Reklama

Wiadomości

Spadochrony nad Renem

W połowie września 1944 r. na terenach okupowanej przez Niemców Holandii rozpoczęła się największa operacja powietrznodesantowa w dziejach świata.

Niedziela Ogólnopolska 37/2024, str. 30-31

[ TEMATY ]

historia

commons.wikimedia.org

Spadochroniarze 1. Alianckiej Armii Powietrznodesantowej lądują w Holandii podczas operacji „MarketGarden”, wrzesień 1944 r.

Spadochroniarze
1. Alianckiej
Armii
Powietrznodesantowej
lądują
w Holandii
podczas
operacji
„MarketGarden”,
wrzesień
1944 r.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Akcję opatrzono kryptonimem „Market-Garden”. A wzięło w niej udział 35 tys. żołnierzy brytyjskich, amerykańskich i polskich. Niestety, zakończyła się klęską. Winą za niepowodzenie akcji dowództwo brytyjskie próbowało niesprawiedliwie obciążyć Polaków, by zatuszować w ten sposób własne błędy w przygotowaniu desantu.

Zgubne ambicje

Reklama

„Market-Garden” była autorskim pomysłem marszałka Bernarda Law Montgomery’ego. Miał on za sobą wspaniałe sukcesy w dowodzeniu wojskami alianckimi w Afryce Północnej i na froncie włoskim, a także w czasie lądowania na plażach Normandii. Był człowiekiem chorobliwie ambitnym, co przy sprzyjającym dotychczas szczęściu frontowym stanowiło atut, ale we wrześniu 1944 r. okazało się obciążeniem. Montgomery chciał za wszelką cenę dotrzeć przez Holandię do oddalonego o dziesiątki kilometrów od frontu Zagłębia Ruhry, czyli przemysłowego serca III Rzeszy. Uważał, że takie działanie spowoduje pokonanie Niemiec jeszcze późną jesienią 1944 r. Kierował się tutaj również własnymi ambicjami. Chciał być w Niemczech pierwszy i wyprzedzić armię gen. George’a Pattona, którego szczerze nie lubił i z którym rywalizował wszędzie, gdzie tylko było to możliwe. Operacja polegać miała na opanowaniu przez wojska powietrznodesantowe mostów na Waalu i Renie w rejonie holenderskich miast Eindhoven, Nijmegen i Arnhem, utrzymaniu ich i otworzeniu swego rodzaju 120-kilometrowego korytarza, którym weszłyby wojska brytyjskiego 30. Korpusu Armijnego. Zadanie było niezwykle ryzykowne, na co zwracali uwagę inni dowódcy alianccy, m.in. gen. Dwight Eisenhower. Uważano, że istnieje zbyt słabe rozpoznanie sił nieprzyjaciela na terenie operacji. Ponadto specyfika akcji uzależniona była od warunków pogodowych. A te jesienią i w tej części Europy były niezwykle zmienne. Nie można było przewidzieć, jak wielu żołnierzy uda się przerzucić każdego dnia na teren operacji, a tylko efekt zaskoczenia i siła uderzenia mogły decydować o sukcesie. Kwestie te podnoszone były na odprawach, w których brali udział oficerowie z dwóch amerykańskich dywizji oraz brytyjskiej 1. Dywizji Powietrznodesantowej. Uczestniczył w nich również dowódca Samodzielnej Brygady Spadochronowej gen. Stanisław Sosabowski. Ten wybitny generał bardzo stanowczo wskazywał słabe punkty w przygotowaniu operacji i podnosił możliwą nieproporcjonalność potencjalnych strat ludzkich w stosunku do planowanego celu. Ze swej bezkompromisowej postawy generał znany był od lat. W opinii Naczelnego Wodza gen. Kazimierza Sosnkowskiego Sosabowski, „posiadając swe własne zdanie, umiejąc go bronić w sposób twardy, niekiedy nieco szorstki, rozumiał, że ten rodzaj postępowania tylko dopomóc może rozsądnemu przełożonemu do powzięcia trafnej decyzji”. Tak było i tym razem, ale zbyt silne było przywiązanie ambitnego Montgomery’ego do własnego planu, aby wsłuchał się w uwagi polskiego generała. Zapamiętał go jednak dobrze. I wykorzystał niechlubnie po kilkunastu dniach, gdy się okazało, jak celne były zastrzeżenia dowódcy polskich spadochroniarzy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Marzenia o najkrótszej drodze

Mimo obiektywnych wątpliwości Sosabowski i jego żołnierze wykonali polecenia dowództwa brytyjskiego ofiarnie. Byli jednostką elitarną, której skomplikowane i wyczerpujące szkolenie z przeznaczeniem do wykonywania zadań specjalnych trwało prawie 3 lata. Jej dowódca był postacią nietuzinkową. W młodości zaangażowany był w ruch strzelecki i POW. W II RP kierował katedrą w Wyższej Szkole Wojennej i przygotował setki kursantów do dowodzenia wojskiem w czasie konfliktu zbrojnego. Dbał bardzo o morale żołnierzy, czemu dał wyraz w fundamentalnej pracy wydanej 8 lat przed wojną pt. Wychowanie żołnierza obywatela. W kampanii wrześniowej, dowodząc 21. pułkiem piechoty „Dzieci Warszawy”, bronił stolicy przed niemiecką agresją. „Ojcowski i sprawiedliwy w osądach, umie pozyskiwać zaufanie i miłość żołnierzy, tak skłonnych płacić sercem za serce. Posiada on ów tajemniczy dar, który zawsze przynosi obfite plony na polu bitewnym – dar nawiązywania węzłów uczuciowych pomiędzy dowódcą a podkomendnymi” – napisał o nim gen. Sosnkowski. Jako jeden z pierwszych emisariuszy został przerzucony w 1940 r. z okupowanej Polski do Paryża, gdzie przedstawił gen. Władysławowi Sikorskiemu pomysł sformowania pierwszej polskiej jednostki powietrznodesantowej. Formalnie powstała ona 23 września 1941 r. jako Samodzielna Brygada Spadochronowa. Garnęło się do niej mnóstwo ochotników. Pozostawało niewielu, z uwagi na wyczerpujące i skomplikowane treningi prowadzone w szkockim Largo House, zwanym „Małpim Gajem”. Brygada stała się jednostką znakomicie wyszkoloną, na którą z zazdrością patrzyli alianci. Magnesem przyciągającym do brygady była nadzieja, że jej żołnierze jako pierwsi zostaną zrzuceni do Polski, gdy wybuchnie antyniemieckie powstanie. W rozkazie powołującym brygadę gen. Sikorski napisał wprost: „Gdy przyjdzie chwila, jak orły zwycięskie wpadniecie na wroga i przyczynicie się pierwsi do wyzwolenia naszej Ojczyzny”. Dlatego żołnierze brygady z dumą podkreślali, że dotrą do Polski „najkrótszą drogą”. Sprzeciwiali się temu alianci, uważając, że tak znakomicie wyszkolonej jednostki trzeba użyć w walkach na froncie zachodnim. Gdy w Warszawie w sierpniu 1944 r. wybuchło powstanie, Naczelny Wódz gen. Sosnkowski poprosił dowództwo alianckie o zgodę na przerzucenie do walczącej stolicy prawie 3 tys. „polskich komandosów” i pomoc w nim. Zadeklarował, że nawet sam podąży z nimi, aby jeszcze bardziej podnieść morale walczących powstańców. Opór brytyjski był jednak nie do przełamania. „Żołnierze brygady na znak protestu, widząc brak pomocy alianckiej dla walczącej Warszawy, w spontanicznym odruchu odmówili przyjęcia posiłku” – wspominał gen. Sosabowski. W tym samym czasie podjęto decyzję o podporządkowaniu brygady rozkazom Montgomery’ego i użyciu jej w operacji „Market-Garden”.

O jeden most za daleko

Tytuł książki Corneliusa Ryana i jej znakomita ekranizacja Richarda Attenborough dobrze oddają tragedię, która rozegrała się między 17 a 26 września 1944 r. w okolicach Arnhem. Potwierdziły się wątpliwości gen. Sosabowskiego. Na aliancki desant rzuciły się niemieckie doborowe jednostki pancerne, a warunki pogodowe spowodowały, że loty maszyn ze spadochroniarzami były przekładane z godziny na godzinę, a nawet z dnia na dzień, przez co odsiecz dla już walczących żołnierzy nie docierała na czas. W zaciętych walkach zginęło prawie 17 tys. żołnierzy alianckich, a wśród nich prawie co czwarty żołnierz polskiej brygady spadochronowej. Operacja zakończyła się klęską. Aby zdjąć z siebie ciężar porażki, Montgomery uznał, że trzeba znaleźć kozła ofiarnego. Wskazał na gen. Sosabowskiego i jego brygadę, pisząc w raporcie do swych przełożonych: „Polska brygada walczyła tutaj bardzo źle. Jej żołnierze nie wykazali żadnej chęci do walki, jeśli groziło to ryzykowaniem życia. Nie chcę tej brygady dalej u siebie”. Było to kłamstwo, o czym świadczyły relacje amerykańskich i angielskich oficerów i żołnierzy. Mówili oni o niezwykłym męstwie Polaków, zwłaszcza gdy w skrajnie trudnych warunkach wspierali w walce okrążoną i przypartą do Renu brytyjską 1. Dywizję Powietrznodesantową. Montgomery postawił na swoim. Wymusił odwołanie gen. Sosabowskiego z zajmowanego stanowiska. Ten, pozbawiony środków do życia, pracował po wojnie jako magazynier w jednej z londyńskich fabryk. O jego dobre imię upominali się podkomendni i... Holendrzy, w pamięci których był jednym z wyzwolicieli ich kraju. Symbolem tego stało się uhonorowanie generała przez królową Beatrix najwyższym odznaczeniem holenderskim, czyli Medalem Brązowego Lwa. Wydarzyło się to jednak dopiero w 2006 r., czyli 39 lat po śmierci Sosabowskiego. Potraktowanie go przez Brytyjczyków nie było pierwszym przypadkiem, gdy alianci bez żenady wtrącili się w polskie sprawy. Podobny los spotkał gen. Sosnkowskiego, którego dymisji z funkcji Naczelnego Wodza zażądano w chwili, gdy w słynnym rozkazie z 1 września 1944 r. wypomniał aliantom bezczynność wobec krwawiącej w powstaniu Warszawy. Nadchodził czas „zdrady jałtańskiej”, a przywódcy USA i Wielkiej Brytanii zaczęli bez skrupułów okazywać lekceważenie wobec władz RP i polskich żołnierzy, zapomniawszy, że bez nich nie byłoby zwycięstwa w bitwie o Anglię, na froncie włoskim i w czasie wyzwalania Francji, Belgii i Holandii.

Autor jest historykiem, doradcą Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, w latach 2016-24 był szefem Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych.

2024-09-10 13:40

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Konkurs na słuchowisko w setną rocznicę Bitwy Warszawskiej 2020

Program 1 Polskiego Radia i Teatr Polskiego Radia ogłaszają konkurs na scenariusz słuchowiska „Cud na Wisłą. Bitwa Warszawska 1920” w związku z obchodzoną w 2020 roku 100. rocznicą Bitwy Warszawskiej. Choć temat konkursu odnosi się do konkretnego wydarzenia, ma również charakter uniwersalny, a sposób ujęcia i zakres skojarzeń związanych z tematem Bitwy Warszawskiej pozostają wyłączną domeną autorów. Najciekawsze scenariusze zostaną zrealizowane i wyróżnione nagrodami pieniężnymi.

Konkurs ma charakter otwarty i jest skierowany do wszystkich, którzy kochają historię. Słuchowiska zgłoszone do konkursu oceni trzyosobowe Jury w składzie: Agnieszka Kamińska – Dyrektor-Redaktor Naczelna Programu 1 Polskiego Radia, Anna Stempniak-Juśkiewicz – Dział Kultury Programu 1 Polskiego Radia oraz Janusz Kukuła – Dyrektor Teatru Polskiego Radia. Dokonując oceny Jury weźmie pod uwagę oryginalność, pomysłowość, wartość artystyczną utworu oraz atrakcyjność i realność przedstawienia scenariusza w formie radiowego słuchowiska teatralnego.
CZYTAJ DALEJ

Przerażający opis obrażeń, jakich doznał zamordowany ks. Lachowicz

2024-11-20 20:57

[ TEMATY ]

ks. Lech Lachowicz

ks. Jacek Bacewicz

morderstwo kapłana

obrażenia

Instytut św. Maksymiliana Kolbego

ks. prałat Lech Lachowicz

ks. prałat Lech Lachowicz

Makabryczny opis okoliczności napadu na ks. Lecha Lachowicza. - Jeden z policjantów stwierdził, że przez całą swoją służbę nigdy nie spotkał się z takim bestialstwem - powiedział w wywiadzie dla „Naszego Dziennika” ks. Jacek Bacewicz, który był na miejscu, gdy z plebanii wynoszono ciało zamordowanego kapłana.

Ks. Bacewicz, proboszcz parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Szymanach jako jeden z pierwszych dotarł na miejsce zbrodni. Jak opisuje, drzwi do plebanii były zniszczone, a ksiądz Lachowicz został zaatakowany w przedsionku przy kancelarii, gdy zszedł na dół, by zobaczyć co się dzieje.
CZYTAJ DALEJ

Nie jesteśmy przypadkowi, ale obdarowani przez Boga

2024-11-21 11:57

Vatican News

Bp Marek Solarczyk

Bp Marek Solarczyk

Pan Bóg dał nam nasze życie, swoje łaski, talenty. Jesteśmy tymi, którzy stają wobec Boga z wdzięcznością, ale też i z tą ufnością, abyśmy rzeczywiście trwali przy tym, co od Boga, abyśmy tym kruszyli to wszystko, co próbuje zniszczyć, osłabić, zamknąć Boże dary i tajemnice Bożej miłości - powiedział ordynariusz radomski bp Marek Solarczyk podczas Mszy św. sprawowanej w czwartek rano przy grobie św. Jana Pawła II w Bazylice św. Piotra w Watykanie.

Na początku homilii, nawiązując do czytania z Apokalipsy św. Jana i fragmentu dzisiejszej Ewangelii według św. Łukasza, bp Marek Solarczyk wskazał z jednej strony na „wyjątkowe orędzie o tym, że jest nam ofiarowana tajemnica i dar życia z Bogiem”, a z drugiej strony zwrócił uwagę na to, co jest trudne, co stanowi zagrożenie, „co już od początku Kościoła jest doświadczeniem ludzi”. Kaznodzieja zaznaczył: „ta wielka radość, wdzięczność, łaska, że człowiek może trwać przy Panu Bogu, ale i to wszystko, co wydaje się, że może człowieka zniszczyć, może człowiekowi odebrać nadzieję, może sprawić, że człowiek nie widzi owoców swojego życia”.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję