Z prof. Lwem Skopem, artystą i pracownikiem naukowym Wydziału Sztuki Sakralnej Akademii Sztuk Pięknych we Lwowie, gościem kieleckich Targów SacroExpo, rozmawia Agnieszka Dziarmaga
Agnieszka Dziarmaga: - Czy w tworzeniu sztuki sakralnej ważniejsza jest doskonała technika czy cała sfera przeżywania, wynikająca z łączenia pracy z modlitwą?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Prof. Lew Skop: - Jedno i drugie jest równie ważne. Gdy nie ma techniki, nie można mówić o sztuce, a raczej o amatorszczyźnie, choć nie wykluczam eksplozji samorodnych talentów. Ale modlitwa, świadome przeżycie religijne, uczucia wywołane przez moją percepcję rzeczy i spraw świętych - są jednak nadrzędne. Obcowanie z sacrum prowadzi rękę artysty. Dlatego, gdy pracuję ze studentami w "kapłańskich sukienkach", jestem spokojny. Ich dzieło jest zawsze nasycone modlitwą i przeżyciem. Nie odmawiam tego, bynajmniej, świeckim. Wszystko zależy od poziomu ich duchowości, od umiejętności spojrzenia na temat.
- Zatem kwestia zarobkowania przez uprawianie tej sztuki jest nieistotna?
Reklama
- Wiadomo, że wszyscy musimy z naszej pracy żyć. Ale gdy twórca założy priorytetowe znaczenie pieniądza, to nigdy nie osiągnie on pułapu specyficznego, duchowego artyzmu w swych pracach. Znam sporo takich przypadków, chociaż nie słyszałem, żeby np. twórcy ikon bardzo śrubowali ceny. Jeśli odbiorca pokocha moją ikonę, na pewno ją kupi i nie będzie się uskarżał na nadmierną chęć zysku z mojej strony.
- Czy kształcenie studentów na polskich i ukraińskich uczelniach artystycznych jest podobne?
- Sądzę, że polscy studenci są lepiej przygotowani w sensie poziomu wykształcenia ogólnego, także pod względem teoretycznym. Absolwenci lwowskiej ASP są za to bezsprzecznie lepsi w rysunku.
- Dziękuję za rozmowę.