Reklama

Wspomnienia z pielgrzymki

Warto pielgrzymować

Niedziela kielecka 32/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Nie pamiętam, kiedy pierwszy raz poszedłem na pielgrzymkę do Częstochowy. Na pewno było to w szkole podstawowej. Na pielgrzymkę zabrało mnie rodzeństwo. Przypominam sobie pierwszy dzień - szliśmy i szliśmy. Nigdy wcześniej nie przeszedłem tylu kilometrów w ciągu jednego dnia. Przed tarnowską katedrą żegnał nas bp Ablewicz. Pamiętam tłumy ludzi, z trudem mieszczące się w wąskich uliczkach starego miasta.
Po pierwszym dniu (przeszliśmy 32 km) miałem dość. Humoru nie poprawił mi deszcz, który przed wieczorem lał, jakby się oberwała chmura. Zasnąłem szybko i jeszcze szybciej zbudził mnie okrzyk: "Pobudka!!!". Myślałem, że to żart. No bo kto przy zdrowych zmysłach budzi ludzi o piątej nad ranem, gdy na dworze ciemno, pada deszcz i każdy jest zmęczony, jakby przerzucił sześć ton węgla? Kolejne dni przyzwyczaiły mnie do wczesnego wstawania, spania w stodołach, upału i bąbli na nogach.
Czas pielgrzymki szybko minął. W pamięci zostały mi Godzinki i cudowne chwile, których nigdy nie zapomnę. Na kolejne pielgrzymki nie musiałem już zabierać śpiewnika - wszystkie piosenki i pieśni miałem w jednym palcu.
Po pielgrzymkach tarnowskich były radomskie. Tu także "zawinił" mój brat - bo pielgrzymki z Tarnowa były "za krótkie", a w Radomiu przewodnikiem jednej z grup był o. Bloch, sercanin - więc warto było iść. Szedłem. O. Bloch był świetnym organizatorem. Zawsze w południe przygotowano obiad. W czasach, gdy o mięsie można było pomarzyć, w zupie znajdowała się "wkładka mięsna". W piątki była zupa szczawiowa. Szliśmy bocznymi drogami, przez lasy, pola. Gdy świeciło słońce, każdy chciał iść z przodu, by nie wdychać kurzu, którego tumany unosiły się nad całą grupą. Apele: "podnosimy nogi wyżej" - nie dawały rezultatu. Gdy padał deszcz, kurzu nie było, lecz błotem byliśmy ubrudzeni do pasa. Cudownie wspominam ten czas. Pamiętam chwile, gdy docierało do mnie, że już koniec, że trzeba wracać, a chciałoby się jeszcze. Jasna Góra zawsze była za blisko.
Pielgrzymki kieleckie traktowałem z przymrużeniem oka. Takie krótkie, tak mało kilometrów. To nie dla mnie. Jednak "wartość pielgrzymki" nie zależy od ilości kilometrów - wtedy najwartościowszą byłaby ta idąca na Jasną Górę ze Szczecina.
Wybrałem się na pielgrzymkę, może nie z potrzeby serca, lecz z obowiązku - jako dziennikarz. Pojechałem samochodem, by przygotować relację. Dzień chylił się ku zachodowi, mieliśmy wracać do domu. A tu w jednym z kościołów parafianie przygotowali przedstawienie o tematyce religijnej. Trzeba było to zobaczyć. Gdy jechaliśmy do kościoła zatrzymała nas grupka młodzieży. Oczywiście pielgrzymi. Byli zmęczeni i prosili o podwiezienie te kilka kilometrów. Grupka prosiła nas też o to, by mogła się z nami zabrać, gdy będziemy wracać do Kielc. Zgodziliśmy się. Mieli czekać w umówionym miejscu i o umówionym czasie.
Szybko wracaliśmy do Kielc, lecz te kilka chwil wystarczyło, bym zwrócił uwagę na jedną z dziewczyn. Zobaczyłem ją dzień później na placu przed katedrą. Namówiła mnie wtedy, bym poszedł na pielgrzymkę.
Droga do Częstochowy była bardzo krótka, za krótka. Potem były telefony, spotkania i...wreszcie ślub.
Ilekroć przychodzi sierpień, przypomina mi się ten czas sprzed blisko dziesięciu laty. Pielgrzymka - to słowo ma dla mnie inny wymiar, bo na niej poznałem moją żonę i matkę moich trzech synów.
Czy małżeństwa osób, które spotkały się na pielgrzymce, są inne, lepsze? Czy jest im łatwiej? Nie wiem. Życie zaskakuje chyba wszystkich jednakowo, a recepta na wspólne trwanie w związku jest zawsze taka sama: zrozumienie, miłość i przebaczenie. Chociaż prawdą jest, że może nam jest łatwiej, ponieważ podobnie patrzymy na życie, mamy wspólne poglądy na wiele spraw i, jak pisał Mickiewicz - "co jedno pomyśli, to odgadnie drugie". Pielgrzymka była dla nas dobrą lekcją przygotowania do życia w rodzinie.
W ubiegłym roku byłem świadkiem, jak na pielgrzymce bp Kazimierz Ryczan błogosławił nowe małżeństwo. Przeszło trzy tysiące osób zgromadzonych na placu im. Jana Pawła II obok kieleckiej katedry, słuchało ich przyrzeczenia małżeńskiego. Anna z Oblęgorka i Zbigniew ze Strawczyna trzykrotnie szli na Jasną Górę z grupą biało-pomarańczową. Postanowili, że właśnie podczas pielgrzymki wypowiedzą słowa małżeńskiej przysięgi. Ks. bp Kazimierz Ryczan, w wygłoszonej wówczas homilii mówił do nich m.in.: "Na fundamencie wiary wznosić będziecie ściany waszego małżeńskiego domu - budulcem tego domu będzie miłość. Mieszkanie można kupić z dnia na dzień, mieszkanie mogą darować rodzice - domu nie można kupić za żadne pieniądze. Dom należy zbudować, z miłości, życzliwości, cierpienia, przebaczenia, ofiary, modlitwy, cierpliwości i pracy".
Widziałem wiele innych małżeństw, których miłość zrodziła się na pielgrzymce. Większość z nich żyje przeciętnie, ma kilkoro dzieci i zmaga się z trudnościami życia tak jak my wszyscy. Nic nadzwyczajnego - można powiedzieć. Jednak właśnie w tych rodzinach jest coś, co odróżnia je od reszty. Oni wiedzą, że dom należy zbudować "z miłości, życzliwości, cierpienia i przebaczenia, ofiary, modlitwy, cierpliwości i pracy".
Ilekroć przychodzi sierpień i kielecka pielgrzymka wyrusza z Wiślicy na Jasną Górę, przypomina mi się ten czas sprzed blisko dziesięciu laty i są to jedne z moich najpiękniejszych wspomnień.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Trener Hiszpanów: Bez Boga nic w życiu nie ma sensu

2024-07-15 12:59

[ TEMATY ]

świadectwo

PAP/EPA/FRIEDEMANN VOGEL

Hiszpania zasłużenie wygrała wczoraj z Anglią w finale Mistrzostw Europy w piłce nożnej na Stadionie Olimpijskim w Berlinie. Trener Hiszpanii Luis de la Fuente wyznał swoją wiarę kilka dni temu w wywiadzie dla Cope, internetowej strony Konferencji Episkopatu Hiszpanii.

Dziennikarka zapytała Luisa de la Fuente: "Czy jesteś przesądny? Czy masz jakiś tik?”. Kiedy odpowiedział przecząco, odpowiedziała: „Ale zawsze czynisz znak krzyża”. Luis de la Fuente odpowiedział „Tak, ale to nie jest przesąd. To wiara”.

CZYTAJ DALEJ

Matka Boża Szkaplerzna

16 lipca przypada w liturgii Kościoła wspomnienie Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel. Dzień ten nazywany jest często dniem Matki Bożej Szkaplerznej, gdyż bezpośrednio wiąże się z nabożeństwem szkaplerza.

Historia szkaplerza karmelitańskiego sięga XII w. Duchowi synowie proroka Eliasza prowadzili życie modlitwy na Górze Karmel w Palestynie. Nazywali się Braćmi Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel. Z powodu prześladowań przenieśli się do Europy. Kościół uznał ich regułę życia i dał prawny początek Zakonowi Karmelitów, który promieniował przykładem świętości w nowym dla siebie środowisku, ale nie uniknął też określonych trudności. Wtedy odznaczający się świętością generał zakonu, angielski karmelita św. Szymon Stock, zmobilizował swoich braci i zawierzając się Maryi, prosił Ją o pomoc. Jak podają kroniki, gdy modlił się słowami antyfony Flos Carmeli ( Kwiecie Karmelu) w nocy z 15 na 16 lipca 1251 r. ukazała mu się Maryja w otoczeniu aniołów i wskazując na szkaplerz, powiedziała: "Przyjmij, najmilszy synu, Szkaplerz twego zakonu jako znak mego braterstwa, przywilej dla ciebie i wszystkich karmelitów. Kto w nim umrze, nie zazna ognia piekielnego. Oto znak zbawienia, ratunek w niebezpieczeństwach, przymierze pokoju i wiecznego zobowiązania". Nabożeństwo szkaplerzne, praktykowane początkowo tylko we wspólnotach karmelitańskich, bardzo szybko rozpowszechniło się wśród ludzi świeckich i duchowieństwa.

Do nabożeństwa szkaplerznego przywiązane są przywileje uznane przez Kościół jako objawione przez Maryję:

CZYTAJ DALEJ

UE: Parlament Europejski wybrał Robertę Metsolę na przewodniczącą

2024-07-16 12:57

[ TEMATY ]

parlament europejski

PAP/EPA/RONALD WITTEK

Parlament Europejski w Strasburgu we wtorek wybrał Robertę Metsolę na przewodniczącą. Maltanka obejmie tę funkcję na następne dwa i pół roku. Będzie to jej druga kadencja na tym stanowisku.

W głosowaniu wzięło udział 699 europosłów, z których 562 opowiedziało się za Metsolą. Jej kontrkandydatka, Hiszpanka Irene Montero z Lewicy, otrzymała 62 głosy. Europosłowie oddali 76 głosów nieważnych.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję