Błogosławiony Edmund jest patronem KLO w Henrykowie i wielu dzieł prowadzonych w naszej archidiecezji pod pieczą założonego przez siebie Zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMP Niepokalanie Poczętej. W związku z rocznicą beatyfikacji powstała idea, by w sposób szczególny przybliżać jego sylwetkę. Z tej okazji w domu generalnym sióstr na Biskupinie z redakcją „Niedzieli Wrocławskiej” spotkało się grono ludzi w przeróżny sposób związanych z Edmundem. Spotkanie zorganizowała s. M. Laureta Turek, która jest również organizatorką pielgrzymek śladami bł. Edmunda Bojanowskiego i wielu innych spotkań edmundowych.
Śladami błogosławionego
– Na pielgrzymkach szukamy śladów Edmunda, chcemy go spotkać w tych miejscach, w których przebywał; usłyszeć, co tam mówił, z kim się spotykał. Taka jest idea – mówi s. M. Laureta.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Uczestnicy pielgrzymki odwiedzili m.in.: Gostyń, Poznań, Świętą Górę. – Edmund umiał łączyć środowiska, więc byliśmy w małych wioskach i dużych miastach. I na tej drodze poznawaliśmy ludzi, którzy dzielili się z nami, przez co utworzył nam się obraz życia Edmunda – mówi Bartek, jeden z uczestników pielgrzymki i przytacza poznaną ostatnio historię. Pewne małżeństwo zakupiło dom, który był budowany przez Edmunda i siostry. Gdy poznali historię budynku, postanowili kontynuować dzieło Edmunda, otwierając się na potrzeby rodzin i małżeństw. – I to jest właśnie ten Edmund! On jest nie tylko sióstr, ale nas wszystkich, bo oddziałuje swoim chryzmatem na zwykłych ludzi – podkreśla Bartek.
Pani Barbara również pojechała na pielgrzymkę, by bliżej poznać to, o czym wcześniej opowiadała w parafii s. M. Laureta. – Siostra zaraża wiedzą edmundową a sama pielgrzymka zrobiła na mnie duże wrażenie. Jestem dopiero na etapie poznawania osoby Edmunda, ale chcę podkreślić, że od wielu lat towarzyszą mi słowa ks. Popiełuszki: „Zło dobrem zwyciężaj!”. I widzę, że to samo jest u Edmunda – mówi p. Barbara.
Paweł znalazł się na pielgrzymce trochę przypadkowo, ponieważ miały na nią jechać żona i córka. Żona jednak musiała zostać w pracy. Paweł podkreśla, że nie ma jednak przypadków. – Był to ładny, pogodny dzień, który spędziłem z córką, zwiedzając niesamowite miejsca i słysząc dużo ciekawych historii. Mieszkam w sąsiedztwie sióstr, więc mijam ich dom każdego dnia. Wiedziałem, że bł. Edmund jest założycielem tego zgromadzenia, natomiast nie znałem całej historii z nim związanej. Podczas pielgrzymki zobaczyłem, jak wiele zrobił, przede wszystkim dla dzieci. Sam jestem ojcem dwóch córek, więc patrzę na to z takiej perspektywy, że dla dzieci chce się stworzyć jak najlepszy świat. Dobrze, że wtedy pod zaborami pojawił się taki ktoś, kto zaopiekował się dziećmi, stworzył ochronkę, nauczył je czytać, pisać – mówi Paweł.
Reklama
Radek i Gosia poznali bł. Edmunda przez ochronkę. – Jesteśmy rodzicami dzieci, które uczęszczały i nadal uczęszczają do ochronki. Choć nasze zainteresowanie ochronką wynikało z tego, że miała ona dobre opinie, to gdy zaczęliśmy tutaj przychodzić, wsiąkliśmy w to środowisko. Choć skończyliśmy edukację w ochronce, nadal jesteśmy z nią związani, bo siostra prowadzi chór w kościele a nasze dzieci uczęszczają na tzw. spotkania poochronkowe – mówi Gosia.
Skarby Pana Jezusa
Dzieci Ani również są związane z ochronką. Córka co prawda poszła już do szkoły, ale jak podkreśla Ania, żyje trochę na dwóch płaszczyznach, bo w sercu i duszy cały czas jest blisko ochronki. – I nawet miała taki kryzys, ponieważ mówiła, że w szkole wszystko jest inaczej. Nie ma tej dobroci, jak w ochronce. Poradziłam jej, by to wszystko starała się mieć w sobie, bo wtedy nikt jej tego nie zabierze – mówi Ania i dodaje, że spotkania ochronkowe absolwentów, czy pielgrzymki to takie momenty, kiedy wszyscy wracają do tej podstawy, którą proponuje Edmund. – I to jest nie tylko program wychowawczy, ale program na całe życie –podkreśla Ania i przywołuje myśl abp. Z. Grocholewskiego: „Życzmy sobie, aby postać Bojanowskiego dotarła do każdego polskiego, katolickiego domu. By była, gdzie trzeba, wyrzutem sumienia, a przede wszystkim, by zapalała serca do radosnego i entuzjastycznego wszczepiania chrześcijańskich wartości (…)”.
– To jest bardzo sugestywne. Tak obserwuję, że np. te rodziny, które przychodzą do ochronki, są rzeczywiście różne; ludzie mają różne zawody, charaktery. I nagle wszyscy się spotykamy w ochronce, którą spaja wizja kształcenia młodego człowieka podana przez Edmunda. I nikt nie jest wobec tego obojętny – mówi Ania.
Reklama
Zauważa to też Bartek i przypomina fakt, że tam, gdzie pojawiały się siostry, cichły przeklinania, obmowy. Ludzie stawali się lepsi. – Edmund się nie kłócił, on łączył, spajał, szukał tego, co dobre. Pokazywał, że tą walką na barykadach nic nie osiągniemy, ale w takiej systemowej, rzetelnej, wspólnej pracy u podstaw coś dobrego można zrobić. To widać w ochronce, parafiach, na pielgrzymkach. A to że dziś on żyje wśród nas, to ogromna zasługa sióstr – mówi Ania, a s. M. Laureta tłumaczy: – Idea Bojanowskiego była taka, aby każdy nasz dom był ochronką (dziś używamy terminologii: przedszkole), miejscem gdzie są ochraniane wartości, gdzie jest chroniony każdy człowiek, każda dobra myśl i gdzie dokonują się te wszelakie przemiany, które zawsze idą ku dobremu. Bł. Edmund nazywał dzieci skarbami Pana Jezusa. Czy możemy więc nie chronić skarbów Pana Jezusa? – uśmiecha się s. M. Laureta.
Jak lilie na bagnie
Państwo Teresa i Jerzy przypominają zapiski błogosławionego i obraz lilii na bagnie. – On z takich podupadłych, zaniedbanych rodzin – bo to była podwójna bieda: materialna i duchowa – wydobywał dobro. Wychowywał dzieci, by rozkwitły – mówi p. Jerzy.
– I to się dzieje cały czas. Tak jak bł. Edmund z każdego dziecka potrafił wydobyć dobro, tak dzisiaj wciąż robią to siostry. Wszystkie dzieci są tutaj docenione, ważne, widziane. Ochronka daje im przestrzeń i możliwość bycia najlepszą wersją samych siebie. A to owocuje w przyszłości – podkreśla Ania.
Bartek zauważa, że bł. Edmund jest pewnego rodzaju fenomenem, ponieważ jest świętym świeckim, który w dodatku założył żeński zakon. – No i żył w takich czasach politycznie bardzo zbliżonych do obecnych, kiedy toczyła się walka o Polskę. Pojechałem na pielgrzymkę z takim pytaniem, jak Edmund odnajdywał się w tych trudnych czasach. I czy to jest faktycznie święty na obecne czasy. Podczas wyborów parlamentarnych chciałem się mocniej w nie zaangażować. Ale był to też moment bardzo brutalnej walki politycznej. I zastanawiałem się, czy trzeba się w to włączyć. W Edmundzie zobaczyłem taką cichą, lokalną pracę organiczną, co było też sprzeciwem wobec tej sytuacji, którą on wówczas zastał. Pomyślałem, że może to jest ten kierunek. I staram się Edmunda w tym naśladować – dzieli się Bartek.
Reklama
Monika również poznała Edmunda, gdy jej dzieci poszły do ochronki. Od 13 lat należy do Stowarzyszenia „Rodzina Bł. Edmunda Bojanowskiego” przy parafii Świętej Rodziny. – Bardzo chciałam go poznawać również dlatego, że był wychowawcą dzieci a jako mama chciałam wiedzieć, w jakim kierunku te dzieci wychowywać – mówi Monika.
Pani Ziuta jest członkiem stowarzyszenia od 3 lat. – Co mnie pociągnęło? Zawsze patrzyłam na Edmunda pod kątem jego wielkiej mocy charakteru. Fascynuje mnie też jego wiara, taka głęboka, prawdziwa i żywa. A jednocześnie wielka pokora. Poza tym wytrwałość i niezłomność w działaniu, bo żył w trudnych warunkach. Był to okres niewoli, a on był człowiekiem bardzo słabego zdrowia, samotnym. I kolejną taką cechą emanującą od niego jest wdzięczność, która przejawia się w jego korespondencji. Fascynujący jest też oczywiście, system wychowawczy Edmunda, ta spójność. Dbał np. o formację młodych ochroniarek, które opiekowały się dziećmi. Można to porównać do harcerstwa, czy do systemów wychowawczych, które wyrastały później – mówi p. Ziuta.
Tak tworzy się świętość
Zafascynowani Edmundem zwracają również uwagę na jego stosunek do dóbr materialnych. Odziedziczony majątek wykorzystał do prowadzenia dobrych dzieł. Ostatnie chwile życia spędził w bardzo ubogich warunkach, bo już nic nie miał. – Dzisiaj taki człowiek określony by był na pograniczu niepoczytalności. Ale to jest też odpowiedź na dzisiejsze problemy, kiedy jest tendencja do kwestionowania tego typu postaw. Edmundowi chodziło tylko o szerzenie dobra w świecie – mówi Ania, a Radek dodaje: – On miał własny pomysł i pociągał za sobą kolejne rzesze, te osoby, które dołączały do niego. Tak się tworzy świętość.