Data historycznej bitwy pod Grunwaldem to 15 lipca 1410. Grunwald to było wielkie zwycięstwo, ale także zaczątek wielkiego konfliktu politycznego, który przeobraził się w wielką debatę – dyskusję na soborze w Konstancji (1414-18). Bo trzeba przypomnieć, że w bitwie pod Grunwaldem po stronie krzyżackiej brali udział nie tylko Niemcy, ale także rycerze z wielu krajów zachodniej Europy, chrześcijańskiej Europy. A w tej samej bitwie grunwaldzkiej przeciw Krzyżakom obok katolickich wojsk polskich i litewskich walczyli także pogańscy Tatarzy i Żmudzini, schizmatyccy Rusini oraz czescy husyci.
Stąd w Konstancji wielu dostojników z różnych krajów europejskich, biorących udział w tym soborze, uważało Polskę za agresora, który podjął wojnę przeciw katolickiemu zakonowi, sprzymierzając się z poganami i heretykami. Rozpoczęła się wielka kampania tej dobrze osadzonej w tradycji zachodniej Europy, zjednoczonej przeciwko Polsce. Delegacja polska na soborze miała za zadanie zmienić tę nieprzychylną opinię i udowodnić, że działanie Polski było prawowite i sprawiedliwe, a prawdziwym agresorem łamiącym prawa – Boskie i ludzkie – jest zakon krzyżacki. Delegacja polska musiała wykazać, że Polska toczyła z Krzyżakami wojnę sprawiedliwą, że to krzyżacka agresja była bezprawna, niechrześcijańska i zbrodnicza. I dlatego że broniła praw Boskich, Polska miała prawo skorzystać z pomocy wojsk niekatolickich.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Ale gdy polska delegacja podjęła te starania na soborze, pojawił się paszkwil niemieckiego dominikanina Jana Falkenberga. Autor z nienawiścią i pogardą próbował przedstawić króla Władysława Jagiełłę i Polaków jako prymitywnych, zdziczałych kryptopogan, zasługujących na wytępienie. Ta propaganda, zastępująca współczesną siłę mediów w ówczesnej Europie, zrobiła swoje. Jeden z wybitnych filozofów francuskich tamtej epoki – Piotr z Ailly wystąpił do rycerzy Flandrii i Francji z formalnym apelem o zorganizowanie krucjaty, by schrystianizować Polskę. Ale polska delegacja z Pawłem Włodkowicem, Stanisławem ze Skarbimierza, Zawiszą Czarnym i Mikołajem Trąbą podjęła kroki, aby dowieść, że paszkwil Falkenberga jest fałszywy i heretycki. Paweł Włodkowic obalił stawiane Polsce zarzuty. Dowiódł, że wojna przez nią prowadzona była sprawiedliwa i konieczna. Polska dyplomacja odniosła zwycięstwo.
Falkenberg został ostatecznie potępiony. Sobór uznał, że jego pismo jest oszczercze i godne dezaprobaty. Później doprowadzono do tego, że fragmenty tekstu uznano za heretyckie, i dlatego je zniszczono. Sam Falkenberg został skazany przez sąd własnego zakonu na dożywotnie więzienie (carcere perpetuo). Aresztowany został osadzony w Zamku Anioła w Rzymie. Ale wtedy król Władysław okazał mu swoje miłosierdzie. Kiedy Falkenberg upokorzył się i przyznał do popełnionych występków, bardzo szybko dzięki miłosierdziu polskiego chrześcijańskiego króla został uwolniony z więzienia. Atak na Polskę – bardzo zmasowany. Geniusz polskiej dyplomacji. Wywalczenie sprawiedliwości i wtedy – okazanie miłosierdzia. Tak można odczytać historię Pawła Włodkowica i jego epoki. Tak działali wtedy, w XV wieku, mężowie stanu, duchowni, rycerze, intelektualiści i politycy. Działali, będąc dumni z polskości, czym uczyli innych w Europie. Byli mądrzy i skuteczni. Potrafili zaangażować się w polskie sprawy z powagą i odwagą.
historia pokazuje, że konflikt w obronie własnej tożsamości przeciw ewidentnemu agresorowi mógł zostać zinterpretowany kłamliwie. Współczesna historia świadczy o tym, że bezprzykładne zwycięstwo Rzeczypospolitej, dowodzonej przez króla polskiego – Litwina Jagiełłę, w niektórych kręgach pozostaje trudnym elementem historii. Osobiście zarówno w 1989 r., jak i niemal 30 lat później byłem świadkiem narracji przewodników litewskich na zamku w Trokach, gdzie przekonywano nas, że wojska litewskie, rosyjskie, smoleńskie no i polskie, pod wodzą księcia Witolda, pokonały krzyżacką potęgę. Przypomnienie postaci króla Władysława Jagiełły spotykało się z komentarzem: „to zdrajca”, i ściszonym dopiskiem o wymazaniu go z pamięci historycznej.
Przywołuję te przykłady nie po to, by jątrzyć, ale w tym celu, by pokazać, że polityka historyczna była, jest i będzie fundamentalnie ważną sprawą tożsamości narodowej i państwowej. Jeśli są ludzie, którzy tego nie pojmują, tak jak sygnatariusze Deklaracji solidarności z twórcami i dyrekcją Muzeum II Wojny Światowej, to dają świadectwo wyłącznie własnej kondycji.