Reklama

Kościół

Ukraina musi się więcej modlić

Jeśli Bóg nam pobłogosławi, wytrwamy – mówią mieszkańcy przyfrontowych terenów Zaporoża.

2025-01-07 11:21

Niedziela Ogólnopolska 2/2025, str. 24-27

[ TEMATY ]

Ukraina

Zaporoże

Karol Porwich/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Świat polityki i świat biznesu wytrwale kalkulują możliwe straty i korzyści. Niemcy, jak jest to zapisane na kartach historii, w znany sobie sposób spoglądają na Rosję. Oczy wielu ludzi skierowane są za ocean i coraz więcej i częściej słyszymy o III wojnie światowej. W obliczu tego każdego dnia przybywa ofiar i dramatów ludzkich – nie tylko na Ukrainie. Coraz częściej ludzie spoglądają w stronę Boga.

Starając się pokazać bieżącą sytuację za naszą wschodnią granicą, udaję się do Zaporoża, które doświadcza udręk wojennych już od 10 lat. – Dzisiaj Bóg pokazuje nam bardzo trudny obraz, wymaga od nas konkretnych decyzji. Albo błogosławieństwo, albo przekleństwo; albo życie, albo śmierć; albo nędza i upadek świata, jaki znamy, albo się podniesiemy i Bóg nam pobłogosławi, ocali nas i da młodemu pokoleniu jeszcze piękniejszy czas – zaznacza bp Jan Sobiło, który od 33 lat posługuje na Ukrainie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Nasze zadanie

Reklama

Diecezja charkowsko-zaporoska jest strukturą młodą – jak współczesna Ukraina. Została erygowana w 2002 r. przez papieża Jana Pawła II. W 1998 r. ówczesny biskup Stanisław Padewski poświęcił działkę pod budowę przyszłej świątyni. Rok później bp Leon Dubrawski dokonał poświęcenia kamienia węgielnego pochodzącego z Bazyliki św. Piotra w Rzymie. Był to początek budowy konkatedry Boga Ojca Miłosiernego, która została konsekrowana w 2004 r. Od samego początku czynny udział we wznoszeniu świątyni brał obecny biskup pomocniczy diecezji charkowsko-zaporoskiej Jan Sobiło, który z Zaporożem związany jest od 1993 r.

– Dzisiaj prawie 80% obwodu zaporoskiego w naszej diecezji jest okupowane przez Rosjan i niedostępne dla działań duszpasterskich. Brak struktury w okupowanej części, ograniczony i kontrolowany przez okupantów kontakt telefoniczny nie sprzyjają szczerym rozmowom z ludźmi, którzy nie zdążyli wyjechać i tam zostali – wyjaśnia nam bp Sobiło.

Zaporoże oddalone jest tylko o 35 km od terenów okupowanych przez Rosjan. Usytuowane jest na wschodzie Ukrainy, gdzie mają miejsce ofensywa wojsk rosyjskich i najcięższe walki od 2014 r. Na całej linii frontu codziennie giną setki ludzi. – A my trwamy z tymi ludźmi. Ci, którzy zostali, patrzą na nas, na nasze zachowanie, i starają się wyczytać ewentualne prognozy dotyczące sytuacji na naszym terenie. Widząc, że spokojnie się modlimy, żyją spokojniej. I nawet jeśli w jakiś dom uderzy rakieta, odczuwają spokój, którego doświadczają podczas Mszy św. w naszym kościele. Dlatego najważniejsze, co możemy zrobić, to być tutaj z ludźmi i dawać im nadzieję. Gdybyśmy wszyscy stąd wyjechali, to żołnierze straciliby morale, broniąc miasta widma – opowiada o trudnej rzeczywistości wojennej biskup Jan.

Czy tata widzi mnie z nieba?

Reklama

Podczas rozmów z mieszkańcami trudno nie dostrzec, jak wielu ludzi poszukuje wytłumaczenia sensu tej wojny czy sposobu na jej zakończenie. Wielu z nich również coraz częściej upatruje szansy w Bogu. – Ci, którzy już Go wcześniej znaleźli lub zobaczyli, że w wierze chodzi o coś więcej aniżeli tylko o tradycyjną pobożność, rozumieją, że trzeba być gotowym w każdej chwili na śmierć. Takie uczucia mają również żołnierze na froncie, nawet ci, którzy wcześniej nie byli praktykujący – wyjaśnia ksiądz biskup.

Ks. Aleksander Karapetian, rezydent w zaporoskiej konkatedrze, od 2020 r. pracuje na froncie jako kapelan wojskowy w 93. Samodzielnej Brygadzie Zmechanizowanej „Chołodnyj Jar”. – Kiedy skończy się żołnierzowi pewna strefa komfortu i poczuje, że przychodzi ktoś silniejszy od niego, zaczyna poszukiwać. Gdy traci nadzieję, zaczyna się modlić, a najbardziej modlą się właśnie ci, którzy odczuwają potrzebę istnienia Boga. Dzisiaj modlitwy jest bardzo dużo, bo taka jest sytuacja... Moją rolą jest być na froncie z żołnierzami. Nie trzeba być mądrym jak Einstein, trzeba być pokornym przed Bogiem i swoim świadectwem zapraszać innych do modlitwy. Żołnierze nigdy nie zdradzają między sobą swoich słabości, ukrywają strach, nie rozmawiają o tym, że jest im ciężko. Zwykle pokazują swoją siłę i odwagę, ale kiedy pojawia się kapelan, dzielą się w rozmowie z nim swoimi trudnościami – opowiada ks. Aleksander.

Reklama

Przy sanktuarium w Zaporożu pochowany jest były kandydat na prezydenta Zaporoża – Denis Tarasow. Był szlachetnym człowiekiem, adwokatem, członkiem Papieskiego Komitetu Nauk Historycznych. Zginął niecałe 2 lata temu jako żołnierz. – Pamiętam, jak po pogrzebie przyszedł do mnie jego wówczas 7-letni syn i zapytał: „Czy tata widzi mnie z nieba?”... Dzieci mają taką łaskę od Pana Boga, że potrafią zrozumieć sens śmierci rodziców. Inaczej jest z matkami. Często patrzę na matki, które utraciły synów, na to, jak bardzo trudno jest im powstrzymać emocje. Pomaga im wówczas wiara – mówi z bólem biskup Jan.

Dobrzy pasterze

Sanktuarium Boga Ojca Miłosiernego jest również parafią, która nie tylko zapewnia opiekę duszpasterską, ale też jest żywą wspólnotą łączącą ludzi w kryzysie wojny. Jest tu miejsce, gdzie dwa razy w tygodniu albertyni wydają prowiant dla blisko 1,5 tys. potrzebujących. Wielu parafian wyjechało z Zaporoża, a ich miejsce zajęli uchodźcy wewnętrzni, przybyli z terenów okupowanych.

Polina, którą spotykam podczas niedzielnej Liturgii z trójką wnucząt, synem i synową, przyjeżdża na Eucharystię z Bohatyriwki k. Zaporoża. Pamięta początki budowy kościoła. Jej wnukowie służą przy ołtarzu. – Biskupa mamy wspaniałego, bardzo angażuje się w tworzenie i utrzymanie naszej wspólnoty – z entuzjazmem podkreśla parafianka.

Reklama

Irina Mjezanciejewa, nauczycielka, od urodzenia związana jest z Zaporożem. – Do sanktuarium trafiłam w 2018 r. Zaprosiły mnie koleżanki, choć było to dla mnie trochę niecodzienne wydarzenie, bo chodziłam do cerkwi. Nie miałam żadnej wiedzy o Kościele katolickim, ale od początku bardzo podobała mi się Msza św. – wspomina. Dobrze także poczuła się we wspólnocie. Dzisiaj każdy dzień rozpoczyna od Mszy św. – Modlę się, potem idę do pracy i staram się przekazać uczniom wszystkie łaski, które tu otrzymuję. Zawsze mówię, że Bóg na pewno nas ochroni, a Zaporoże, nasza świątynia, będą ukraińskie – podkreśla. – Czasami może nam się wydawać, że Bóg tego, co tu się dzieje, nie widzi, nie słyszy. Ale wiem, że tak nie jest, a my sami powinniśmy więcej się modlić i mocniej wierzyć.

Dramatyczne świadectwa parafian są codziennością, jednak nie brakuje działania żywego Boga. Larisa Oleksijówna Bałabanowa mieszka w Zaporożu wraz ze swoim synem, rannym pod Bachmutem, i wnuczką Valerią, której jest opiekunem prawnym. Valeria przyjęła chrzest dopiero w wieku 6 lat. – Dziewczynka straciła rodziców – matkę od rosyjskiej bomby, a ojca podczas walki o ojczyznę. Nazywa mnie baba-mama – opowiada ze łzami w oczach Larisa. – A do kościoła przychodzę, bo znajduję tu pokrzepienie w trudnych chwilach.

Rostyslav z Tarnopola służy w wojsku od 2 lat i kiedy może przychodzi do konkatedry na Mszę św. – Wczoraj, kiedy byłem w okolicy wykonywania misji bojowej, rosyjski dron przeleciał bardzo nisko nade mną. Został zestrzelony i spadł jakieś 50 m ode mnie. Wybuch spowodował, że rozbiły się wszystkie szyby w autach stojących w pobliżu. Gdyby nie Opatrzność, nie byłoby mnie dzisiaj w służbie Bogu – tłumaczy żołnierz, który przekonał się, jak blisko jest Bóg na wojnie. Rostyslav tłumaczy też, jak bardzo szybko człowiek staje się wierzącym na froncie. – Nawet ci, którzy w ogóle nie znali Boga, pod mocnym ostrzałem zaczynają się modlić. Rozumiesz? Nie masz innej ochrony... Nikt inny cię nie ochroni z wyjątkiem Wielkiej Mocy, czyli Boga.

Za mało się modlimy

Reklama

Święta Monika modliła się nieustannie przez ponad 15 lat, a owocem jej wytrwałości było nawrócenie męża poganina oraz syna, który dzisiaj jest doktorem Kościoła – św. Augustyna. Jej postawa uważana jest za wzór wytrwałości w modlitwie i stanowi odpowiedź oraz zachętę dla tych, którzy poszukują sposobu na zakończenie wojny. Czasami daje się słyszeć w luźnych rozmowach pytanie: czy nie modlimy się za mało?

– Gdyby nie Bóg, nie wiem, co by było. Modlę się codziennie, a Dziewica Maryja, Michał Archanioł i wszyscy święci, do których zanoszę modlitwy, pomagają mi na co dzień – zwierza się Bogdan, żołnierz, który docenia modlitwę różańcową, a jak tylko jest możliwość, czyta Biblię w okopach. – Kiedy wierzysz w Boga, wszystko staje się prostsze. Nie boisz się tak bardzo śmierci. Nawet podczas ostrzału wiem, że jeśli umrę podczas modlitwy, wszystko będzie dobrze – dodaje.

Biskup Sobiło wraz z całą wspólnotą nie ustaje w modlitwie. – Modlitwa pozwala Bogu działać. Bóg jest wszechmogący i może wszystko. Zaczynam się modlić i pozwalam Mu działać. To Bóg ma taką moc, że w jeden dzień może zakończyć wojnę. A jak to zrobić? Trzeba zacząć od siebie, od nawrócenia serca, i modlić się wszędzie tam, gdzie jest to możliwe. Żeby każdy zrozumiał logikę wojny i logikę pokoju – gdzie on się zaczyna. Musimy rozpocząć od modlitwy osobistej, wówczas dołączą bliscy i znajomi, a świat się nawróci i może być tylko piękniej.

Ocena: +8 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Tylko w Bogu nadzieja

Ludzie żyją w ciągłym strachu. A kapłani swoją posługę mogą wykonywać jedynie w całkowitej dyskrecji – właśnie tak wygląda zawieszenie broni na Ukrainie

Miał to być zwyczajny kilkudniowy wyjazd na pielgrzymkę do Kalwarii Zebrzydowskiej. W podróż Wiktoria Charczenko zabrała więc jedynie najpotrzebniejsze rzeczy. Wszystko zmieściło się w małym czerwonym plecaku i w jeszcze mniejszej niebieskiej torbie. Z Doniecka pielgrzymi wyjechali na początku lipca. Kiedy mieli wracać, w regionie wojna trwała już na całego. Mąż oraz 6,5-letni syn Wiktorii uciekli z mieszkania i schronili się pod Mariupolem. – Mama została w rodzinnym domu w Ługańsku. Nie było z nią kontaktu, nie wiedziałam, czy żyje – mówi „Niedzieli” pani Wiktoria i dodaje: – Wtedy podjęłam decyzję, że zostanę przez jakiś czas w Polsce, żeby stąd nieść pomoc rodakom.
CZYTAJ DALEJ

Św. Franciszek Salezy

[ TEMATY ]

media

dziennikarze

św. Stanisław

Edycja Świętego Pawła

Drodzy bracia i siostry, „Dieu est le Dieu du coeur humain » [Bóg jest Bogiem serca ludzkiego] (Traktat o miłości Bożej, 1, XV): w tych pozornie prostych słowach znajdujemy pieczęć duchowości wielkiego nauczyciela, o którym chciałbym wam dzisiaj opowiedzieć - św. Franciszka Salezego, biskupa i doktora Kościoła. Urodzony w 1567 r. w nadgranicznym regionie francuskim był synem Pana z Boisy - starożytnego i szlacheckiego rodu z Sabaudii. Żyjąc na przełomie dwóch wieków - szesnastego i siedemnastego - zgromadził w sobie to, co najlepsze z nauczania i zdobyczy kulturalnych stulecia, które się skończyło, godząc spuściznę humanizmu z właściwym nurtom mistycznym bodźcem ku absolutowi. Otrzymał bardzo dobrą formację; w Paryżu odbył studia wyższe, zgłębiając także teologię, a na Uniwersytecie w Padwie studiował nauki prawne, na życzenie ojca, zakończone świetnym dyplomem „in utroque iure” - z prawa kanonicznego i prawa cywilnego. W swej pogodnej młodości, skupiając się na myśli św. Augustyna i św. Tomasza z Akwinu, doświadczył głębokiego kryzysu, który doprowadził go do postawienia pytań o własne zbawienie wieczne i o przeznaczenie Boże względem siebie, przeżywając jako prawdziwy dramat duchowy podstawowe problemy teologiczne swoich czasów. Modlił się gorąco, ale wątpliwości wstrząsały nim tak mocno, że przez kilka tygodni prawie zupełnie nie mógł jeść ani spać. W szczytowym okresie tych doświadczeń udał się do kościoła dominikanów w Paryżu, otworzył swe serce i tak się modlił: „Cokolwiek się wydarzy, Panie, to Ty trzymasz wszystko w swych rękach, a Twoimi drogami są sprawiedliwość i prawda; cokolwiek postanowiłeś wobec mnie...; Ty, który zawsze jesteś sprawiedliwym sędzią i Ojcem miłosiernym, będę Cię kochał, Panie [...], będę Cię tutaj kochał, mój Boże i będę zawsze pokładał nadzieję w Twoim miłosierdziu i zawsze będę powtarzał Twoją chwałę... Panie Jezu, będziesz zawsze moją nadzieją i moim zbawieniem na ziemi żyjących” (I Proc. Canon., t. I, art. 4). Dwudziestoletni Franciszek znalazł spokój w radykalnej i wyzwalającej rzeczywistości miłości Bożej: kochać Go, nie chcąc nic w zamian i ufać w miłość Bożą; nie chcieć nic ponad to, co uczni Bóg ze mną: kocham Go po prostu, niezależnie od tego, ile mi to da czy nie da. Tak oto znalazł spokój a zagadnienie przeznaczenia [predestynacji] - wokół którego dyskutowano w owym czasie - zostało rozwiązane, gdyż nie szukał już tego, co mógł mieć od Boga; kochał Go po prostu, zdawał się na Jego dobroć. Będzie to tajemnicą jego życia, która pojawi się w jego głównym dziele: Traktacie o Bożej miłości.
CZYTAJ DALEJ

Rozważania bp. Andrzeja Przybylskiego: bardzo ważne jest Słowo, wokół którego gromadzi się lud

2025-01-24 12:00

[ TEMATY ]

bp Andrzej Przybylski

Adobe Stock

Każda niedziela, każda niedzielna Eucharystia niesie ze sobą przygotowany przez Kościół do rozważań fragment Pisma Świętego – odpowiednio dobrane czytania ze Starego i Nowego Testamentu. Teksty czytań na kolejne niedziele w rozmowie z Aleksandrą Mieczyńską rozważa bp Andrzej Przybylski.

Kapłan Ezdrasz przyniósł Prawo przed zgromadzenie, w którym uczestniczyli przede wszystkim mężczyźni, lecz także kobiety oraz wszyscy inni, którzy byli zdolni słuchać. I czytał z tej księgi, zwrócony do placu znajdującego się przed Bramą Wodną, od rana aż do południa przed mężczyznami, kobietami i tymi, którzy mogli rozumieć; a uszy całego ludu były zwrócone ku księdze Prawa. Pisarz Ezdrasz stanął na drewnianym podwyższeniu, które zrobiono w tym celu. Ezdrasz otworzył księgę na oczach całego ludu – znajdował się bowiem wyżej niż cały lud; a gdy ją otworzył, cały lud powstał. I Ezdrasz błogosławił Pana, wielkiego Boga, a cały lud, podniósłszy ręce, odpowiedział: «Amen! Amen!» Potem oddali pokłon i padli przed Panem na kolana, twarzą ku ziemi. Czytano więc z tej księgi, księgi Prawa Bożego, dobitnie, z dodaniem objaśnienia, tak że lud rozumiał czytanie. Wtedy Nehemiasz, to jest namiestnik, oraz kapłan-pisarz Ezdrasz, jak i lewici, którzy pouczali lud, rzekli do całego ludu: «Ten dzień jest poświęcony Panu, Bogu waszemu. Nie bądźcie smutni i nie płaczcie!» Cały lud bowiem płakał, gdy usłyszał te słowa Prawa. I rzekł im Nehemiasz: «Idźcie, spożywajcie potrawy świąteczne i pijcie słodkie napoje, poślijcie też porcje temu, który nic gotowego nie ma: albowiem poświęcony jest ten dzień Bogu naszemu. A nie bądźcie przygnębieni, gdyż radość w Panu jest waszą ostoją».
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję