Przez cztery niedziele pomiędzy Bożym Narodzeniem a Wielkim Postem
amfiteatr kościoła na Poczekajce tętnił życiem teatralnym. W tym
czasie grupa braci kapucynów pod nazwą "Hakuna Matata", młodzież
akademicka, młodzież szkół średnich oraz dzieci, łącznie 46 osób,
prezentowała profesjonalnie przygotowaną sztukę teatralną na podstawie
powieści Charles´a Dickens´a pt. "Opowieść wigilijna". Reżyserem
spektaklu był br. Michał Pergoł, asystentem i koordynatorem grupy
artystycznej był br. Paweł Truszkowski. Spektakl ten łącznie obejrzało
około 2.500 osób.
Sztuka ta, oprócz dobrej zabawy, przyniosła także wszystkim
zaangażowanym w nią, zarówno aktorom jak i widzom, głębokie refleksje.
Dotyczyły one życia, które nie kończy się w doczesności, ale ma swoją
wieczną kontynuację. Świat zniewolony pieniądzem i świat wyzwolony
miłością są wyraźnie dostrzegalne w sztuce. Jeden i drugi mają swoich
mieszkańców. Główny bohater, Ebenezer Scrooge, przy pomocy istot
z zaświatów odkrywa nagle swoje zniewolenie i rozpoczyna drogę do
wolności. Dostrzega, że jego świat to samotna wyspa, na której jedynym
towarzyszem życia jest pieniądz. Nie ma na niej miejsca dla drugiego
człowieka. Poznawszy tę prawdę Ebenezer "opuszcza" samotną wyspę
i odnajduje swoje miejsce w nowym świecie, w świecie miłości. Tak
w skrócie można zarysować temat sztuki prezentowanej przez liczną
grupę teatralną. Duża liczba widzów niewątpliwie była najlepsza nagrodą
dla aktorów za ich żmudna pracę artystyczną.
Dla młodych artystów udział w tym przedstawieniu i praca
z nim związana niewątpliwie były dużym doświadczeniem. Osoby zaangażowane
w to dzieło musiały wykazać się niemałą dyscyplina pracy. Duża rozpiętość
wiekowa artystów obligowała do wzajemnego zrozumienia, które ułatwiało
pracę. A oto co sami aktorzy mówią o swojej teatralnej przygodzie:
Jeszcze kilka miesięcy temu scena w amfiteatrze była mi obca i nie
sądziłam nawet, że będzie mi dane spróbować swoich sił na niej. Decydując
się na uczestnictwo w tej sztuce, nie przypuszczałam również, że
dla mnie samej. "Opowieść wigilijna" będzie źródłem tylu przemyśleń
i odniesień do własnego życia. Zarówno powieść Charies´a Dickens´a
jak i ćwiczona przez nas sztuka jest pełna pięknych treści. Akcja
toczy się w pięknym czasie, czasie Świąt Bożego Narodzenia, a jak
wszystkim wiadomo to czas spełnianych życzeń i marzeń. Wiele scen
skłaniało mnie do refleksji. Kiedy śledziłam zachowanie Scrooge´a
podczas wędrówek odbywanych z duchem po czasach minionych, uzmysłowiłam
sobie jak ważne jest, by powracając do przeszłości nie wstydzić się
siebie, swojego postępowania. Przemiana Scrooge´a następuje boleśnie,
ale skutecznie, zupełna odwrotność dawnego Scrooge´a. Jakby powiedział
św. Franciszek "To, co było gorzkie stanie się słodyczą". Wydaje
mi się, że naszą radością i nadzieją jest przeświadczenie, że Pan
Bóg wciąż daje nam szansę nawrócenia. Ebenezer Scrooge skorzystał
z tej szansy. Stał się zacnym obywatelem, a przede wszystkim nie
zapominał o przykazaniu, jakie dał nam Jezus Chrystus - "Miłujcie
się wzajemnie", to jest główna nauka, a zarazem zadanie dla nas.
Refleksje nas aktorów - wielkie słowo - może bardziej wypadałoby
powiedzieć uczestników sztuki, odtwórców ról. Ale bez względu na
to, jak to nazwiemy, jedno jest faktem - mianowicie to, że gramy,
że lepiej czy gorzej próbujemy się wczuć lub wczuwamy się w specjalnie
dla nas wybrane role: w to, że służąca jest prawdziwą służącą, Karolina
Karoliną, a nie np. Marysią Nowak, w to że Scrooge jest właśnie prawdziwym
Scrooge´m a nie bratem Markiem. I nagle te postacie z "Opowieści
wigilijnej", te które do tej pory były tylko w naszej wyobraźni,
jakby dostrzegalne raczej oczyma duszy niż zmysłami ciała, nagle
stają się żywe, niemalże namacalnie zaczynają chodzić, ruszać się,
funkcjonować, są czymś prawdziwym. Prawdziwym przez to, że mają nasze
ciała, że to my dajemy im głos, całe bogactwo naszego ciała, naszego
sposobu poruszania się, gestów, mimiki twarzy. I jesteśmy sobie
potrzebni nawzajem, właśnie w teatrze. My potrzebujemy ich, żeby
móc dać im siebie, a oni potrzebują nas, aby mogli żyć (na scenie)
. Ale to nie wszystko, na tym sprawa się nie kończy, wręcz przeciwnie
dopiero tu się rozpoczyna, dopiero teraz dochodzimy do głównego wątku,
mianowicie - sensu, sensu tego co robimy - my aktorzy i postacie,
które gramy, bo one jakoś w nas żyją, przenikają nas i jesteśmy razem,
razem z nimi i w łączności ze sobą. Każdy z nas jest małym lub dużym
elementem, lub nawet fragmentem (dość znacznym np. w przypadku Scrooge´a)
tej sztuki. Ale wszyscy razem stanowimy jedną całość, stwarzamy żywy,
dotykalny (namacalny), prawdziwy obraz, czujemy siebie. A to wszystko,
co mamy w sobie i co mamy wszyscy razem, to co przekazały nam postacie,
które gramy, to wszystko razem z tamtejszą scenerią, łącznie z duchem
tamtej epoki przekazujemy widzom. Chcemy dać to przesłanie, które
najpierw zakiełkowało w nas, ale którego nie chcemy zatrzymać dla
siebie, ponieważ pragniemy, żeby wzrastało również w innych.
Sztuka, którą przedstawiamy jest niebanalna, ponieważ mówi,
że wszystko jest możliwe, że swojemu życiu możemy nadać zupełnie
inny kierunek, wprowadzić w inny wymiar, że jest możliwe, aby pamiętać
o przeszłości i żyć z myślą o przyszłości, że można być naprawdę
człowiekiem szczęśliwym (już tu na ziemi), że naprawę cieszyć się,
cieszyć się na co dzień, że żyjemy, że Bóg daje nam łaskę życie,
że nas kocha, że możemy powiedzieć dobre słowo drugiemu człowiekowi (
że możemy to zrobić, bo to od nas zależy w dużej mierze), a tym sposobem
możemy go uszczęśliwić! Głupstwo - powiedziałby dawniej Scrooge,
ale teraz mówi, że właściciel sklepu w którym pracował, mógł swoim
słowem, swoim gestem, zachowaniem uczynić człowieka szczęśliwym lub
też pogrążyć go w rozpaczy. Czy to aż tak wiele..?
"Jestem lekki jak piórko, szczęśliwy jak anioł, wesoły
jak uczniak. Wiwat Boże Narodzenie! Życzę wszystkim świąt wesołych!
Pomyślnego roku! Mój Boże! Mój Boże! Sam nie wiem co robić, co się
ze mną dzieje. O Jakubie Marley - Dobry przyjacielu! Bóg ci wynagrodzi
ten dobry uczynek. Błogosławię niebo i Boże Narodzenie, i ciebie
z twą przestrogą. Tak jest, błogosławię! Przysięgam, że i twoje kajdany
zmienię na błogosławieństwo. Tak, odmienię się, zmienię wszystkie
te obrazy, zaczynam inne życie". A co było dalej? Co było potem?
Nie wystarczy powiedzieć, że Scrooge dotrzymał słowa. Zrobił to,
co obiecał - i wiele, wiele ponadto. Dla małego Tomaszka stał się
drugim ojcem. Był wzorowym panem, zwierzchnikiem, przyjacielem, najzacniejszym
z ludzi. Niektórzy uśmiechali się złośliwie, mówiąc o tej nagłej
zmianie. Ale Scrooge na to nie zważał, wiedział dobrze, iż są istoty,
dla których cnota, każdy czyn szlachetny, stanowią cel szyderstwa.
Śmieli się z niego, on także śmiał się serdecznie, uczciwie, to była
jego zemsta. Nie przestawał już z duchami, ale z ludźmi: żył z przyjaciółmi,
z rodziną; czekał zawsze niecierpliwie dnia Bożego Narodzenia. Obchodził
tę uroczystość wspaniale, upamiętniał ją najlepszymi uczynkami. Wszyscy
przyznawali, że nikt tak nie święci Bożego Narodzenia, jak Ebenezer
Scrooge.
***
Nie pozostaje nic innego, jak tylko życzyć całemu zespołowi teatralnemu kolejnych inscenizacji, które w dobie kultury i sztuki zniewolonej brakiem refleksji i myślenia będą swoistym znakiem sprzeciwu. Takich, które oprócz wartości estetycznych , będą wnosiły także wartości serca. Bracia Kapucyni dziękują pracownikom Teatru Muzycznego w Lublinie za bezpłatne udostępnienie strojów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu