Powszechnie wiadomo, że nie ma nic ważniejszego niż rodzina. Chrońmy tę wartość, która jest ponad majętność i sławę. Rodzina ginie, gdy jej duch się deprawuje. Ze zdrowej rodziny – podobnie jak ze słowa i Słowa – wyrastają wspólnota, a także wiara. Z tej gleby rodzą się zwycięstwo i w końcu duma z dokonań. Dzięki rodzinie, wspólnocie i wierze przetrwały narody i państwa.
I w tym tkwi piękno, które jest początkiem każdego dobra. Dobro – jeśli jest jeszcze okraszone uśmiechem (a uśmiechu nie można przedawkować) – bywa początkiem świętości. Świętość zaś to zwykły obowiązek dla mnie i dla ciebie – wcale nie jest luksusem zarezerwowanym wyłącznie dla szlachetnie urodzonych. Świętość powinna rozkwitać w cichości (jakby jej nie było) i przychodzić do człowieka niby przy okazji. Świętość to czujność, by nie ulec pokusie agresji, to również zaniechanie odwetu. I „nie ma świętości w samotności”; świętość najpiękniej rozkwita w relacjach z ludźmi. A święty to przede wszystkim człowiek świadomy swej grzeszności (tymczasem nie jest łatwo przyznać się do błędu); tylko taka świadomość może prowadzić do zmiany, poprawy i osiągnięcia szczęścia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Żeby poczuć się w pełni szczęśliwym, trzeba zacząć właśnie od piękna. Kapłanami piękna są artyści, ale nie tylko oni; są nimi też sportowcy oraz ci z nas, którzy pracują nad sobą z mozołem i rzeźbią swoje wnętrza, żeby doskonałość była im bliska. Poświęcają temu wszystko... Ileż trudu ponosi np. sportowiec podczas wyczerpujących i długotrwałych treningów, żeby u celu przeżyć tę najszczęśliwszą chwilę zwycięstwa!
Niepojęty jest mechanizm motywacji na drodze do doskonałości... Nie ma więc przesady w nazwaniu kapłanami piękna tych wszystkich zdeterminowanych ludzi, którzy tę drogę wybierają jako wypełnianie swej powinności – w zgodzie z własnym sumieniem (a sumienie to niewątpliwie nadprzyrodzony głos w człowieczej duszy).
I czyńmy to w „liczbie mnogiej”; w pojedynkę szczęścia nie osiągniemy. Szczęście zawiera się w służeniu innym. Uczucie szczęścia ogarnia nas wtedy, kiedy nikomu nic nie jesteśmy dłużni – poza miłością... Ludzi „bez serca” spotkamy zawsze; na szczęście znakomita większość to osoby z wrażliwością i dobrocią w duszy.
Nie dajmy sobie wyrwać z serca piękna i przeciwstawmy się kultowi brzydoty, który brutalnie wdziera się do wszystkich dziedzin życia i dla niektórych staje się odmóżdżającą modą, a w ogólności jest kpiną z rozumu i tego, co normalne. Jeśli przyjdzie nam długo patrzeć na to bagno brzydoty, to nawet od patrzenia możemy się „pobrudzić”... A co człowieka czyni pięknym? Właśnie miłość. Ona nas oczyszcza i upodabnia do siebie tych, którzy się kochają.
Po latach „swawoli” wróciło do mnie pragnienie duchowego postrzegania rzeczywistości. Ta potrzeba jest silniejsza ode mnie. Mój stan ducha jest taki, że nie godzę się na to, aby się wstydzić przyznawania się do Boga oraz do Jego i mojego Kościoła, w którym znajduję sens i ukojenie; czuję, że świat przesycony jest Bogiem...
Tylko w cichości serca i skupieniu można to odczuć; Bóg lubi ciszę – uczmy się jej... Widzę i czuję, jak pięknie zbudowany jest ten świat, w którym wszystko ma swój sens i przeznaczenie, zarówno w skali makro, jak i w mikroskopijnym wymiarze. Czyż nie zastygamy w chwili skupienia w zachwycie nad otaczającym nas pięknem? Ten cud natury widać nie tylko w jasności dnia, lecz nawet w ciemnościach – skierujmy tylko wzrok na nieboskłon skąpany w granacie nocy, a ujrzymy, jak wspaniale uhaftowany jest gwiazdami. Nam pozostaje mądre korzystanie z tego wspaniałego dzieła rąk Stwórcy i pokorne uwielbienie potęgi Absolutu, w którym znajdujemy oparcie, a „jeśli Bóg z nami – to kto przeciwko nam...”. Mówiąc o Bogu, pragnę na firmamencie życia wielu z nas zapalać gwiazdkę, która niech prowadzi zagubionych, zapóźnionych, wątpiących i niewytrwałych do Źródła życia i jego Sensu... A na rozstaju dróg kierujmy się głosem serca, osądem rozumu i wyborem sumienia.