Niedziela Palmowa wywołuje w nas skojarzenia zazwyczaj pozytywne.
Jakiś wpływ na to mają doświadczenia życia rodzinnego, bo raczej
lubimy święta. Dochodzą do tego wiosenne zjawiska w przyrodzie, które
nastrajają nas optymistycznie do życia. Chyba każdy czuje się młodszy,
gdy trzyma w garści kilka gałązek - pierwociny tegorocznej zieleni.
A dodatkowo tych parę gałązek daje nam swoisty komfort moralny wypływający
z utożsamienia się z rzeszami wiwatującymi na cześć Chrystusa wjeżdżającego
na osiołku do Jerozolimy. Symboliczne palemki - eleganckich i drogich
płaszczy nie będziemy słać na ziemię - są zewnętrznym wyrazem odcięcia
się od złowrogiego tłumu, który żąda śmierci Chrystusa. Jakbyśmy
chcieli zapomnieć, że przyczyną męki Zbawiciela jest nasz grzech.
Ale czy to pierwszy raz kilka zielonych listków ma zakryć ludzką
sromotę? A co zrobił Adam po grzechu?
Obrzędy poświęcenia palm, dodatkowo utrwalone w materialnym
znaku, który zabieramy do naszych domów, są na tyle barwne i ciepłe
emocjonalnie, że dużo bardziej koncentrują naszą uwagę niż statycznie
odczytany i budzący poczucie winy opis Męki Pańskiej. Pewnie dlatego,
w tradycji ludowej, ostatnia niedziela Wielkiego Postu nazywana jest
Palmową, mimo że Liturgia Kościoła kładzie tego dnia większy nacisk
na tajemnicę odkupieńczej Męki i Śmierci Chrystusa. Wspomnienie wjazdu
do Jerozolimy zostało przesunięte w miejsce obrzędów wstępnych i
stanowi jakby preludium, na tle którego jeszcze mocniej rysuje się
dramat Judaszowej zdrady, Piotrowego zaprzaństwa i opowiedzenia się
tłumu po stronie Barabasza. W sercu wrażliwego uczestnika liturgii
powinno się wtedy zrodzić pytanie o rolę odgrywaną w tej Pasji. Może
palma w moim ręku jest nieaktualnym rekwizytem, jeśli już zmieniłem
front i przez grzech, tchórzostwo lub bierność mam swój udział w
wyroku na Jezusa? Może obrzęd spalenia palm powinien następować zaraz
po odczytanej Pasji, nie czekając na Środę Popielcową?
Liturgia Niedzieli Palmowej została tak ukształtowana,
aby wiernym pojawiającym się w kościołach wyłącznie w niedziele i
święta, umożliwić przeżycie w jeden dzień całej tajemnicy Wielkiego
Tygodnia. To nagromadzenie treści powoduje, że sprawy najważniejsze
mogą ulegać przesłonieniu przez obrzędy bardziej widowiskowe. Dlatego,
choć nie jest to nakazane prawem kościelnym, warto przyjść również
na Mszę Wieczerzy Pańskiej i na Liturgię Męki Pańskiej i na Wigilię
Paschalną, gdy serce i ręce nie są już zajęte palmami. W te dni przychodzą
do świątyń ludzie, którzy praktyki religijne spełniają z miłości,
a nie tylko dla wypełnienia przykazań.
Pomóż w rozwoju naszego portalu