Eucharystia z ks. Juliuszem Lasoniem, kapelanem Szpitala im. Kopernika w Łodzi i ks. prałatem Marianem Stochniałkiem, sprawowana tradycyjnie dwa razy w roku ( wiosna i jesień) w kościele sióstr Bernardynek w Wieluniu, gromadzi na modlitwie ludzi doświadczonych chorobą nowotworową, członków ich rodzin, przyjaciół. Tak było i tym razem. Inicjatorem tych „przedziwnych” Mszy św. jest Stowarzyszenie „Po prostu żyj” stworzone i kierowane przez Elżbietę Caban. Msza św. w dniu 23 X br. to wielka modlitwa o powrót do zdrowia ludzi dotkniętych chorobą nowotworową, leczonych i wyleczonych, ale także modlitwa o zbawienie wieczne dla tych członków Stowarzyszenia, którzy nie wygrali z chorobą i już są po drugiej stronie.
Uczestnikami Eucharystii byli przede wszystkim chorzy ze Stowarzyszenia „Po prostu żyj”, przyjaciele z Łodzi, a wśród nich pan Tadeusz, człowiek doświadczony chorobą nowotworową kręgosłupa, człowiek, który doświadczył, jak powiedział, cudu spotkania Jezusa i zarazem cudu uzdrowienia, nie tylko ciała, ale i duszy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
To właśnie pan Tadeusz, na prośbę celebrującego Eucharystię ks. Juliusza, wygłosił w miejsce homilii swoje świadectwo, w którym mówił o wielkim zaufaniu do Jezusa w chwili, gdy otrzymał fatalną diagnozę i w jego mniemaniu wyrok. Cud stał się w momencie, kiedy zrozumiałem, że muszę bardziej się modlić i zaufać, tak jak czyniła to moja żona Beata…. Udana operacja, po trzech latach nawrót choroby i niedowład nóg, wózek inwalidzki, ale Bóg działał. Znaki, które od Niego otrzymywałem- to poświęcenie mojej żony i pojawienie się chyba najlepszej fizjoterapeutki, która leczyła nie tylko moje nogi, ale rozmowami o Bogu, także moją duszę. Po czterech latach zacząłem chodzić. Dziś nie wiem jak mam dziękować Bogu i ludziom, którzy poprzez wspólnotową modlitwę moje zdrowie wyprosili. Dziś, powiedział dający świadectwo Tadeusz, mogę z radością zawołać „Chwała Panu”, który pozwolił mi uwierzyć w to, że jest i działa. Aby Bóg zadziałał, musisz Mu na to pozwolić….Niech to moje świadectwo, maleńki dar serca, będzie dla was umocnieniem i nadzieją na cud i łaskę zdrowia, dodał. Ks. Lasoń dziękując Tadeuszowi za słowa pełne wiary zwrócił uwagę na rolę rodziny w sytuacji choroby, i innych doświadczeń. Bez wsparcia rodziny chorobę trudniej znosić. Rodzina obok „Miłości” to w przypadku chorych najskuteczniejsze lekarstwo…
Ilu z nas, pytał na zakończenie Eucharystii ks. Lasoń, tak potrafi zaufać Bogu, by wszystkie swoje pragnienia, zwątpienia, doświadczenie choroby, czasem trudne, bo chemioterapia, bo radioterapia przedstawić Bogu i pozwolić zadziałać Jego Łasce? A przecież na każdy cud, także na cud zdrowia, wymodlony i wyproszony, trzeba cierpliwie czekać. Cud nie zdarza się nagle, dzieje się powoli. Doświadczyć go może ten, kto jest w stanie przebaczyć swojemu wrogowi, kto umie cierpliwie dźwigać swój krzyż…, Kto z nas, po tej Eucharystii, po przyjściu do domu, uczyni rachunek sumienia, chwyci za telefon i zadzwoni do kogoś, z kim od dawna nie rozmawiał?
Wspaniałym wspólnotowym przeżyciem było jak zwykle stworzenie łańcucha rąk i wspólna modlitwa za chorych.