Nie udała mi się ostatnio poranna medytacja. Wszystko dlatego, że próbowałem ją odprawić w kaplicy. Trzeba było wyjść nad morze, gdzie ludzki zgiełk jest zagłuszany szumem fal, nie wiadomo
czemu nazywanych bałwanami.
Zza okna kaplicy, w katolickim skądinąd ośrodku, dobiegała głośna rozmowa nastolatków. Dwóch chłopaków i jednej dziewczyny. Konwersowali w dialekcie typowym dla wielu
młodych na wakacjach. Dziewczyna próbowała mówić pełnymi zdaniami jak licealistka. Chłopcy używali raczej równoważników zdań skonstruowanych z dwóch wyrazów, choć może dokładniej z jednego,
bo ten drugi, powtarzał się za każdym razem. Widać zastępował im spacje, przecinki, kropki, myślniki, wykrzykniki i znaki zapytania, a nawet staroświeckie: "proszę" i "dziękuję".
Tym najczęściej używanym słowem było łacińskie określenie zakrętu, skrzywienia, a także zdeprawowanej dziewczyny - córy Koryntu.
Daleko mi do niewinności św. Stasia Kostki, który - jeśli wierzyć legendom - mdlał gdy słyszał niecenzuralne słowo. Zresztą, przed święceniami praktykowałem u proboszcza, o którym
w diecezji mówią, że nie ma takiej litery w alfabecie, żeby on nie potrafił wymienić zaczynającego się od niej przekleństwa. Ale jego świntuszenie to był istny artyzm! Potrafił kogoś
besztać przez godzinę, nie powtarzając się ani razu. Gdyby nie jego język, pewnie byłby biskupem i to nie byle jakim.
Jednak to, co dochodziło zza okna kaplicy, to mizerota, aż żal. Ciągle to jedno słowo, jak pociągnięcie styropianem po szybie, albo skrzeczenie chińskiej pozytywki. I jeszcze ten chichot
dziewczyny, szczęśliwej z takiej adoracji. Widać instynkt przedłużenia gatunku był u niej silniejszy niż szacunek dla siebie samej i poczucie przyzwoitości.
Jutro pójdę się modlić przy akompaniamencie morskich bałwanów. Gdzie cisza jest harmonią dźwięków, a nie ich brakiem. Gdzie przyroda wybija rytm modlitwy, jak werbel. Chłopcy odrzucili
bowiem ofertę poszerzenia słownictwa. A dziewczyna? Może kiedyś będzie żoną jednego z nich? Szczęśliwą, bo dała poznać, jakie słowo mężczyzny sprawia jej radość. I z pewnością
przyszły mąż tego słowa jej nie poskąpi. Ale o gustach się ponoć nie dyskutuje.
Pomóż w rozwoju naszego portalu