Homilia wygłoszona przez prymasa Polski kard. Józefa Glempa podczas Mszy św. z okazji tysięcznej rocznicy śmierci Pierwszych Męczenników Polski 15 czerwca w Międzyrzeczu
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
W miłości braterskiej pozdrawiam Arcypasterza tej Diecezji,
biskupa Adama, i wszystkich Braci kardynałów i biskupów,
Braci w kapłaństwie, Diakonów, Seminarzystów,
Służbę liturgiczną,
Osoby życia konsekrowanego;
z tym samym szacunkiem i miłością pozdrawiam wszystkich Świeckich i Władze cywilne, Zwierzchnictwo i Żołnierzy Wojska Polskiego,
Ludzi nauki, wychowania, służby zdrowia i wszystkich tak licznych obowiązków społecznych, wypełnianych na tych ziemiach dla dobra człowieka;
pozdrawiam wszystkich Uczestników naszej modlitwy!
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Człowiek wymaga głębszego spojrzenia
Reklama
Zwróćmy uwagę na słowa Mojżesza, które słyszeliśmy w pierwszym czytaniu liturgicznym: "Zapytaj dawnych czasów" (Pwt 4, 32) - prześledź dzieje swojego narodu i porównaj z dziejami
innych ludów. Przypomnij czasy nie tylko wyjścia z niewoli, z Egiptu, ale od samego stworzenia człowieka na ziemi. Spojrzyj głębiej, nie tylko pod tym kątem, czy jesteś młody lub
stary, czy biedny lub bogaty, ale jak, będąc człowiekiem, pielęgnujesz talent dany od Boga.
"Zapytaj dawnych czasów" - nie chodzi tu o badania historyczne, o dociekanie i spory o nazwiska, daty, a więc ustalenie osób i wydarzeń,
ale o wizję przesuwających się pokoleń, o postawę człowieka wobec Boga kierującego światem. Przy takim spojrzeniu Mojżesz podsuwa wniosek: "Strzeż nakazów" (Pwt 4, 40). Prawdziwy
Bóg jest jedyny i On jest władcą i dziejów, i człowieka, i świata.
Chcemy dziś podjąć te rozważania o człowieku w świetle towarzyszących nam okoliczności. Pierwszą okolicznością jest uroczystość Trójcy Świętej. Prawda o Trójcy Świętej
to dogmat wiary, który kształtuje postawy ludzi wobec świata. My poznajemy Boga takim, jakim On się nam sam objawił. I w świetle nauki Bożej patrzymy na samych siebie. Druga okoliczność
to obchody Tysiąclecia Śmierci Pięciu Braci Męczenników Międzyrzeckich.
Nasza tysiącletnia przeszłość
Reklama
Zacznijmy od naszych Męczenników, którzy przed tysiącem lat na tej ziemi piastowskiej, w Międzyrzeczu, dali niezwykłe świadectwo wierze. Mamy więc "zapytać dawnych czasów". Ten okres sprzed
tysiąca lat, gdy formowało się Państwo Polskie, utkany jest wielkimi i małymi wydarzeniami, ale na skalę europejską. Myślę o okresie 43 lat, który rozpoczyna się Chrztem Polski,
a kończy męczeństwem świętego Brunona z Kwerfurtu (milenia wszystkich tych wydarzeń, związanych z początkami chrześcijaństwa na naszych ziemiach, obchodzimy w naszym
pokoleniu lub na styku dwóch pokoleń). Potem nastąpił okres utwierdzania chrześcijaństwa wśród plemion Polan i stąd też pojawią się inne motywacje do rozważania tysiąclecia.
Wymieńmy więc wydarzenia schyłku pierwszego tysiąclecia. Najpierw rok 966 - Chrzest Polski za Mieszka I. Wielkie obchody jubileuszu zwanego Milenium Chrztu Polski miały miejsce w roku
1966, a przewodniczył im Prymas Tysiąclecia, kardynał Stefan Wyszyński. Były to czasy realnego socjalizmu i wymyślnych ograniczeń Kościoła, a jednak wówczas Kościół udowodnił,
że ma prawo i odwagę publicznie wyznawać swoją wiarę. Uroczystości poprzedzone były Wielką Nowenną (my, starsi kapłani, pamiętamy to dobrze), czyli dziewięcioletnią katechezą głoszoną w świątyniach,
bo przecież nie było prasy katolickiej. Zawierzaliśmy Matce Najświętszej nasz byt narodowy i wierność Krzyżowi, Ewangelii, Kościołowi i Jego Pasterzom. Jako młody kapelan mogłem
wówczas towarzyszyć Prymasowi Wyszyńskiemu w uroczystościach w kilku diecezjach. Pamiętam wielki tłum przy katedrze w Gorzowie. Młodzi chłopcy wspinali się na dachy, aby
uczestniczyć w nabożeństwie. Prymas lękał się, aby nie spadli. Dziś mają już oni po pięćdziesiątce, ale są nadal świadkami tamtych przeżyć.
Następnym powodem zapytania o dawne czasy był rok 997, rok męczeństwa świętego Wojciecha, co przełożyło się u nas na obchody jubileuszu w roku 1997 i doniosłe
wystąpienia Ojca Świętego w Gnieźnie, na tematy związane z dzisiejszą formacją europejską i przyszłością Europy. Święty Wojciech nie przyszedł Polski nawracać, bo ona
już wtedy była chrześcijańska. On szedł do Prus i tam zginął jako męczennik. Polska Chrobrego była na tyle silna i mądra, że przyjęła relikwie Męczennika, a przy tych
relikwiach zaczął się tworzyć żywy Kościół, który wyrasta z krwi przelanej za wiarę.
Trzeci etap działania Opatrzności w dawnych dziejach to rok 1000. Tak się składa, że rok jubileuszu dwutysiąclecia chrześcijaństwa to jednocześnie rok jubileuszu tysiąclecia umocnienia
Kościoła i Państwa Polskiego. Zjazd Gnieźnieński w roku 1000 ma swój wymiar historyczny i dlatego został ze zrozumieniem uszanowany przez obecność na jubileuszu
w Gnieźnie kilku prezydentów krajów europejskich. Podczas wielkich modłów liturgicznych wszystkie metropolie i diecezje w Polsce nie tylko włączyły się w wielkie
Te Deum świata, celebrowane szczególnie w Rzymie, bo przecież był to Wielki Jubileusz, ale też wskazał na bogactwo rodzimej kultury ducha. Pamiętamy, jak młodzież nad Jeziorem Lednickim przez
symboliczną bramę-rybę, symbolizującą Chrystusa, przechodziła w nowe tysiąclecie, nadal przechodzi i będzie przechodzić.
Obecny 2003 rok znów przypomina tysiąclecie: tysiąclecie męczeńskiej śmierci Pięciu Braci kamedułów, pustelników, z których trzech było Polakami. Byli już oni ludźmi na tyle dojrzałymi
w wierze, by oddać życie za Chrystusa. Jaki wielki duchowy postęp dokonał się od czasów przyjęcia chrztu przez Polan!
Ten cykl tysiącletnich wspomnień, które splatają się w jeden ciąg logicznego rozwoju w chrześcijańskiej Europie, dopełni w roku 2009 rocznica męczeńskiej śmierci św.
Brunona z Kwerfurtu. Bruno jest zwornikiem wspomnianych wydarzeń. Był benedyktynem, zaprzyjaźnionym z ówczesnym cesarzem, ze św. Wojciechem, z Chrobrym, ze św.
Romualdem, założycielem kamedułów. Jego męczeńska śmierć związana jest z rozwojem chrześcijaństwa już we wschodnich częściach dzisiejszej Polski, w okolicach Łomży.
Znaczenie męczeństwa Pięciu Braci
Po tym prześledzeniu dawnych dziejów, zastanówmy się nad przesłaniem, jakie niesie śmierć oddzielających się od świata mnichów. Ludzie zabijają się dla zysku, dla łupów, dla władzy, za doznaną
krzywdę, z nienawiści lub dla wywarcia zemsty. Dlaczego zabito pustelników? Ideologia, inność, dziwność, silniejszy Bóg mnichów - to wszystko domysły. Dziś zabicie niewinnego bez przyczyny
określa się mianem terroryzmu. Zabójstwo mnichów musiało się odbić wielkim echem w ówczesnej Polsce i poza jej granicami. Ich relikwie przyniesiono podobno pod ołtarz św. Wojciecha
w Gnieźnie i po łacinie wyraźnie napisano o ich męczeństwie.
Średniowiecze lubowało się w wielkich rzeczach. Przypomnijmy sobie katedry gotyckie, poemat Dantego czy Summę Teologiczną św. Tomasza z Akwinu. Wczesne Średniowiecze przekazało
wspaniały program życia: "Ora et labora", módl się i pracuj. To było wielkie, wspaniałe, programowe dzieło budowane z małych cegiełek modlitwy i pracy. Tę wspaniałą równowagę
ducha tchnął w dzieje św. Benedykt, a św. Romuald rozszerzył to na życie w odosobnieniu, w eremach. Znajdujemy je dziś na Bielanach pod Krakowem, w Bieniszewie
koło Lichenia, gdzie nadal żyją mnisi, i te opuszczone na Wigrach i w Lasku Bielańskim w Warszawie. Tacy właśnie ludzie przybyli do Międzyrzecza. Nie nastawili się na
produkcję, ale na chwalenie Boga.
Dziś słowo terror powtarza się często i umiemy wskazać terrorystów. Terroryzm to zadawanie śmierci z zaskoczenia niewinnej osobie dla wyrządzenia zła. Myślimy o terroryzmie
jako strasznej rzeczy, hańbiącej człowieka. Czy jednak jesteśmy dalecy od tej brzydoty? Rozumiem, że przerywanie ciąży różni się od klasycznego terroryzmu, ale przecież niepodobna nie zauważyć podobieństw.
Podobne jest działanie z zaskoczenia, podobna niewinność ofiary i uzyskanie korzyści przez terrorystę, jak uwolnienie się od ciężaru, większa wolność. Mówi się o prawie
do wolności, owszem, wolności silnych wobec bezbronnych. Rozumiemy, że to wielki problem, przed którym staje ludzkość. Kościół widzi jego rozwiązanie w tajemnicy krzyża i w zrozumieniu
sensu cierpienia i ofiary. Filozofia świata nie ma dotąd innego rozwiązania jak odmiana terroryzmu, czyli oddanie władzy uśmiercania w ręce mocniejszego. Wiemy, że ludzie odpowiedzialni
z troską patrzą na przyszłość narodu i nie chcą zmniejszania się liczby obywateli. Mimo to, jak czkawka chorego, odzywają się głosy, aby dla politycznego "podobania się" zalegalizować
ten swoisty terroryzm.
Życie jest silniejsze
Tysiąc lat upłynęło od tamtych dni, gdy zamordowano mnichów-pustelników. Przez tę ziemię przeszło wiele wojen, rabunków. Wielu ludzi zamordowano, przechodziły zawieruchy wojenne, wiele spadło bomb, wiele
strawił ogień. Jeszcze żyją ludzie wysiedleni ze swych domów i osadzeni tutaj w miejsce innych wygnanych. Trudno było wtedy bez żalu patrzeć na okradane domostwa, grabione
dobra, jakoby niczyje, bez planu, bez potrzeby. Znał ten widok kardynał Prymas Hlond, znał Prymas Wyszyński, musieli patrzeć na tę dziwną rzeczywistość, która ich otaczała i zawierzyć Bogu
przyszłość. Ani władze, ani dyplomacja, ani ekonomiczny spryt nie były zdolne mówić przybyłym tu ludziom o trwałości, o lepszym jutrze. Jedyną ostoją i pewnym odniesieniem
człowieka do przyszłości był jedynie Bóg. Jedyny Bóg, wielki i nieśmiertelny, wszechmocny i ponad światem, jest godzien największej uwagi, zachwytu i miłości. Czcimy Go
dziś uroczyście i dostojnie w wielkiej wspólnocie modlitwy tysięcy umysłów i serc. Każde serce i każdy umysł to inny kontakt z Bogiem. Dla jednego
trudny, niezbyt chętny, pełen wątpienia, dla drugiego krzepiący i napełniający otuchą, dla innego wciągający w ogień mistycznej miłości wznoszący się ponad cierpienie.
Bóg jest niezgłębiony jak kosmos, a prosty jak chleb. Wkrótce będziemy Go czcić w Eucharystii, bo dziś oddajemy Mu hołd jako Jedynemu w Trójcy Osób. Ktoś spoza chrześcijaństwa
może zastanawia się, jaką katolicy mają logikę, skoro mówią o jednym Bogu, a faktycznie czczą trzech. Chrystus zmartwychwstały jest Bogiem i Duch zstępujący jest Bogiem,
i Stwórca jest Bogiem. To, co jest najwyższe, musi być jedyne. Tak jest z Bogiem. My poznajemy Boga wedle tego, co On nam o sobie powiedział. A On objawiając
siebie wyjaśnił, że jest w Trzech Osobach: Ojca, Syna i Ducha, przenikających się wzajemnie i całkowicie równych. Osoby te są niepojętą dla nas jednością, a są
jednością dlatego, że obejmuje ich najdoskonalsza miłość. Stąd też Bóg jest źródłem prawdziwej, wielkiej miłości. I chrześcijaństwo tym różni się od innych religii, że oparte jest o miłość,
która jest w Bogu. Nie ma potężniejszej siły niż miłość Boża. Swoją niewymowną miłością Bóg kocha wszystkich ludzi i cały stworzony świat. Czuwa nad światem i nad człowiekiem
i to czuwanie nazywamy Opatrznością Bożą. Boże rządzenie nie zawsze jest dla nas zrozumiałe. Rozumiemy je jednak, gdy spojrzymy na dawne wieki. Odsłania się wówczas mądrość Boga, która nieraz
prowadzi człowieka przez cierpienie i wychowuje go do szczęścia, jakim jest zbawienie. To zrozumienie Bożego kierownictwa budzi w nas zawierzenie Jemu na przyszłość.
Zechciejmy raz jeszcze wrócić do niewinnej śmieci Pięciu Braci Międzyrzeckich. Ich śmierć nie była potrzebna, była jednak ofiarą dla Boga, a takie ofiary nie idą na marne. Obchodząc jubileusz
tysiąca lat od tej śmierci, zdobywamy się na twórczy wysiłek dźwigania społeczeństwa ku dobremu. Dzieła religijne, dzieła kulturalne w wielu formach, dzieła charytatywne, jak szpital noszący
imię Pięciu Braci, ożywienie badań naukowych nad historią, udzielenie relikwii innym ośrodkom kościelnym, jak Kapitule Kanoników w Warszawie, która podejmuje tradycję szukania ciszy dla modlitwy
- to wszystko mówi nam o owocach tamtej ofiary, która obfituje po tysiącu lat. Gdy uważnie spoglądamy w dawne dzieje, odsłania się przed nami perspektywa przyszłości objętej miłosiernymi
rządami Opatrzności, bo Bóg w swej Opatrzności jest miłosierny.
Dowiadujemy się teraz, jakże często, o napaściach i zabójstwach. Znów zamordowano dziewczynkę, a dokonali tego źli chłopcy. To tragedia i ból. Zbóje i terroryści
pojawiają się niespodziewanie. A jednak rodzina zamordowanej, sąsiedzi, społeczeństwo muszą przeżyć ten ból. Żadne ukaranie nie daje satysfakcji, jedynie nawrócenie zbrodniarzy. Miłość jednak
jest silniejsza od śmierci, bo w Bogu ofiara przynosi owoce.
Mojżesz kazał "zapytać dawnych czasów". I otrzymujemy odpowiedź nastawioną na przyszłość. Ofiara Pięciu Męczenników Międzyrzeckich rozsławia dziś społeczeństwo i Kościół lubuski.
Okres ruin i popiołów sprzed ponad 50 lat na Ziemiach Zachodnich i Północnych minął. Ludzie uwierzyli, że z trudu i ofiar te ziemie znów zakwitną. To prawda,
że każdy czas ma swoje bóle. Nasze czasy dotknięte są bólem bezrobocia, korupcji, agresji, kłamstwa, a to najczęściej dlatego, że sumienia są zepsute i nie potrafią wybierać dobra.
Pamiętajmy jednak, że miłość Boża, która rozlana jest w wielu sercach (por. Rz 5, 5), w sercach dobrej młodzieży i kochających rodziców, będzie zwycięska.
Tego zwycięstwa w miłości Boga w Trójcy Jedynego gorąco życzę Arcypasterzowi Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej, Adamowi, Biskupom pomocniczym, Pawłowi i Edwardowi,
całemu Duchowieństwu, Organizacjom, Ruchom kościelnym i charytatywnym. Życzę wszelkiej pomyślności ludzkiej, wspartej błogosławieństwem Bożym, o które prosimy dla Władz świeckich
tych ziem, administracyjnych, wojskowych, dla Ludzi nauki i innych Przedstawicieli bogatego życia społecznego. Niech odważnie kroczą, w wielkiej ufności, ku szczęśliwej przyszłości.
Amen.