Reklama

Kościół

Świadectwo: Jestem przekonany, że życie zawdzięczam mojemu Aniołowi Stróżowi

Jedną z pierwszych modlitw, których uczymy się w dzieciństwie, jest ta do Anioła Stróża. W miarę jednak jak dorastamy, zapominamy o obecności aniołów w naszym życiu, traktujemy je jak istoty z bajki. Czy faktycznie jako dorośli nie potrzebujemy aniołów?

Niedziela Ogólnopolska 39/2024, str. 30-31

[ TEMATY ]

anioł

Karol Porwich/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wiele mówi się o cudach zdziałanych za przyczyną świętych, a zapomina się o cudownych zdarzeniach z udziałem aniołów. Nie bez powodu ich interwencje są tak samo dyskretne, jak ich obecność wśród nas. Czuwają nad nami w sposób niezauważalny. Czy zdarzyło ci się usłyszeć jakiś wewnętrzny głos, który ostrzegał cię przed mającym się niebawem wydarzyć niebezpieczeństwem, albo widziałeś tajemniczą postać, która pomogła ci wydostać się z opresji? Nie brakuje osób, które dzielą się takimi doświadczeniami, ich świadectwa przywracają wiarę w Aniołów Stróżów, dają nadzieję, że nawet w największych kłopotach nie jesteśmy sami.

Centymetry od śmierci

Reklama

– Do dziś zastanawiam się, kto to mógł być – tak rozpoczyna naszą rozmowę 50-letni Tomek. Na tej pooranej doświadczeniem twarzy trudno szukać wzruszenia, ale gdy wspomina wydarzenia z 22 listopada 2018 r., w kącikach jego oczu pojawia się łza. – Tego dnia, jak zwykle kwadrans po szesnastej, siedziałem już za kierownicą swojego wysłużonego hyundaia i30. Droga z pracy zajmuje mi 20 min. Pokonuję ją codziennie. To prosta trasa, ot, jedno rondo i niestrzeżony przejazd kolejowy. Nadal się zastanawiam, jak to się mogło zdarzyć – tak pechowo wjechałem na torowisko, że osunęło się przednie koło. Samochód utknął, nie byłem w stanie wyjechać. I wtedy zdarzyło się coś, co mnie sparaliżowało: z dala błysnęły światła nadjeżdżającego pociągu. Poczułem się tak, jakbym siedział w pierwszym rzędzie w kinie; niby zdawałem sobie sprawę z tego, że za chwilę ten pociąg we mnie uderzy, ale nie byłem w stanie zareagować. Tylko patrzyłem i czekałem na nieuniknione. Nagle pojawił się ten facet. Coś do mnie krzyczał, ale ja nie reagowałem. Stanął z przodu samochodu i pchnął go tak, że koło z powrotem znalazło się na nawierzchni. Można powiedzieć, że minąłem się ze śmiercią o centymetry, bo chwilę później przez tory przejechał pociąg. Gdy już ochłonąłem, wyszedłem z samochodu, żeby podziękować mojemu wybawcy, ale go nie było, jakby rozpłynął się w powietrzu. Stałem zupełnie sam na środku ulicy. Gdy pchał mój samochód, patrzyłem na niego, jak patrzę teraz na ciebie, ale nie pamiętam jego twarzy – tak, to dziwne, przecież zapamiętałem wszystkie szczegóły z tamtego dnia, ale jego twarzy nie. Jestem przekonany, że życie zawdzięczam mojemu Aniołowi Stróżowi.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Strażak poszukiwany

Reklama

– Jednym z najlepszych momentów w naszej pracy jest przerwa obiadowa. Nie jedzenie wówczas się liczy, ale to, że możemy swobodnie porozmawiać. W letnie dni wychodzimy przed budynek, a wówczas było właśnie upalne lipcowe południe – wspomina Marta, niska 28-letnia szatynka. Po przerwie wróciliśmy na magazyn, każdy do swoich obowiązków. Minęło może 10, może 15 min, gdy nagle wbiegł do nas jakiś mężczyzna. Krzyczał: „Pali się wam firma!”. Wybiegliśmy przed budynek. Zamieszanie było spore, Rafał potknął się i wyłożył jak długi, ale nikt na niego nie zwrócił uwagi, bo już za progiem otoczyła nas chmura gryzącego dymu. Paliły się śmietniki. Sytuacja była niebezpieczna, bo obok nich znajdowała się butla z gazem, którą chłopaki zapomnieli wnieść do środka. Gdyby ona się zajęła, to... aż strach myśleć. Szybko uporaliśmy się z pożarem. Jak się później okazało, któryś z chłopaków po przerwie wrzucił do kosza niedopałek papierosa i to on był źródłem pożaru. Ale co z naszym wybawcą? Tego nie wie nikt. Wiele razy rozmawialiśmy o tajemniczym „strażaku” – tak go nazywamy – który nas ostrzegł. Brama wjazdowa do naszej firmy była zamknięta. Tego dnia nikt obcy nie miał prawa znajdować się na terenie zakładu, a mimo to ktoś się pojawił w momencie, gdy tego najbardziej potrzebowaliśmy. Jestem przekonana, że to był Anioł Stróż, ale czyj – tego nie jesteśmy pewni. Ja codziennie modlę się tą samą modlitwą do Anioła Stróża, której nauczyła mnie babcia. Myślę, że to mój Boski opiekun tego dnia uratował nas wszystkich.

Tajemniczy ratownik

Ciekawe świadectwo potwierdzające anielską pomoc zamieszcza Grzegorz Fels w książce Wielkie cuda aniołów. „Był początek sierpnia 1994 r. Wraz z żoną i małymi wówczas dziećmi kończyliśmy swój dwutygodniowy pobyt w nadmorskim Władysławowie” – rozpoczyna opowieść Fels. Ostatniego dnia przed powrotem do Rudy Śląskiej udali się jeszcze na plażę. Swoje pożegnanie z morzem świadek tej opowieści postanowił uczcić kąpielą. Woda była wyjątkowo zimna, ale on się tym nie zraził. „No cóż, na Hawajach tego nie mają, przynajmniej po takiej zimnej kąpieli człowiek trochę schudnie” – pomyślał, po czym ostrożnie wszedł do wody, przyzwyczajając ciało do niskiej temperatury. „Rzucałem się z całą energią na grzbiet fali, poddając się jej łagodnemu niesieniu w stronę plaży” – relacjonuje. Wreszcie, gdy nastała pora zakończenia tej beztroskiej zabawy, postanowił ostatni raz skoczyć na fale. I tu niespodzianka. Nagle zmianie uległ prąd i fala zamiast nieść go, jak dotąd, do brzegu, porwała go w głąb morza. Był na tyle zmęczony i zziębnięty, że nie potrafił pokonać kolejnych, coraz wyższych fal. Prąd niósł go coraz dalej w głąb morza. Wołanie o pomoc już nie miało sensu – szum fal zagłuszał wszelkie krzyki. „Czy była jeszcze jakaś realna szansa na ratunek? Myśląc po ludzku – nie...” – autor tych słów wspomina, że w tym momencie pogodził się ze swoim losem, spokojnie czekał na nieuchronny koniec. Ostatni dzień wypoczynku nad morzem miał być ostatnim dniem w jego życiu. „Pomyślałem o żonie. Jak ona sobie teraz biedna sama poradzi z naszymi małymi dziećmi? Co zrobi, kiedy nie doczeka się na mój powrót? Co za pech, by przed samym powrotem do domu tak się urządzić! (...). Kiedy w zasadzie już tylko czekałem, aż ostatecznie wciągnie mnie morska toń, przez głowę przemknęły mi słowa prośby, które do dziś pamiętam bardzo wyraźnie: «Panie Boże, jeśli mnie do czegoś potrzebujesz, to mnie uratujesz!»”. Dopiero te słowa wlały w bohatera tej opowieści nową nadzieję. Ponownie podjął walkę o życie. Wtedy też zauważył, że ktoś płynie w jego kierunku, co było niemożliwe, bo na plaży niemal nie było żywego ducha. Pływak bez słowa pomógł mu dopłynąć do brzegu. „Do teraz nie wiem, jak to się stało, ale jakoś dziwnie szybko pokonaliśmy dzielącą nas od brzegu dosyć znaczną odległość. Wtedy się jednak nad tym nie zastanawiałem (...). Po krótkiej chwili odpoczynku doszedłem do siebie i szybko wstałem, żeby podziękować mojemu wybawcy. Zawdzięczałem mu życie! Zacząłem się rozglądać wokół siebie, lecz nigdzie go nie było! Pytałem o niego żonę, przyjaciół, nikt nie mógł go znaleźć. Zniknął”. Kim był tajemniczy ratownik?”Przyznaję, że dopiero po dość długim czasie, kiedy to wszystko z żoną spokojnie przeanalizowaliśmy, przyszło nagłe olśnienie. A może to wówczas była nadzwyczajna pomoc anioła? Nie ma na to oczywiście (i nigdy nie będzie) stuprocentowych dowodów, ale mamy takie silne przekonanie. Po prostu wszystko na to wskazuje” – pisze Grzegorz.

Anioł w hełmie

Trudno stwierdzić, czy tamten poniedziałek był dla kpr. Andrewa Koeniga najgorszym czy najszczęśliwszym dniem w życiu. Ten wówczas chudy 21-latek, z dużymi odstającymi uszami i czupryną jasnych włosów, służył w Afganistanie w czasie najintensywniejszych walk z talibami. Jego historię opisano na łamach The Wall Street Journal. Koening, biorąc wraz z marines z Kompanii B 1. Batalionu 6. Pułku udział w walkach o Marjah, nie przypuszczał, że miejsce to mogło stać się jego grobem. Młody kapral służył jako strzelec wyborowy. Jego zadaniem było likwidowanie wrogów w ciasnych, gęsto zaludnionych miejskich przestrzeniach. Tego dnia jednak nie było mu dane oddać strzału do wroga. Gdy tylko zajął stanowisko na dachu jednego z budynków, rozległ się łoskot wystrzału. Snajper talibów okazał się szybszy. Kula trafiła Koeninga w osłoniętą kewlarowym hełmem głowę. Impet pocisku powalił go na plecy. To było jak grom z jasnego nieba – nagły i niespodziewany. Towarzyszący Koeningowi kpr. Scott Gabrian natychmiast upadł na ziemię, by uniknąć kul wroga. Doczołgał się do leżącego na wznak przyjaciela. Szukał rany na ciele Koeninga, ale jej nie znalazł. Wówczas dostrzegł wgięcie na przedniej części hełmu, głębokie na kciuk. Wsunął rękę pod hełm Koeninga w poszukiwaniu rany wlotowej w głowie. Gabrian z niepokojem myślał, czy jego przyjaciel przeżyje, czy spod jego hełmu nie wypłynie krew z roztrzaskanej pociskiem czaszki. I poczuł ulgę... „Nie krwawisz! Będzie dobrze” – zapewnił przyjaciela. Koening o własnych siłach zszedł do punktu sanitarnego. Jedynym urazem, który stwierdził medyk, był czerwony ślad na czole, tuż nad prawym okiem. Jak to możliwe, że 21-latek przeżył bezpośrednie trafienie w głowę, choć jak zapewniają zaprawieni w bojach marines, było to niemożliwe? Koening swoje ocalenie upatruje w opiece aniołów – w Afganistanie nie rozstawał się z obrazkiem Michała Archanioła, który nosił pod hełmem. Podobnych historii z Afganistanu jest więcej. Wielu marines za przykładem Koeninga zaczęło wkładać obrazki aniołów pod hełmy i później wracali cali i zdrowi do domów.

2024-09-24 14:12

Ocena: +58 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Niewidzialni obrońcy

Niedziela świdnicka 40/2012

[ TEMATY ]

święty

anioł

DANI SANDRINI

Już małemu dziecku mówi się o Aniele Stróżu, wskazując na obrazek wiszący nad jego łóżeczkiem - i słusznie, bo Anioła Stróża ma każdy człowiek. Anioł to nie „gratis” od Pana Boga dany na nową drogę życia na ziemi, ale przede wszystkim stróż, duchowy doradca i obrońca tego, co najcenniejsze, a o co toczy się odwieczna walka dobra i zła - duszy człowieka. Perfekcyjnie przekazał to amerykański pisarz Frank E. Peretti w powieści „Władcy ciemności”, ukazując niewidzialny bój demonów i aniołów o umysły, serca i dusze ludzi. „Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich (Ef 6, 12). Pismo Święte mówi, że aniołowie, czyli byty duchowe stworzone przez Boga jeszcze przed człowiekiem, a których jest niezliczona rzesza, wysławiają Boga w niebie. Spełniają także rolę posłańców, o czym mówi choćby fragment o zwiastowaniu Najświętszej Maryi Pannie. Aniołowie byli obecni od chwili stworzenia (por. Hi 38, 7), gdzie są nazwani „synami Bożymi” i w ciągu całej historii zbawienia, zwiastują z daleka i z bliska zbawienie oraz służą wypełnieniu zamysłu Bożego (zob. KKK 332). „Chrystus stanowi centrum świata anielskiego - informuje nas Katechizm Kościoła Katolickiego (nr 331). - Aniołowie należą do Niego: «Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim...» (Mt 25, 31). Należą do Niego, ponieważ zostali stworzeni przez Niego i dla Niego: «Bo w Nim zostało wszystko stworzone: i to, co w niebiosach, i to, co na ziemi, byty widzialne i niewidzialne, czy Trony, czy Panowania, czy Zwierzchności, czy Władze. Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone» (Kol 1, 16). W jeszcze większym stopniu należą do Niego, ponieważ uczynił ich posłańcami swojego zamysłu zbawienia: «Czyż nie są oni wszyscy duchami przeznaczonymi do usług, posyłanymi na pomoc tym, którzy mają posiąść zbawienie?» (Hbr 1, 14). Niestety, nie każdy anioł chce służyć Panu Bogu i ludziom. Tradycja mówi, że najpiękniejszy z nich, niosący przed Stwórcą światło, powiedział Bogu, „nie będę służył”, wraz z nim zbuntowała się jedna trzecia duchów niebieskich. Odtąd Lucyfer pragnie zniszczyć człowieka i unieszczęśliwić go tak, jak unieszczęśliwił siebie. Największym szczęściem jest możliwość życia z Bogiem i w Bogu. Zbuntowane anioły straciły tę szansę bezpowrotnie i od stworzenia świata próbują odebrać ją także ludziom. Jezus powiedział: „Strzeżcie się, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie” (Mt 18, 10). Każdy człowiek bez wyjątku - chrześcijanin, muzułmanin, buddysta, ateista etc. - ma Anioła Stróża, żeby ten dawał mu dobre natchnienia i bronił w nim dziecka Bożego. Misją Anioła Stróża jest doprowadzić powierzonego mu człowieka do zbawienia. Anioł zanosi także nasze modlitwy przed Tron Boga. Kościół w Katechizmie naucza (nr 336): „Życie ludzkie od początku (por. Mt 18, 10) aż do śmierci (por. Łk 16, 22) jest otoczone opieką (por. Ps 34, 8; 91, 10-13.) i wstawiennictwem (por. Hi 33, 23-24; Za 1, 12; Tb 12, 12) aniołów. «Każdy wierny ma u swego boku anioła jako opiekuna i stróża, by prowadził go do życia» (Św. Bazyli Wielki, «Adversus Eunomium», 3, 1: PG 29, 656 B.). Już na ziemi życie chrześcijańskie uczestniczy - przez wiarę - w błogosławionej wspólnocie aniołów i ludzi, zjednoczonych w Bogu”. Jeden z największych teologów - św. Tomasz z Akwinu - mówił, że „Aniołowie współdziałają we wszystkim, co dla nas dobre”. 2 października obchodzimy wspomnienie Świętych Aniołów Stróżów, 29 września - Świętych Archaniołów - Michała, Rafała i Gabriela, to jedyne imiona aniołów, o jakich mówi nam Biblia. Możemy podziękować im za opiekę, którą nas darzą, a największą radość sprawimy im, żyjąc według zamysłu Bożego. Jednak „Kościół czci aniołów, którzy pomagają mu w jego ziemskiej pielgrzymce i opiekują się wszystkimi ludźmi” (KKK 352). Wałbrzyska świątynia położona na Starówce nosi wezwanie Świętych Aniołów Stróżów. Piękna neogotycka budowla z 1904 r. nosi tytuł kolegiaty i jest największą świątynią w mieście. Dzięki czerwonej cegle potocznie jest nazywana czerwonym kościołem. Odbywają się tu najważniejsze uroczystości w mieście, a proboszcz parafii, ks. prał. Bogusław Wermiński, jest jednocześnie prepozytem kapituły kolegiackiej. Kościół swoją strzelistą wieżą góruje nad centrum miasta i wskazując niebo, niejako po drodze kieruje wzrok ludzi ku górze Chełmiec, na szczycie której stoi jubileuszowy krzyż. - Przepraszam, leżę w gorączce - słabym głosem przez telefon wyjaśniał ks. Wermiński, który wcześniej umawiał się na rozmowę. - Nie jestem w stanie się spotkać - z żalem dodał. Księże Bogusławie, życzymy powrotu do zdrowia, ufając, że kiedy będziesz czytał te słowa, to już będziesz w pełni sił. - Jestem tutejszym parafianinem od urodzenia - dzieli się w rozmowie z nami pan Andrzej. - Każdego ranka odkąd pamiętam, w mojej modlitwie odmawiam również „Aniele Boży Stróżu mój…”, nauczyłem tego również swoje dzieci, wierzę w obecność i opiekę mojego Anioła Stróża. Kiedyś doświadczyłem jego pomocy, jadąc autostradą wystrzeliła mi opona w samochodzie, oprócz mnie było jeszcze trzech pasażerów. Jadąc z prędkością około 140 km/h, straciłem panowanie nad samochodem, rzucało nami przez kilkaset metrów na dwóch pasach. Wystarczyłoby, że z naprzeciwka jechał jakikolwiek samochód, a przecież na autostradzie natężenie ruchu jest dość spore, doszłoby do strasznej kraksy. Kiedy udało się zatrzymać pojazd, przez uchylone okno wleciało małe biało piórko, kolega półżartem powiedział: „doleciał twój Anioł Stróż”. Wtedy sobie uświadomiłem, że cały czas czuwał nade mną. W duchu podziękowałem mu za opiekę i od tamtej pory „rozmawiam” z moim Aniołem Stróżem. Kiedy się modlę, proszę Pana Boga, by wysyłał swoich Aniołów, aby strzegły moje dzieci, które same skądś wracają, zwłaszcza późną porą. Proszę często o opiekę Anioła, kiedy udaję się w trudną zawodową misję - dodaje pan Andrzej. Jego historia jest jedną z wielu. Parafianie wałbrzyskiej kolegiaty przyznają, że odczuwają opiekę swoich szczególnych patronów. Sam ksiądz proboszcz często zatroskany licznymi potrzebami remontowymi, poleca opiece i trosce Aniołom Stróżom. Kiedy przybędziemy do wałbrzyskiej kolegiaty, stańmy pośrodku i rozejrzyjmy się po wnętrzu tej pięknej świątyni, spróbujmy dostrzec ślady niewidocznych obrońców, postarajmy się w tym miejscu wzbudzić wdzięczność za wszystkie lata ich wiernej służby. Jesteśmy słabymi ludźmi, gdyby nie ich pomoc, byłoby krucho z nami. Postarajmy się współpracować z Aniołami, jak? Poprzez modlitwę i życie w zgodzie z Bożymi Przykazaniami. To jest najpiękniejsze podziękowanie, jakie możemy ofiarować naszym niewidzialnym przyjaciołom. - Aniołowie to najlepsza polisa ubezpieczeniowa „na rynku” - pół żartem podkreślał jeden z kaznodziejów w odpustowej homilii - polisa nie tylko na życie ziemskie, ale również na życie w Królestwie Ojca - dodał. We wspomnianej książce pt. „Władcy ciemności” autor wskazuje na sytuację, w której modlący się ludzie dodają siły Zastępom Anielskim w walce z demonami, a nawet to, że ich modlitwa stanowi o zwycięstwie Zastępów. Jedno trzeba pamiętać, Pan Bóg daje nam tych niezwykłych pomocników, módlmy się więc do Boga, starajmy się prostować swoje ścieżki, niech nasze kolana zginają się do modlitwy. Aniołowie Stróżowie z Wałbrzycha mają mnóstwo pracy, strzegli górników zjeżdżających pod ziemię, ich rodziny. Wciąż unoszą się nad miastem, niewidoczni, cały czas obecni, skuteczni obrońcy. Dzięki ich pomocy to miasto za patronkę ma Matkę Bożą Bolesną, która w wizerunku drewnianej Piety odbiera cześć w małym kościółku, wałbrzyskim sanktuarium położonym blisko kolegiaty. Aniołowie strzegą nas, nie lękajmy się więc, odważnie pokonujmy słabości, módlmy się i nie ustawajmy w podziękowaniach Panu Bogu.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Radcliffe: Kościół potrzebuje wielkiej odnowy zaufania

Kościół potrzebuje wielkiej odnowy zaufania, odwagi dzielenia się tym, kim jesteśmy, swych radości, obaw, wątpliwości, swoich pytań - stwierdził w wywiadzie dla KAI kard. Timothy Radcliffe OP. W poniedziałek 24 lutego wraz z kard. Grzegorzem Rysiem poprowadzi on rekolekcje dla biskupów i prezbiterów na temat posługi i wzajemnych relacji w Kościele.

O. Stanisław Tasiemski (KAI): Ojcze Kardynale, chciałbym najpierw zapytać o powód, dlaczego wraz z o. Łukaszem Popką, napisałeś książkę „Pytanie Boga”. Dlaczego ważna jest lektura Pisma Świętego? W jaki sposób możemy usłyszeć głos Boga czytając Biblię, jak słowo Boga wpływa na nasze życie?
CZYTAJ DALEJ

Biblia dla dzieci – DORASTAJ Z UŚMIECHEM

2025-02-24 12:10

[ TEMATY ]

Biblia

dzieci

promyczek

mat. prasowy

Seria zawiera 28 krótkich, bo zaledwie sześciominutowych animacji, które zostały wyprodukowane przez Studio MINNO z USA w 2024 roku, a polską wersję językową z pełnym dubbingiem na zlecenie Wydawnictwa PROMYCZEK zrealizowało Studio VSI - Warsaw.

Filmy, przybliżające dzieciom najciekawsze historie ze Starego i Nowego Testamentu, zostały bardzo pozytywnie ocenione przez ks. dr. Mirosława Łanoszkę, doktora nauk teologicznych w zakresie biblistyki, asystenta przy Katedrze Egzegezy Starego Testamentu na Wydziale Teologicznym Sekcja w Tarnowie UPJP2 w Krakowie, członka Stowarzyszenia Biblistów Polskich. Stanowią one jedyną propozycję w Polsce dla tej grupy wiekowej. Biorąc pod uwagę ograniczenia związane z aktualną katechizacją dzieci, filmy te stanowią bardzo pożyteczne narzędzie do przekazywania dzieciom treści religijnych.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję