Reklama

Tylmanowa: Rekolekcje Ruchu Światło-Życie

Po drugiej stronie mostu

Już zmierzcha. Ostatni uczestnik rekolekcji dotarł na miejsce. Dziś dzień przyjazdu, a od jutra początek oazy. Gdzieś daleko zarys krzyża na Błyszczu. Most rozciągnięty między dwoma brzegami Tylmanowej zdaje się łączyć nie tylko dwie części wsi nad Dunajcem, ale i dwa światy: oazy i pustyni. Pustyni, na którą prędzej czy później przyjdzie każdemu powrócić. 15 dni to czas, by czerpać ze źródła. Niezwykłego, bo źródła Wody Żywej.
Stoję i nasłuchuję. Ktoś gra na gitarze. Reszta śpiewa. - Skąd jesteście? - pytam. - Z Zielonej Góry, Gorzowa, Żar, Głogowa - odpowiadają głosy. - Przyjechaliście pociągiem? - Tak. Dziś rano. Całą noc na korytarzu. - Warto? - Patrzą z niedowierzaniem. - Inaczej by nas tutaj nie było.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

„Ja myślę, moi drodzy, że jest bardzo głęboka prawda w tej nazwie oaza.
Bo jednak w jakimś znaczeniu życie jest pustynią. Grozi nam pustynia.
Albo inaczej powiem - groziłaby nam pustynia, gdybyśmy nie tworzyli oaz”
(ks. kard. Karol Wojtyła, 16 VII 1972 r., Tylmanowa).

Nie ma mocnych

Spoglądam na trochę zamyśloną, niebieskooką brunetkę, która siedzi obok mnie. Rozmawiamy „w czasie wolnym”. W uszach szum Dunajca. - Dlaczego przyjechałaś na oazę? - pytam. - Bo wiem, że oaza może być sposobem na życie, a ja takiego szukam. Nie jestem tu przypadkowo. Przyjechałam zrobić porządek z samą sobą. O tu, w środku. Dwa dni temu przyjęliśmy wszyscy Chrystusa jako Pana i Zbawiciela. Ja też. Teraz wiem, że jest Ktoś, kto pokieruje moim życiem. Jestem silniejsza. Mam nadzieję, że to nie stan tymczasowy. Uśmiecha się. Spoglądamy na rwący nurt. - Ja jestem na oazie już drugi raz - rzuca przechodząca obok koleżanka z pokoju mojej rozmówczyni. - Najtrudniej zdecydować się. Potem nie ma mocnych. Zawsze chce się tu wracać.

„Anima” znaczy życie

Reklama

Górska cisza. Idziemy asfaltówką wzdłuż skalistego zbocza. Pytam jednego z animatorów, co ceni w oazie. Przez chwilę milczy i patrzy przed siebie. - Wiesz. Pan Bóg pokazuje mi poprzez oazowiczów, że pod względem duchowym czasem są bogatsi ode mnie. Kiedy ostatnio byliśmy na wycieczce w górach, obserwowałem pewną grupę uczestników. Mieli dredy, glany i koszulki z Metallicą. To oni byli najbardziej przejęci tym, że strumyczek płynie i że góry są tak piękne. Dla mnie to była rutyna. Pan Bóg pokazał mi moją bezradność w moim myśleniu i w tym co robię. Na oazie można poznać samego siebie i... nie ma żadnych stereotypów.
- A rola animatora? - pytam dalej. - Animatorzy tworzą oazę. Ich zadaniem jest prowadzenie spotkań zgodnych z tematyką stopnia. Pracuje się w małych grupach. To animatorzy i ks. moderator sprawiają, że oaza staje się niezwykłym spotkaniem Pana Boga i Człowieka. Wprowadzają ludzi w duchowość poprzez modlitwę i zabawę. Animator nie może być teoretykiem. Jego zadaniem jest pokazywanie żywego Kościoła i żywego człowieka, w których swoją mocą obecny jest Chrystus. Trudna to sztuka, ale trzeba pokazać własnym życiem, że w dzisiejszych czasach jednak można żyć Chrystusem. Nie jestem wielkim społecznikiem, ale przyjeżdżam tutaj, żeby służyć. Nikt mi za to nie płaci. O to chodzi w oazie. Po III° formacji wybiera się diakonię, która ma konkretne zadanie we wspólnocie. Tu słowo „służba” nabiera wyjątkowego znaczenia i ma wiele twarzy... Animator musi być pierwszy do zmywania garów czy obierania ziemniaków. On powinien pociągać za sobą ludzi, być przykładem. No i trzeba mieć „zgadujące oczy”, tzn. wiedzieć, kiedy komuś czegoś potrzeba. W sensie duchowym, czasem i materialnym. Bardzo poważne rozmowy z uczestnikami o nurtujących ich sprawach są tu na porządku dziennym. „Anima” to po łacinie życie, dusza, oddech. Tchnąć nowy sposób na życie do duszy drugiego człowieka, oto zadanie animatora.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Świat może być piękny

Obiera nie ziemniaków na obiad. Odpowiedzialne zadanie. Jeszcze 15 sztuk i wystarczy. Dosiadam się. Tu rąk do pracy nigdy nie za wiele. Są zadowoleni. - Co w oazie jest innego niż w życiu codziennym? - pytam jedną z oazowiczek. - Obieranie kartofli - pada od razu odpowiedź. - Tu czas właściwie się zatrzymuje. Nie ma radia, telewizji, Internetu - stwierdza. Tego trochę brakuje - dodaje po chwili. Dzień jest jednak tak zaplanowany, że nie ma kiedy myśleć o ulubionym serialu czy muzyce, za którą przepadam. Czasem zapominam, jaki jest dzień tygodnia. Na oazie są ważniejsze rzeczy niż kalendarz. Tu jest Pan Bóg i ja. - Byliśmy ostatnio w pobliskim Krościenku - zaczął chłopak siedzący naprzeciwko mnie. - Zatrzymałem się przy otwartym oknie domu. Tam Wiadomości. Same złe. Pomyślałem: Dzięki Ci, Boże, że świat może być piękny i dobry.
- Czy coś się zmieni w twoim życiu po oazie? - pytam kolejną osobę. - Chciałabym. Na oazie wprowadzanie zmian nie jest trudne. Tutaj jest łatwo, ale poza Tylmanową rozpościera się inny świat. Tam trzeba być silnym i wytrwałym, żeby podążać za Chrystusem. Oaza nakierowuje życie na właściwy kurs. Po niej wiadomo, jak i w jakim kierunku podążać do celu. Ja wiem. Chciałabym wytrwać. Ostatni kartofel ląduje w wodzie.

I zawsze był tak za oazą...

Reklama

Na samym początku były u nas oazy z Tarnowa - opowiada pani Maria, mieszkanka Tylmanowej. Dziś w domu wielka radość. Syn dostał się na studia. Mąż w polu, ona pracuje chałupniczo. Szyje papucie ze skóry. Prawdziwe - jak mówi - góralskie. - Byłam w ósmej klasie, rodzice już wtedy przyjmowali oazę. Po tarnowskiej była oaza ogólnopolska, a po niej pojawiła się oaza z diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. Teraz mieszkają u nas w każde wakacje. Co roku po trzy turnusy.
- Co związanego z oazą utkwiło Pani w pamięci? - Represje władz PRL. To zapamiętam nie tylko ja, ale i wszyscy mieszkańcy wsi. Ci z komitetu kontrolowali i nic im nie pasowało. Niewłaściwe były szamba, piorunochrony, metraż pokoi. Gdy do wsi miało przyjechać ZOMO, część młodych wychodziła w góry. Liczba osób w pokojach się wtedy zgadzała. Pytali: Co oni tu robią? Mówiliśmy: pracują z nami w polu, a po pracy się modlą. Jeśli byłoby inaczej, słono by nas opodatkowali. My się nie poddaliśmy. Proszę popatrzeć. - Spoglądam. Zniszczona kartka. Dokument z datą 29 IX 1977 r. „Zostałem poinformowany (...), że stał się Pan przedmiotem szykan ze strony miejscowych władz (...) z powodu przyjęcia do swojego domu na zamieszkanie młodzieży katolickiej (...). Nakładanie kar przez Kolegium ds. Wykroczeń za udzielanie gościny uczestnikom rekolekcji należy uznać za nadużycie władz administracyjnych do celów prześladowania religijnego (...). Ze swojej strony zapewniam, że nie zaniedbamy żadnych legalnych środków, aby zaprotestować u najwyższych czynników państwowych (...), przeciw tego rodzaju nadużyciom prawa w naszej Ojczyźnie”. Uwagę przyciąga część końcowa pisma. „Z całego serca Panu i całej rodzinie błogosławię, życząc wytrwania na drodze życia zgodnego z Ewangelią. Ks. Karol kard. Wojtyła, metropolita krakowski”. To robi wrażenie. Podpis własnoręczny. - A i on był kiedyś u nas. I pił kwaśne mleko. Spał tam na górze jedną noc, bo na plebanii prąd wyłączyli. Była burza z piorunami - pamiętam. Spał, o tam, w środkowym pokoju. Kiedy było konklawe wszyscy byli bardzo przejęci. Mój tatuś tak mówił do siebie przed telewizorem: „Nie mogliby tak naszego kardynała Wojtyłę wybrać?”. Za chwilę jego marzenie się spełniło. Dla nas to była wielka radość, bo i w naszym domu spał. I zawsze był tak za oazą.

Tak jak i te góry

- Warunki mieszkaniowe na samym początku były trudne. Miska do mycia na środku podwórka, wychodek na dworze, nie było łazienek. W Dunajcu się kąpali. Dziś tutaj jest jak wszędzie. Inny świat, inaczej niż kiedyś - opowiada dalej pani Maria. - A co oaza daje góralom? - pytam. - Mamy wsparcie finansowe, ale przede wszystkim modlitwę. Ona jest nam bardzo potrzebna. Tutaj żyje się ciężko, właściwie z dnia na dzień. Jesteśmy dumni, że mamy w Tylmanowej oazę. Gdy idziesz w pole, a ktoś ci powie „Szczęść Boże”, to aż dostajesz chęci do życia. Oaza jest nasza, tak jak i te góry.
Piętnastoletnią Martę pytam, co szczególnie lubi na oazie. - Spotkania grupowe i Namiot Spotkania - odpowiada. - Tutaj zrozumiałam, jak bardzo rozważanie słów Pisma Świętego może zbliżać do Boga. On mówi w ciszy i ja to czuję. - A góry? - Idzie się trudno. Jest wiele przeszkód. Tak jak w życiu. Jest błoto i są kamienie. Raz jest lepiej, raz gorzej. Gdy ci trudno, zawsze pojawiają się ludzie, którzy pomogą, choć ty myślisz sobie: Nie dam rady. Z kimś łatwiej dojść na szczyt. A na szczycie cel naszej wędrówki... można odetchnąć. Tak jak w niebie wśród aniołów.

* * *

Serdeczność górali i zachwyt pięknem gór. Pierwszy turnus. Ostatni dzień. - Już świta. Pięknie tu nad Dunajcem. - Wiesz, tutaj można dostrzec Pana Boga w każdym listku i każdej trawce. We wszystkim. On to tak misternie i bajecznie urządził, bo wiedział, że my będziemy go tu szukać - tutaj w Tylmanowej. Wrócę tu za rok, choćby po to, żeby stanąć na tym moście i usłyszeć: „Dobrze, że jesteś”. Teraz przekraczam Dunajec. - Śmiało. - Wracam na pustynię. Ja - zupełnie nowa. Do zobaczenia po tamtej stronie. - Do zobaczenia.

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wigilia może być dniem wolnym jeszcze w tym roku - apeluje PiS

2024-11-14 13:37

[ TEMATY ]

sejm

wigilia

projekt

PiS

wolna Wigilia

Karol Porwich/Niedziela

Posłowie PiS zapowiedzieli, że będą zwracać się do szefów sejmowych komisji o jak najszybsze zajęcie się projektem o ustanowieniu Wigilii dniem wolnym od pracy. Dajmy Polakom wolną Wigilię już w tym roku - wzywał w czwartek poseł PiS Paweł Jabłoński.

Sejm w piątek skierował projekt Lewicy o ustanowieniu Wigilii dniem wolnym od pracy do dwóch komisji: polityki społecznej i rodziny oraz gospodarki i rozwoju.
CZYTAJ DALEJ

CBA zatrzymało prezydenta Wrocławia. W tle Collegium Humanum

2024-11-14 14:08

[ TEMATY ]

CBA

prezydent Wrocławia

Collegium Humanum

Adobe.Stock

Dzisiaj rano agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymali prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka - potwierdził w mediach społecznościowych rzecznik szefa MSWiA Jacek Dobrzyński.

Sprawa ma dotyczyć podejrzenia przestępstw i nieprawidłowości w Collegium Humanum. Zatrzymanie urzędnika miało miejsce na polecenie prokuratury.
CZYTAJ DALEJ

Bp Krzysztof Włodarczyk: Jezus nie uczył matematyki, ale jak mnożyć talenty

2024-11-14 19:32

[ TEMATY ]

Jezus

Bp Krzysztof Włodarczyk

matemtyka

Karol Porwich/Niedziela

Bp Krzysztof Włodarczyk

Bp Krzysztof Włodarczyk

„Jezus nie uczył matematyki, ale jak mnożyć talenty” - mówił w kościele św. Kazimierza Królewicza w Kruszynie biskup Krzysztof Włodarczyk, który przewodniczył Mszy św. z okazji 100-lecia polskiej szkoły w tym miejscu.

Placówce patronuje bł. kard. Stefan Wyszyński. „Tylko orły szybują nad graniami i nie lękają się przepaści, wichrów i burz. Musicie mieć w sobie coś z orłów” - cytował bp Krzysztof Włodarczyk słowa Prymasa Tysiąclecia, które ten wypowiedział w 1966 roku w Gnieźnie. - Dziękujemy za tych, którzy tworzyli tę szkołę, w niej pracowali, uczniów. Dziękujemy za wszystkich, którzy wymagali od nas. Bójmy się ludzi, którzy niczego od nas nie wymagają. Bójmy się, bo mają oni problem z miłością. Bo jak ktoś naprawdę nas kocha, to mu na nas zależy i wymaga - mówił w homilii bp Włodarczyk.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję