W maju, miesiącu przesiąkniętym wdzięcznością do Matki Najświętszej, łatwiej zauważamy ślady jej obecności w naszym otoczeniu.
Nawet w fabryce
Kamienna figura Pani Rzeszowa na osiedlu Staroniwa, bliźniaczo podobna do tej, która objawiła się Jakubowi Ado w 1513 r. w ogrodzie bernardyńskim, stoi w scenerii niedawno wybudowanych bloków. Ale wizerunków w przestrzeni publicznej jest więcej. Figurę Matki Jezusa ustawiono za bramą fabryki silników lotniczych w Rzeszowie. To miejsce dostępne nielicznym – przede wszystkim pracownikom podążającym wcześnie rano na miejsca pracy i później, w odwrotnym kierunku, do domu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wszystkie Maryje tutaj przywoływane są blisko naszego współczesnego życia, łącznie z kolejną, rezydującą w bernardyńskiej, kaplicy. Jest jeszcze jedna, już nie figura, a niewielki wizerunek, na frontonie budynku przy ulicy ks. Jałowego w Rzeszowie, niemal naprzeciw liceum, do którego uczęszczał Jacek Krawczyk, którego proces beatyfikacyjny toczy się na szczeblu diecezjalnym.
A przecież nie można zapominać o świątyniach, a tam czuwają omodlone „legiony maryjne”. Gdyby przeprowadzić dokładny spis, zabrakłoby pewnie miejsca w tygodniku, aby zmieścić pełną listę.
W sercach i w pamięci
Są jeszcze inne ważne przykłady, ślady wyryte głęboko w sercu, często są wspomnienia z dzieciństwa, opowieści niegdyś zasłyszane, przeżycia trudnych chwil i cudowne wsparcia z nieba. W kwietniu 1945 r., kiedy wojna dobiegała końca, do domów wracali też, przeważnie na piechotę, wygłodzeni, wyniszczeni, więźniowie niemieckich obozów koncentracyjnych. Byli wśród nich również ci z Auschwitz. Część z nich przeniesiono, w obawie przed nadciągającym ze wschodu frontem, do obozu Buchenwald na terenie Niemiec. Po kilku miesiącach, wracając z daleka do domu, spali w napotkanych stodołach lub przydrożnych rowach. Był wśród nich Jan Lenczner z rzeszowskiego Staromieścia. Tam na niemieckiej ziemi przyśniła mu się Matka Boża, dawała nadzieję i zachęcała do wytrwania, mimo osłabienia. Zdarzyło się też jakiś czas później, że Jan widząc niemiecką świątynię, zapragnął wstąpić do kościoła i ze zdziwieniem dostrzegł tam obraz Matki Bożej, takiej jak ta, która mu się przyśniła. Jego córka, Elżbieta Barszczowska, zapamiętała jeszcze jedną opowieść z owej wędrówki kolumny więźniów. Jakiś podmuch wiatru zepchnął ojca do rowu, a na jego miejsce wstawiony został inny mężczyzna, dzięki temu nie został posądzony o próbę ucieczki, a za co groziła kula. Dołączony do następnego szeregu ocalił później jeszcze raz życie w czasie kolejnego rozstrzeliwania. Wyrazem wdzięczności za wyjątkowe ocalenie stała się rodzinna modlitwa, zwłaszcza majowa, przed obrazem Matki Bożej Częstochowskiej.
I jeszcze jedno dziecięce wspomnienie. Jak pamięta pani Iza Mikuła, kiedy zapadał majowy zmrok i wszyscy układali się już do snu, matka z pamięci, nie z książeczki, odmawiała tytuły maryjne z Litanii Loretańskiej, a dzieci jej odpowiadały. Kiedy się ściemniało, to u sąsiada pod kapliczką inna grupa zaczynała śpiewać tę samą litanię.