Reklama

Polska

Grecki biskup: Unia Europejska to stado wilków, które chce rozszarpać najsłabszego

Nie ma Unii Europejskiej, jest stado wilków, które chce rozszarpać najsłabszego, czyli Grecję - uważa bp Franghískos Papamanólis. W rozmowie z KAI przewodniczący Świętego Synodu Greckich Hierarchów Katolickich (czyli konferencji episkopatu Grecji) mówi o gospodarczej niekompetencji premiera Aleksisa Ciprasa, a także o problemach maleńkiego Kościoła katolickiego, który nie jest nawet obecny w całym kraju.

[ TEMATY ]

polityka

Unia Europejska

EU flags/pl.fotolia.com

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KAI: Grecja przeżywa obecnie bardzo trudny okres swej historii...

- Sytuacja polityczna jest tragiczna. Grecy z rozpaczą przeżywali długi okres negocjacji w sprawie warunków pomocy finansowej dla ich zagrożonego bankructwem państwa. Grecja stała sama naprzeciw całej Unii Europejskiej. Jej kraje postępują egoistycznie, każdy ma na myśli tylko własne interesy, a nie Unię Europejską jako całość. Tak naprawdę żaden z nich nie chce wyjścia Grecji ze strefy euro, ale nie dlatego, że nie chce stracić Grecji, tylko z tego powodu, że Grexit nie jest dobry dla jego gospodarki.
Bez wątpienia Grecja znajduje się w tej sytuacji z winy ludzi nią rządzących. Jednak obecnie państwa europejskie próbują wyciągnąć własne korzyści z greckiego kryzysu, zupełnie nie interesując się niedolą, w jakiej pogrążony jest nasz naród. To już nie jest Unia Europejska, tylko stado wilków, które chce rozszarpać najsłabszego.
Brakuje ducha solidarności, który leżał u podstaw tworzenia instytucji europejskich. Ale tego ducha brakuje również w Kościele. Nie doświadczyliśmy nawet wyrazów solidarności ze strony innych konferencji episkopatu.

- Do trudnej sytuacji politycznej i gospodarczej doszedł jeszcze napływ uchodźców z Bliskiego Wschodu, którzy dostają się do Grecji z sąsiedniej Turcji...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- ...bo greckie wyspy są położone najbliżej Turcji. Na Kos imigrantów było więcej niż mieszkańców. Sprzedawcy nie otwierali sklepów, bo je rabowano. Doszło do rozruchów. Policja nie dawała sobie rady. Mieszkańcy nie mogli już normalnie żyć.
Pokazywano to w zagranicznych mediach, więc turyści zaczęli anulować swe przyjazdy i miejsca w hotelach. W całej Grecji odwołano 160 tysięcy rezerwacji. Ile stracili ludzie, którzy czekali, że latem dzięki turystom zarobią na życie przez resztę roku?
Podobna sytuacja była na wyspie Limnos. Tam także imigrantów było więcej niż mieszkańców, którzy nawet zapowiedzieli, że w proteście nie zamierzają głosować we wrześniowych wyborach parlamentarnych.
Problem jest ogromny. Staramy się pomóc, ale nasze możliwości są bardzo skromne. Apelujemy więc do rządzących. Nasza konferencja episkopatu napisała list do Europejskiego Banku Centralnego, do Komisji Europejskiej, do Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Na moją prośbę przewodniczący Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej kard. Reinhard Max interweniował w Komisji Europejskiej.

- A jak Ksiądz Biskup ocenia działania premiera Aleksisa Ciprasa?

- Cipras ma dobre intencje, chce pomóc najuboższym i najsłabszym, ale jest niekompetentny. Nie ma pojęcia o gospodarce. A jednocześnie jest przekonany, że wie, co tak naprawdę znaczą propozycje, jakie otrzymuje z Brukseli. Podpisuje to, co jego doradcy mówią, żeby podpisał.
Gdyby od początku rozumiał, jaki cios zada turystyce, a co za tym idzie - gospodarce kraju, nie zwołałby 26 czerwca referendum w sprawie przyjęcia lub odrzucenia warunków zagranicznej pomocy. Odbyło się ono 5 lipca, a następnego dnia tylko na Krecie anulowano 60 tysięcy rezerwacji. Tymczasem turystyka jest głównym działem gospodarki Grecji!

- Grecja potrzebuje pomocy, a tymczasem oczekujemy od niej, że pomoże uchodźcom i imigrantom z Bliskiego Wschodu...

Reklama

- Zanim się zaczął kryzys na Bliskim Wschodzie, od 1990 roku napływali do nas imigranci z innych krajów Europy. Było to niedługo po wstąpieniu Grecji do Unii Europejskiej i wkrótce po upadku komunizmu. Jako pierwsi masowo przyjeżdżali do Polacy, w sumie około 250 tysięcy. Większość z nich wróciła już do Polski, ale część się tu osiedliła: kupili ziemię, zawarli małżeństwa, ich dzieci chodzą tu do szkół...
Niestety, konferencje episkopatu nie robią nic dla migrantów ze swoich krajów. Pozostają głuche na nasze prośby. Tylko niektórzy biskupi i zgromadzenia zakonne przysłali po kilku księży. Na przykład abp Józef Michalik z Przemyśla i abp Edward Ozorowski z Białegostoku dali po dwóch. Ale już tych, którzy tu przyjechali musi utrzymać maleńka konferencja episkopatu Grecji.
W Kościele katolickim wszyscy mówią o solidarności, więc okażcie ją naszemu małemu Kościołowi! Liczymy zwłaszcza na wielkie konferencje episkopatu: Włoch, Niemiec, Francji, Polski...

- Jaka jest specyfika Kościoła katolickiego w Grecji?

- Jesteśmy Kościołem mniejszościowym, żyjącym w otoczeniu prawosławnych, i Kościołem migrantów. Maleńkim Kościołem, który nie jest nawet obecny w całej Grecji, a jedynie na niektórych wyspach, w Atenach i kilku innych miastach. Katolicy greccy stanowią zaledwie pół procenta społeczeństwa - około 50 tysięcy wśród 11 milionów mieszkańców. Wraz z imigrantami, głównie z Polski i Albanii, jest nas 3,5 procenta.
Grecy są więc wśród tutejszych katolików mniejszością, jest ich tylko 18 procent. Pozostałe 82 procent wiernych to obcokrajowcy. Również większość księży przyjechała z zagranicy. Nie mamy powołań kapłańskich i zakonnych, także do zgromadzeń żeńskich.
Wiele razy pisałem do konferencji episkopatów, głównie polskiej i albańskiej, ostrzegając, że kiedy imigranci wrócą do swoich krajów nie będą już katolikami, bo tutaj mieszkają nieraz sto kilometrów od swego kościoła parafialnego. Czy pokonają w sumie 200 kilometrów, żeby uczestniczyć w niedzielnej Mszy?
Na Krecie pracuje wspaniały polski ksiądz, Daniel Stankiewicz, proboszcz w Heraklionie, który w sobotę i w niedzielę przejeżdża 360 kilometrów, żeby zapewnić Mszę św. w pięciu kościołach. Jest naprawdę bardzo dzielny.

- A czy istnieje jakaś współpraca z Kościołem prawosławnym?

- Kiedy prawosławni są silni w jakimś kraju, dominują i chcą dominować sami. A kiedy są słabi, stają się filokatoliccy.
Prosimy ich o pomoc, odwołując się do zasady wzajemności. Potrzebujemy kapłanów i kościołów. Kapłanów prawosławni dać nam oczywiście nie mogą, za to mają tyle nieczynnych świątyń! W wielu miastach Włoch otrzymali kościoły od katolików, więc niech dadzą albo przynajmniej użyczą swe zamknięte kościoły katolikom w Grecji. Ale tylko dwóch biskupów prawosławnych pozwoliło nam na korzystanie z trzech kościołów: dwóch na Krecie i jednego na Peloponezie.
Rozmawiał Paweł Bieliński (KAI)

2015-10-01 10:02

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Marsz „Obudź się, Polsko”

W jakim żyjemy państwie, skoro były minister Skarbu Państwa Aleksander Grad z PO (z wykształcenia geodeta, obecnie dobrze opłacany szef dwóch państwowych spółek jądrowych) sprzedał budynek, w którym znajduje się Instytut Pamięci Narodowej. Aby było jaśniej: sprzedał budynek razem z urzędem! To niebywały skandal, pokazujący, jak Platforma Obywatelska traktuje bardzo ważny, ustawowy urząd, podlegający Sejmowi. Można już mówić o jego stopniowej likwidacji. Esbecy zacierają ręce z radości. Nie słyszałem, aby na ten temat wypowiedział się premier, bo to przecież on jest odpowiedzialny za to, co czynią jego ministrowie. Cóż, zapewne z tą odpowiedzialnością premiera Donalda Tuska jest tak jak z wszystkimi jego obietnicami - kończy się na słowach. Czyż nie tak było z porównaniem naszej gospodarki do „zielonej wyspy”, gdy tymczasem rosły bezrobocie i bieda? Ciekawostka: wertując informacje gospodarcze sprzed kilku lat, odkryłem, że kiedy premier Donald Tusk chwalił się w 2009 r., że jesteśmy zieloną wyspą Europy, że nie daliśmy się pokonać kryzysowi, to taki sam wzrost gospodarczy miała również... Grecja. Nie piszę tego, by nas straszyć Grecją, ale czekając na tzw. jesienne exposé premiera, jestem ciekawy, jakich znowu użyje porównań i sztuczek, aby zatrzeć tzw. taśmy Serafina, które uruchomiły dyskusję nad skalą upartyjnienia państwa i korupcji politycznej, oburzyły gros społeczeństwa. Nie weźmie też premier odpowiedzialności za „złoty przekręt” firmy Amber Gold - typowy przykład mafijnego układu ponad strukturami państwa - ponieważ obarczono nią kilku sędziów, którzy wydali błędne decyzje. A przecież tysiące poszkodowanych osób wie, że zawiodło na całej linii państwo i jego służby. Jednak cierpliwość społeczna wyczerpuje się, o czym świadczą marsze w polskich miastach w obronie Telewizji Trwam na multipleksie. Takich marszów nie było od lat, a dokładniej od czasów powstania „Solidarności”. Takich protestów w Polsce jeszcze niedawno nikt by się nie spodziewał. A wszystko zaczęło się od wspomnianego wykluczenia katolików z cyfryzacji. Skoro nie pomógł ponaddwumilionowy listowny protest do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, o wolność zaczęto walczyć na ulicach. Co ważne, włączyła się do tej walki Polonia na całym świecie. Manifestacje są organizowane pod ambasadami i konsulatami polskimi w różnych krajach świata. Ale czy to przekona rządzących o jaskrawej dyskryminacji katolików, ba, nie tylko katolików, ale wszystkich Polaków? Czy rządzący dopuszczą do głosu prawdę innych? To już nie jest tylko walka o Telewizję Trwam na multipleksie. Ona obudziła miliony Polaków z uśpienia, przełożyła się na świadomość ludzi, że likwidowana jest obecność państwa w szkole, w ochronie zdrowia, w gospodarce, w polityce zagranicznej… że rządzący traktują Polskę jak prywatne ranczo. Oczywiście, rządzący są wystarczająco sprytni, aby z pomocą armii urzędników oraz usłużnych mediów raz zdobytej władzy nie oddać. Dlatego, lękając się dalszych marszów, przegłosowano w Senacie prezydencką nowelizację ustawy o zgromadzeniach, ograniczającą wolność zgromadzeń publicznych. Prezydent Bronisław Komorowski, cieszący się rzekomo najwyższym poparciem społecznym, jest za stopniowym wprowadzaniem państwa policyjnego. Przykład: w demonstrantów najbardziej uderza zapis, na mocy którego odpowiedzialność za zachowanie ładu w trakcie manifestacji przeniesiona zostaje ze służb porządkowych na organizatora zgromadzenia, zaś pozostawienie kwestii legalności danej demonstracji - w gestii woli urzędników. Ustanowiono horrendalnie wysokie kary grzywny: nawet do 7 tys. zł dla organizatora, jeśli w interpretacji policji dostatecznie nie zapobiegł zakłóceniom porządku publicznego, i 10 tys. zł grzywny dla uczestnika, który nie podporządkował się poleceniom wydawanym przez organizatora. Póki ustawa nie weszła w życie, zaprotestujmy w Warszawie przeciw: antyrodzinnej polityce rządu, rozrostowi biurokracji, nepotyzmie w spółkach Skarbu Państwa, katastrofalnemu zadłużaniu państwa, przeciw wzrostowi podatków, likwidowaniu gospodarki, obrażaniu uczuć ludzi wierzących. W tym celu organizowany jest drugi ogólnopolski marsz w obronie wolnych mediów, a zarazem marsz przeciwko złym rządom Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Głównym organizatorem marszu jest Rodzina Radia Maryja, a współorganizatorem - Prawo i Sprawiedliwość. Także komisja krajowa NSZZ „Solidarność” zaapelowała 28 sierpnia do swoich członków i sympatyków o udział w proteście. Warto już dziś zarezerwować sobotę 29 września, aby wziąć udział w Warszawie w tym marszu. A w najbliższym czasie odbędą się marsze w obronie Telewizji Trwam m.in. na terenie województwa śląskiego: 15 września w Mysłowicach, 22 września w Zabrzu i 7 października w Sosnowcu.
CZYTAJ DALEJ

Warszawa: Marsz "z różańcem w ręku" w obronie wiary

2024-10-07 07:26

[ TEMATY ]

marsz

Warszawa

Karol Porwich/Niedziela

Ulicami Warszawy pod hasłem „Z różańcem w ręku” przeszedł w niedzielę marsz modlitewny. Była to manifestacja w obronie wiary, Radia Maryja i wszystkich dzieł przy nim powstałych. Jego uczestnicy modlili się także za ks. Michała Olszewskiego oraz innych więźniów politycznych.

– Dobrze, że jesteście, że podejmujecie tę modlitwę i działanie, żeby wartości ewangeliczne, Boże prawdy, były obecne w naszym życiu – podkreślił podczas Mszy św. w kościele św. Jakuba na warszawskiej Ochocie proboszcz parafii, ks. prał. Henryk Bartuszek.
CZYTAJ DALEJ

Nawrócona muzułmanka: muzułmanie przejmą z czasem kontrolę w Szwecji [WYWIAD]

2024-10-07 21:14

[ TEMATY ]

islam

nawrócenie

Jasmin Merdan/Fotolia.com

Mona Walter pochodzi z Somalii. Jest uchodźcą wojennym. Mieszka w Szwecji, gdzie z powodu ekstremizmu muzułmańskiego przyjęła chrześcijaństwo i zajęła się krytyką islamu. Za publiczne wyrażanie własnych poglądów grozi jej śmierć. Żyje pod fałszywym imieniem i nazwiskiem. Ukrywa się. Na spotkania jeździ z ochroną, pilnują jej służby specjalne. Spotykamy się najpierw w centrum handlowym w środku miasta. Chce mnie sprawdzić, ma ku temu powody, bo przykładów zabójstw za publiczną krytykę islamu w Europie nie brakuje. Spełniam jej życzenie, aby poznać przesłanie, które porusza do żywego islamskich ekstremistów.

TEKST POCHODZI Z NAJNOWSZEGO "GŁOSU OJCA PIO", ZOBACZ WIĘCEJ: glosojcapio.pl/nowy-numer
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję