Miasto wielu kultur
Kolejny paradoks. Kto by pomyślał, że na tak małej przestrzeni, jaką jest Litwa spotyka się tyle kultur, religii czy wyznań. W samej stolicy zjawisko to jest po wielokroć spotęgowane. Gdy 16
listopada obchodzona jest uroczystość Najświętszej Maryi Panny Ostrobramskiej - Matki Miłosierdzia, na odpustowe uroczystości przychodzą chrześcijanie wszystkich wyznań. Są katolicy różnych narodowości
i obrządków: wschodniego i zachodniego, są prawosławni, którzy także otaczają obraz ostrobramski wielką czcią. Ale są też protestanci, którzy przecież nie mają takiego kultu do Maryi
jak katolicy, ani nie czczą na co dzień świętych obrazów. Ale w Wilnie wszystko jest możliwe.
Idąc od Ostrej Bramy wzdłuż ulicy Ostrobramskiej mijamy po prawo katolicki kościół karmelitów bosych pw. św. Teresy z Avila, kościół fundowany przez Stefana Paca w XVII w., któremu
obecny kształt nadał wybitny architekt Jan Krzysztof Glaubitz. Zaraz za nim, po tej samej stronie, za murem i skromną klasycystyczną bramą stoi cerkiew prawosławna pw.
Świętego Ducha, projektowana również przez Glaubitza. Jest to cerkiew, która stale była w rękach prawosławnych i pozostała głównym centrum prawosławia w Wielkim Księstwie
Litewskim. Była ona czynna także w czasach powojennych, a tutejszy monaster był jedynym czynnym klasztorem na Litwie. Najcenniejszym wyposażeniem wnętrza jest wspaniały późnobarokowy,
wielokondygnacyjny ikonostas. Mieliśmy ogromne szczęście, bo znaleźliśmy się w świątyni podczas porannego nabożeństwa. Bogactwo kolorów, gra świateł, niezwykły zapach kadzidła oraz śpiewy wielogłosowe
- wszystko to nas dosłownie olśniło. Choć czas naglił, jednak zatrzymaliśmy się tam na dłużej. To nic, że patrzono na nas trochę jak na barbarzyńców, bo nie potrafiliśmy się odpowiednio zachować - przyglądaliśmy
się wszystkiemu z dziecięcą ciekawością, ale staraliśmy się nie przeszkadzać. Z największą ciekawością przyglądaliśmy się Komunii Św. udzielanej kilkuletnim, a nawet kilkumiesięcznym
dzieciom. Być może były to dzieci ochrzczone podczas Paschy, trafiliśmy bowiem na oktawę prawosławnej Wielkanocy. Komunię w cerkwi przyjmuje się pod dwiema postaciami. Kawałki chleba zanurzone
w Krwi Pańskiej wyjmowane są przez kapłana złotą łyżeczką, z której spożywają wierni. Niemowlęta, które nie przyjmują jeszcze pokarmu stałego, przyjmowały komunię tylko pod postacią
wina. Z okazji Paschy wystawione były również w przed ikonostasem relikwie pierwszych na Litwie męczenników: Jana, Antoniusza i Eustachego, których obecność ma przynosić
szczególne błogosławieństwo.
Oszołomieni tym wszystkim poszliśmy dalej - do następnego kościoła. Naprzeciw stoi wspaniała barokowa tzw. Złota Brama, która prowadzi do klasztoru i cerkwi ojców bazylianów pw. Trójcy
Świętej. To bardzo ważne miejsce, gdyż w tym budynku, po kasacie zakonu, władze carskie utworzyły więzienie, w którym więziony był Adam Mickiewicz - znajduje się tu słynna "cela
Konrada". Budynek ten jest ważny również z tego powodu, że to kolebka zakonu bazylianów. Dzisiaj istnieje tu niewielka sześcioosobowa wspólnota zakonników, którzy odzyskali, w bardzo
złym stanie. Cerkiew nie nadaje się nadal do sprawowania liturgii, toteż wspólnota modli się w niewielkiej, skromnej kapliczce. Architektem i tego kompleksu był Jan Krzysztof Glaubitz.
Czyż to nie wspaniały przykład praktycznego ekumenizmu?
Wiele jest jeszcze kościołów, które widzieliśmy, a które warte są wymienienia. Chcę tylko zwrócić uwagę, że ich losy jak papierek lakmusowy odzwierciedlają skomplikowane meandry historii.
Jezuicki kościół św. Kazimierza do niedawna był muzeum ateizmu. Jak powiedziała pani przewodnik, było to najpobożniejsze muzeum ateizmu na świecie. Często zdarzało się, że starsze osoby kupowały bilet
tylko po to, żeby móc się pomodlić w ukryciu lub choćby przeżegnać przed obrazem, przed którym modliły się w dzieciństwie lub przed tabernakulum, w którym kiedyś był przechowywany
Pan Jezus. Wileńska katedra, pełniła funkcję muzeum sztuki. Akademicki kościół św. Jana był salą koncertową. Przez niektórych uważany za najpiękniejszy przykład baroku kościół Świętych Piotra
i Pawła na Antokolu, pełnił z konieczności funkcję katedry. Gotycki kościół franciszkanów, stojący obok perełki architektury neogotyckiej - kościoła św. Anny, choć powoli restaurowany
i wyposażany w sprzęt liturgiczny, nadal tchnie grozą ścian i diamentowych gotyckich sklepień zniszczonych przez sól, której magazyny znajdowały się tu po wojnie. Tych
niemych świadków historii jest w Wilnie wiele. Trudno o miejsca, w których sacrum i profanum spotykałoby się w bardziej dramatyczny sposób.
Rzeczywiście Wilno można nazwać miastem kościołów. Ale kościoły to nie wszystko. Wilno to także Góra Trzech Krzyży, ruiny zamku książęcego, Uniwersytet Stefana Batorego, wąskie uliczki starego miasta,
ciastkarnie, puby i kawiarenki. To także muzeum Mickiewicza prowadzone przez pewnego Litwina, zakochanego w twórczości wieszcza. Muzeum to znajduje się w jednym z mieszkań
poety, w którym gromadzili się przyjaciele z grona filaretów i filomatów.
Małą grupą wybraliśmy się również w piątkowy wieczór do wileńskiej synagogi. Jest to budynek z początku XX w. w stylu mauretańskim, nakryty kopułą. Mimo że nie był
to czas zwiedzania, pozwolono nam wejść do środka, oczywiście po uprzednim nakryciu głowy. Mówiąc łamaną ruszczyzną, dowiedzieliśmy się, że społeczność żydowska w Wilnie liczy sobie ok. 2000
ludzi, z czego ok. 300 osób przychodzi do synagogi w większe święta, na co tygodniową modlitwę zbiera się zaś 20-30 osób. Ludzie już się gromadzili, głównie kobiety. Wyszliśmy, bo
za trzydzieści minut zachodziło słońce i zaczynał się szabat.
Co dalej?
Do Kowna przybyliśmy wieczorem. Zanim poszliśmy spać w hotelu mogliśmy jeszcze przespacerować się głównym deptakiem miasta. Kowno wywarło na nas zupełnie inne niż Wilno. Projektowane z dużym
rozmachem, nowoczesne. Mimo że właśnie tu znajdują się korzenie litewskiej państwowości i jest to jej pierwsza stolica, to zabytkowa część miasta jest wielokrotnie mniejsza. Obejmuje kilka
uliczek wokół rynku oraz sam rynek z ratuszem i archikatedrą. Archikatedra Świętych Piotra i Pawła jest największym kościołem gotyckim na Litwie. Ojciec duchowny ks. Paweł
Kozakowski odprawiał nam Mszę św. w jej wnętrzu. Było to 3 maja - w uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. I tu znowu narzuca się refleksja na temat związków
Polski i Litwy. Litewski sejm obradował nad tym, czy 3 maja nie ogłosić również świętem państwowym na Litwie.
Z Kowna kierowaliśmy się już ku granicy z Polską. Zatrzymaliśmy się jeszcze tylko w Mariampolu na obiad i ruszyliśmy dalej. Następną noc spędziliśmy w drewnianych
domkach letniskowych nad jeziorem w okolicach Augustowa. Na drugi dzień poszliśmy na Mszę św. do malowniczego sanktuarium w Studzienicznej. Znajduje się tam drewniany kościół parafialny
oraz murowana, ośmioboczna kaplica Matki Bożej na sztucznie usypanym półwyspie. Woda i las nadaje specyficzny klimat temu miejscu i stwarza niepowtarzalne warunki do modlitwy.
I wreszcie powrót. 5 maja, w niedzielę, kiedy akurat wszyscy turyści wracali z długiego weekendu do domów. Nieprzerwane korki ciągnęły się od Augustowa do samej Warszawy. Do
Seminarium dotarliśmy szczęśliwie i w świetnych humorach dopiero około ósmej wieczorem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu