A mowa o spektaklu alumnów III roku Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie. Po raz kolejni, warszawscy alumni nie zawiedli!
Po owacjach na stojąco, opadnięciu kurtyny i szczerej admiracji, mamy świadomość, że byliśmy nie tylko widzami, ale raczej uczestnikami wydarzenia. Wydarzenia, które długo niesiemy w sobie, które pracuje w nas nurtującymi pytaniami i zachętą do konfrontacji.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Naturalnie ciśnie się pytanie: Jak to możliwe, że tak młodym ludziom, którzy nie pamiętają epoki błogosławionych prymasa Stefana Wyszyńskiego i ks. Jerzego Popiełuszki, tak dobrze udało się oddać ducha tamtych czasów? Ile trudu musieli włożyć, aby przenieść na deski seminaryjnego teatru nie tylko klimat PRL, ale przede wszystkim – w nienarzucający się sposób zaniepokoić widza?
„Wszystkie nadzieje to Matka Najświętsza, i jeżeli jakiś program, to Ona” – mówił prymas Wyszyński w ostatnich dniach swojego życia, 20 maja 1981 r. Maryjny program, tak dyskretnie, a jednak wyraźnie wpisany w tegoroczny spektakl, to program wiary i świętości, to zaproszenie do ponownego spojrzenia na nierozerwalny związek dziejów narodu polskiego i katolicyzmu. Wszak, jak przekonywał błogosławiony, „Kościół i naród są tak mocno ze sobą zrośnięte, że stanowią jakby dwie dłonie wzajemnie się obejmujące”.
Reklama
– Kard. Wyszyński jasno pokazał, że nie można się zgadzać na tłamszenie wiary, na rugowanie jej z życia publicznego. Gdy duchowe życie kapłana kwitnie, dużo łatwiej mu przezwyciężyć wiele trudności, wytrwać w powołaniu – mówi al. Maciej Bielenda, wcielający się w postać bł. Stefana Wyszyńskiego. – Zawierzenie się Maryi było kluczowym wydarzeniem w życiu prymasa. Jego przykład pokazuje, że gdy robimy wszystko z Maryją, uświęcamy siebie i tych, którzy są w naszym otoczeniu – dodaje nasz rozmówca.
A do takiej świętości zachęca też postać bł. ks. Jerzego Popiełuszki, w rolę którego wciela się al. Bartosz Matuszewski. Błogosławiony męczennik jest dla niego przede wszystkim wzorem, jak łączyć pokorę z determinacją.
– Już będąc w wojsku, nie odpłacał nienawiścią za nienawiść, ale też nie zgadzał się na zakaz wyznawania wiary. Odważnie modlił się na różańcu, podnosił głos w imię obrony Chrystusa i podkreślał, jak wielką wartość ma prześladowanie z powodu Boga – zauważa kleryk WSD. – Wcielanie się w jego postać uczy mnie, że nie trzeba być wysokim i dobrze zbudowanym, żeby móc stawić czoło negatywnemu podejściu do Boga i Kościoła, ale najważniejsza jest odpowiednia postawa serca, silna wiara, zawierzenie Panu Jezusowi i Jego Matce, Ewangelia i świadomość, „że każde cierpienie ma sens” – zaznacza odtwórca roli ks. Jerzego.
Choć ostatni pokaz „Ikony” planowany był na 23 lutego, tak duże zainteresowanie sprawiło, że spektakl będzie można obejrzeć jeszcze w dodatkowych terminach: 1 marca o 14.00 i 16.30 oraz 2 marca o 16.00 i 19.00.
Szczegóły na https://teatr.wsdm. waw.pl.