu Pana Jezusa nie jest już końcem wszystkiego, tragicznym, beznadziejnym umieraniem. Jest przejściem do nowego życia - trudnym, pełnym cierpienia, bólu rozstania - w ramiona kochającego Ojca. Im lepiej się na nią przygotujemy, im mniej grzechów oddziela nas od Boga, im bardziej Go kochamy, tym bliżsi jesteśmy rzeczywistości Zmartwychwstania.

Na Nowej Gwinei często panuje malaria. Zapytałem kiedyś młodą kobietę, na której rękach maleństwo umierało na malarię - ja nie miałem nawet tej odrobiny lekarstwa, które uratowałoby mu życie - gdzie jest Pan Bóg? Ja ją zapytałem! A ona spokojnie stwierdziła: " Siedzi, patrzy na nas". Ja z uporem: "A dlaczego nie pomaga?". "On na nas patrzy, a to złe duchy sprawiły, że moje dziecko umiera..." - dokończyła kobieta.

Papuasi mówili: "Bo u was białych to jest śmierć i kropka" . - A u was? - pytałem. - U nas idzie się w daleką podróż - odpowiadali. Babcia umierając zwoływała rodzinę, częstowała tym, co miała najlepszego mówiąc: "Cieszcie się, bo ja odchodzę". Takie jest ich pożegnanie...

- Skoro nasze ciała mają zmartwychwstać, to powinniśmy się o nie troszczyć!

- Oczywiście, ale nie tylko trzeba dbać o jego zdrowie i urodę, ale również pielęgnować jako mieszkanie nieśmiertelnej cząstki Boga - naszej duszy. Szczególnie, kiedy zamieszkuje w nas Pan Jezus stajemy się świątynią, tabernakulum. Szacunek dla ciała, troska o czystość, skromność, stają się dbałością o mieszkanie Chrystusa. Chrześcijaństwo podnosi naszą cielesność na nowy poziom, pozwala nam być - mimo słabości naszych ciał - pełnymi godności dziećmi Boga.

- Jeden ze współczesnych świętych mówił, że umartwienie jest modlitwą ciała. Czyli oprócz odmawiania codziennych modlitw powinniśmy się umartwiać?

- To nie znaczy, że mamy klęczeć na grochu czy biczować się. Najlepsze umartwienia to znoszenie z uśmiechem i spokojem trudów każdego dnia, to drobne postanowienia, mające umilić dzień naszym bliskim. Uśmiech dla nielubianej sąsiadki, cierpliwość dla dziecka, które po raz setny rzuca buty w kąt zamiast postawić je na półce, dobre słowo dla męża mimo bólu głowy. Jeśli jednej ze swoich kanapek np. nie posmarujemy masłem po to, by umartwić swoje ciało, to robimy to dla Chrystusa, pokazując Mu, że w każdej chwili chcemy być blisko Niego. To są umartwienia czasami niewielkie, a innym razem przychodzące z ogromnym trudem, ale przemieniające nasze życie w prawdziwie chrześcijańskie.

- Przyjmować Pana Jezusa, modlić się i umartwiać, czy jeszcze coś możemy zrobić, aby dobrze przygotować się do swojego zmartwychwstania?

- Patrzeć z wielką pokorą na życie, wiarę, cierpienie i śmierć. Z pokorą i miłością trzeba iść do Boga i mieć pewność, która wynika z urzędu Kościoła. Miłość Jana i pewność Piotra.

- Dziękuję za rozmowę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rozważania na niedzielę: W jakiego Boga wierzę?

2024-05-24 08:42

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

Mat.prasowy

Jeżeli czasem czujesz się jak chrześcijanin na cyrkowej arenie Nerona, jeżeli czujesz, że padasz i nie ma dla ciebie szansy, to wyobraź sobie, że nagle z trybuny na arenę wchodzi ktoś – ktoś, kto chce Ci pomóc i Cię uratować.

Taka historia wydarzyła się naprawdę i to całkiem niedawno – ojciec wszedł na stadion, aby uratować syna. Ta historia dzieje się także każdego dnia. Nasz Bóg Ojciec schodzi z trybuny, by być blisko, by nas podnosić, by nas prowadzić. Co oznacza, że "Bóg jest straszliwy" – to nie tylko przerażenie, ale głęboki respekt i podziw, podobny do tego, jaki budzą majestatyczne Tatry. Boża wszechmoc, choć budzi lęk, jest również pełna miłości i troski. Poruszająca jest historia sprintera Dereka Redmonda, który doznał kontuzji podczas biegu, a jego ojciec wkroczył na tor, aby pomóc mu ukończyć wyścig. To obraz tego, jak Bóg, nasz wszechpotężny Ojciec, wspiera nas w najtrudniejszych chwilach. Odcinek ten porusza również temat Bożego dziedzictwa, o którym mówi święty Paweł w Liście do Rzymian – jako dzieci Boga, jesteśmy Jego dziedzicami i współdziedzicami Chrystusa. Ksiądz Marek podkreśla, jak ważne jest, abyśmy pogłębiali naszą więź z Bogiem i odczuwali Jego bliskość w naszym codziennym życiu. Na zakończenie, ksiądz Marek Studenski dzieli się anegdotami z życia księdza profesora Józefa Tischnera, pokazując, jak Bóg potrafi dostrzegać w nas dobro i jak wielką radość daje dzielenie się nią z innymi. Ten odcinek to pełna inspiracji rozmowa, która pomoże Ci lepiej zrozumieć Bożą naturę i Jego nieskończoną miłość do nas.

CZYTAJ DALEJ

Bóg jest Trójcą Świętą. Skąd o tym wiemy?

Niedziela Ogólnopolska 24/2019, str. 10-11

[ TEMATY ]

Trójca

©Renta Sedmkov – stock.adobe.com

Giovanni Maria Conti della Camera, „Trójca Święta” – fresk z kościoła Świętego Krzyża w Parmie

Giovanni Maria Conti della Camera, „Trójca Święta” – fresk z kościoła Świętego Krzyża w Parmie

„Drodzy bracia i siostry, obchodzimy dziś uroczystość Trójcy Przenajświętszej. Cóż wam mogę powiedzieć o Trójcy? Hm... Jest Ona tajemnicą, wielką tajemnicą wiary. Amen”. To było najkrótsze kazanie, jakie usłyszałem kiedyś w młodości. Wiernych obecnych w kościele to zaskoczyło. Jednych pozytywnie, bo kazanie było wyjątkowo krótkie, inni byli zirytowani, gdyż nie zdążyli się jeszcze wygodnie usadowić w ławce. Wtedy przyszły mi do głowy pytania: Czy o Trójcy Świętej nie możemy nic powiedzieć? Dlaczego więc wyznajemy, że Bóg jest w Trójcy jedyny? Skąd o tym wiemy?

Mówienie o Trójcy nie jest rzeczą łatwą. Wyrażenie trójjedyności jest zawsze trudne do zrozumienia, gdyż według naszego naturalnego sposobu myślenia, trzy nigdy nie równa się jeden, jak i jeden nie równa się trzy. W przypadku nauki o Bogu nie chodzi jednak o matematyczno-logiczny problem, ale o sformułowanie prawdy wiary, której nie sposób zamknąć w granicach ludzkiej logiki. Chrześcijanie wyznają wiarę w jednego Boga w trzech Osobach. Dla wielu jednak to wyznanie nie ma większego znaczenia w życiowej praktyce. W świecie, w którym jest wiele „pomysłów na Boga”, my, chrześcijanie, powinniśmy pamiętać, że to nie my wymyślamy sobie Boga – my Go tylko odkrywamy i poznajemy, gdyż On sam zechciał do nas przyjść i pokazać nam siebie. Uczynił to zwłaszcza przez fakt wcielenia Syna Bożego. To dzięki Niemu wiemy, że Bóg jest wspólnotą trzech Osób, które żyją ze sobą w doskonałej jedności. „Nie wyznajemy trzech bogów – przypomina Katechizm Kościoła Katolickiego (253) – ale jednego Boga w trzech Osobach: «Trójcę współistotną». Osoby Boskie nie dzielą między siebie jedynej Boskości, ale każda z nich jest całym Bogiem: «Ojciec jest tym samym, co Syn, Syn tym samym, co Ojciec, Duch Święty tym samym, co Ojciec i Syn, to znaczy jednym Bogiem co do natury»”. Człowiek wiary nie wymyśla prawdy, lecz ją przyjmuje. Zastanawia się nad nią, podejmując wielowiekowe doświadczenie Kościoła, który wyjaśniał ją zawsze w świetle objawienia.

CZYTAJ DALEJ

Matko Łaskawa, módl się za nami...

2024-05-25 20:50

[ TEMATY ]

Rozważania majowe

Wołam Twoje Imię, Matko…

Michał Janik/TV Niedziela

Obraz Matki Bożej Łaskawej umieszczony jest w bocznej kaplicy

Obraz Matki Bożej Łaskawej umieszczony jest w bocznej kaplicy

Obraz Matki Bożej Łaskawej, przed którym się zatrzymujemy pochodzi z 1598 roku i przedstawia Matkę Bożą w czerwonej sukni i w zielonym płaszczu, siedzącą na tronie wśród obłoków i trzymającą na prawym kolanie stojącego małego Pana Jezusa.

Rozważanie 26

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję