Podobnie jest z rzeką – najczystszą, krystaliczną wodę zaczerpniemy tylko u źródełka. Im dalej od ujęcia, tym rzeka staje się większa, czasem nawet przybiera oblicze żywiołu i zbiera po drodze wszystko, co napotka – dobre i złe, jak każda zbiorowość. Imponuje jednak zawsze – skalą rozrostu i potęgą trwania.
Gdy się chce zniszczyć rzekę, nawet największą, najłatwiej uczynić to unicestwiając jej źródełko. Wiedzą o tym dobrze ci, którzy chcą zmiażdżyć społeczność – zaczynają więc od rozbicia rodziny, od której wszystko zależy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Historia nieraz już dowiodła, że dzięki rodzinie, wspólnocie i wierze przetrwały narody i państwa, a kryzys podstawowej komórki człowieczej, którą jest rodzina, zawsze skutkował „gangreną społeczną”, ze wszystkimi jej pochodnymi. Dzieje naszego narodu i państwa są najlepszą ilustracją tego procesu.
Miarą wielkości człowieka (a także rodziny i szerszej społeczności) jest też – obok dokonań – siła ataków na niego. Powszechnie wiadomo, że jeżeli ktoś jest zajadle atakowany (najlepiej widać to w polityce), to na ogół oznacza, iż ktoś taki musi być świetny. Wyjątkiem są przypadki, kiedy dezaprobata osoby uzasadniona jest niedotrzymywaniem przez nią obietnic lub innymi jej niegodziwościami; taka klęska wizerunkowa powinna skompromitowaną „personę” zmieść ze sceny politycznej.
Reklama
Każdy zaborca, okupant, jednym słowem – pazerny sąsiad, agresor czy „wielcy tego świata” (wielcy miarą swojej nikczemności), najpierw zabijali ducha, a więc to, co jest najcenniejsze w rodzinie i narodzie, a z „ciałem” już sobie radzili, jak z bezwolną masą.
Dzisiaj znów nastało śmiertelne zagrożenie dla naszej tożsamości narodowej i bytu państwowego, a część z nas, Polaków, zachowuje się tak, jakby kulturowo była przygotowana do życia w zupełnie innym miejscu niż to nasze narodowo-społeczne, realne. Klasa oświecona i elity polityczne, zamiast dotrzymywać obietnic, bronić prawdy i dbać o prawa narodu, zachowują się tak, jak wiatr (przeważnie zachodni!) zawieje i jak im ich interes dyktuje. Czasem zapominają oni, że należą do społeczności, której na imię Polska.
Inteligentny i bezwzględny przeciwnik (mający środki i sposoby) atakuje nasze „podbrzusze mentalne”, wykorzystując „erupcję konsumpcjonizmu”, która owładnęła ludźmi. Świat proponuje (upraszczając tezę): „ułóż sobie życie według prymitywnych instynktów”, a ludzie, niestety, to łykają. Szatan kusi: „możecie być jak bogowie”, a część z nas – cyniczna i przewrotna – też łyka tę pokusę, że aż „miło i straszno” patrzeć, jak „proch ludzki się pyszni” (o ironio i zgrozo!).
Ileż wysiłku wkładamy w to, żeby osiągnąć trochę kruchej marności doczesnej, a przecież przeminiemy jak bujność wiosennych traw i tylko nasze czyny pozostaną – oby tylko były dobre i służyły innym. Poruszamy się głównie w obszarze wartości materialnych i padamy łupem komercji, pora więc rozpocząć etap „kultury umiaru konsumpcyjnego”.
Reklama
Wielu z nas żyje tak, „żeby mieć, a nie żeby być...”, a ponadto ludzie stali się szalenie niecierpliwi, chcieliby odnosić sukcesy już pierwszego dnia. Wszyscy się śpieszą – tylko nie wiadomo dokąd. Nabudowaliśmy tyle dróg – tylko iść nie ma dokąd. Wkrótce, być może, pójdziemy hen przed siebie, i to pieszo, żeby nie pozostawić po sobie „śladu węglowego” – może wreszcie wtedy zwolnimy tempo i zrozumiemy, po co żyjemy...
W nieustannym galopie nie mamy szansy rozpoznać i odróżnić spraw ważnych od mniej ważnych i od tych, dla których nie warto marnować czasu. A pośpiech, niestety, spycha nas w rewiry uproszczeń i wtedy gubimy piękno, jakim jest życie. W życiu tak naprawdę liczą się otwarty umysł, gorące serce, czyste intencje, wiara i miłość (która na glebie rodzinnej najpiękniej rozkwita), a także świadomość, skąd wyszliśmy, bo inaczej nie będziemy wiedzieli, dokąd mamy iść.
Życzmy sobie w całym narodzie – od Bałtyku do Tatr – byśmy nigdy nie ustali w czynieniu dobra, ponieważ tylko tyle jesteśmy warci, ile możemy dać z siebie drugiemu człowiekowi; nawet najmniejsza pomoc drugiemu jest lepsza od największego współczucia. Nie wszyscy musimy od razu dokonywać rzeczy wielkich, ale na pewno potrafimy robić rzeczy małe – czyńmy je za to z wielkim sercem.
Święty Paweł Apostoł w Liście do Galatów napisał: „Co człowiek sieje, to i żąć będzie” (6, 8). Siejmy więc wokół siebie dobre ziarno i żyjmy tak, żeby nie burzyć ani nie wzniecać w nas samych w naszym pięknym kraju złego ognia, bo ogień wprawdzie można ugasić, lecz zgliszcza pozostaną.
Największym dobrem człowieka jest pokój – w rodzinach, w ojczyźnie, na świecie. Czyńmy go zawsze i wszędzie, a wtedy życie stanie się czymś więcej niż tylko samolubnym podążaniem ścieżką kariery i sukcesu. Sprzyjajmy też otoczeniu, aby także odnosiło sukcesy; w takim środowisku niewątpliwie my również będziemy się lepiej czuli, widząc spełnione najbliższe nam osoby.
A zatem gdy dojrzysz przyjaciela, który pełza po ziemi i beznadziejnie szuka „szczęścia” poniżej swego poziomu, weź go odważnie za czuprynę, pokaż mu, że jest coś więcej niż żerowisko i... naucz go latać! Zapamiętaj, że przyjaciel to taki ktoś wspaniały, kto wie wszystko o tobie, a mimo to nadal cię lubi…