Reklama

Wiara

Bez emocji o in vitro

Bezpieczeństwo procedury in vitro w świetle nowych badań naukowych.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W bogatych krajach w kwestii in vitro, mimo że ma ona wymiar polityczny, społeczny i biznesowy, dopuszcza się jednak aspekty naukowe. U nas jest inaczej, o czym mogliśmy się przekonać kilka tygodni temu, kiedy uchwalano krajowy program dofinansowania zapłodnienia pozaustrojowego. – W krajach zachodnich jest literatura, są zachowane proporcje, które my zupełnie straciliśmy – stwierdza prof. dr hab. Andrzej Kochański, specjalista genetyki klinicznej i laboratoryjnej, członek Zespołu ds. Bioetycznych KEP. – Wygląda na to, że sprzężony ze sobą wymiar biznesowy i polityczny przykrył całą resztę. Zamiast podjąć poważną debatę ekspercką, wciąż poruszamy się w przestrzeni pełnej emocji i wrzasku, w atmosferze ulicznej manifestacji nie najlepszego sortu. Widzimy wielu polityków, którzy wylewają krokodyle łzy nad biednymi małżeństwami. Bardzo chciałbym się mylić, ale uważam, że jest to cynizm w krystalicznej postaci. Mam także ogromny żal do prezydenta Andrzeja Dudy, że nie dał czasu na debatę, szansy na przedyskutowanie tej sprawy w gronie różnych środowisk. Czy naprawdę warto było się aż tak spieszyć z tą arcyważną dla wszystkich Polaków decyzją? – zastanawia się prof. Kochański.

Nowe badania

Reklama

Nadzieję rodzi jednak fakt, że ten temat podejmowany jest w ośrodkach akademickich, m.in. przez naukowców pracujących na Uniwersytecie Jagiellońskim. – W trakcie 20 lat pracy w różnych komisjach doktorskich nie znalazłem pracy, która byłaby tak „wypełniona po brzegi” jednoznacznymi wynikami jak rozprawa doktorska dr Simony Bisogno pt. Ocena ryzyka zaburzeń neurorozwojowych u potomstwa poczętego za pomocą technologii wspomaganego rozrodu – wskazuje prof. Kochański. – Śledzę od lat literaturę dotyczącą zaburzeń wywołanych przez IVF (zapłodnienie pozaustrojowe – przyp. red.). Nie mówiłem jednak o rzeczach, które uważałem za zbyt spekulatywne konstrukcje intelektualne. Dziś okazuje się, że wcale nie były one karkołomne. Stwierdzam to z żalem, bez żadnej satysfakcji. Potwierdziła to wspomniana powyżej dysertacja, i to na bardzo różnych poziomach: molekularnym, biochemicznym, tkankowym, morfologicznym, genetycznym, behawioralnym – zaznacza ekspert. Gdyby rzeczywiście udało się doprowadzić do debaty akademickiej, to druga strona nie byłaby w stanie tego zanegować. Tych prac nie da się podważyć od strony metodologicznej. Bezpieczeństwo procedury in vitro w świetle badań naukowych po prostu się nie broni. A dlaczego?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Efekt transgeneracyjny

Na razie mowa o badaniach prowadzonych na modelu zwierzęcym. Pojawia się tu zadziwiająca kwestia tzw. efektu transgeneracyjnego. – Oznacza to, że zaburzenia powstałe w wyniku zapłodnienia in vitro dziedziczą się z pokolenia na pokolenie. Czyli jest to kwestia nie błędu w jednym pokoleniu, tylko błędu, który będzie przekazywany kolejnym pokoleniom. Jest już dużo sygnałów wskazujących na to, że błędy się dziedziczą, następnie się kumulują i doprowadzają do tego, że te zwierzęta nie będą się dalej rozmnażać – wyjaśnia prof. Kochański. – Jeśli przenieślibyśmy to na populację ludzką, to z pewną dozą ostrożności można powiedzieć, że za dwa, trzy pokolenia ten problem rozwiąże się sam. To znaczy populacja będzie rosła, liczba zaburzeń nie będzie już możliwa do ukrycia, bo dzieci z in vitro będą się rodzić już w milionach, wejdą w wiek prokreacyjny i zacznie działać efekt transgeneracyjny – podkreśla specjalista genetyk.

Reklama

Genetyka zna już takie przypadki. Gdy w populacji pojawiają się groźne mutacje, dochodzi do tego, że potrafią się one złożyć w postaci tzw. homozygoty recesywnej i – w kategoriach czysto biologicznych – taka osoba ma dość ograniczone możliwości prokreacji. I tak z puli genów mutacja w końcu znika. To brutalna prawda, bardzo trudna do przyjęcia przez lekarza, ale takimi twardymi prawami rządzi się genetyka populacyjna. – Jeśli chodzi o populację ludzką, będzie to kosztem wielu niepotrzebnych cierpień, gdyż ten efekt sprawi, że do pewnego momentu będą chorowały kolejne pokolenia. Może to być kwestia dwóch, trzech lub kilku pokoleń. Tego jeszcze do końca nie wiemy, gdyż naukowcy pracują na modelach zwierzęcych. Literatura potwierdza jednak w przypadku in vitro niezwykłą wręcz zgodność obserwacji dokonanych na modelu zwierzęcym z rzeczywistym obrazem klinicznym obserwowanym u ludzi.

Gotowi na zagrożenia?

W Polsce nie prowadzi się żadnej systematycznej obserwacji osób poczętych metodą in vitro. W myśl hasła, że nie można nikogo „stygmatyzować”. W innych krajach (nie tylko) europejskich możliwości są natomiast znacznie większe. – Ogromne osiągnięcia ma w tym zakresie m.in. kardiologia szwajcarska. Na podstawie badań grupy młodzieży urodzonej w wyniku metody in vitro stwierdza się np. uszkodzenie układu krążenia u tych osób. Takie badania są też prowadzone w innych krajach. Również w krajach skandynawskich prowadzi się rejestry chorób onkologicznych, w których pojawiają się nowe dane związane z in vitro. A Polska w tym względzie, co znów mówię z ogromną przykrością, jest w strasznie ciemnym lesie – stwierdza prof. Kochański.

Reklama

Krajowy program dofinansowania in vitro, który w założeniu jego autorów ma przywracać „godność rodzicom”, według wiedzy naszego rozmówcy, nie zabezpiecza systemowo poczętych tą metodą dzieci. Czy będą dodatkowe środki na to, by je leczyć? Ponadto, zdaniem eksperta, brakuje uczciwych rozwiązań, które dawałyby dostęp do informacji: portali poważnych instytucji, na których można by znaleźć przetłumaczone na język polski i komentowane publikacje naukowe dostarczające rzetelnej wiedzy. Ta literatura jest bardzo trudna i wymaga popularyzacji. – Specjaliści wiedzą, że pewien zespół wad, taki jak np. zespół Beckwitha-Wiedemanna, pojawia się u dzieci urodzonych z in vitro kilka razy częściej niż w ogólnej populacji, ale czy rodzice o tym wiedzą? Czy mają dokumenty, które to potwierdzają? A przecież rehabilitacja dzieci niepełnosprawnych, zwłaszcza w polskich warunkach, kosztuje bardzo dużo – zauważa profesor.

Czy in vitro potrzebuje... aborcji?

Co więcej, w kontekście narzucania prawa legalizującego zabijanie nienarodzonych pojawia się pytanie: czy przypadkiem nie jest tak, że in vitro często wykorzystuje aborcję? – Śmiem twierdzić, że tak. Taka jest moja opinia. Wykorzystuje aborcję do eliminacji wrodzonych wad rozwojowych na bardzo wczesnym etapie. Te z kolei pojawiają się częściej u dzieci urodzonych z zastosowaniem in vitro. W ten sposób, jak sądzę, można „poprawić” niewygodną statystykę – zauważa genetyk.

W Polsce mamy cały arsenał niewykorzystanych narzędzi, które nie są kosztowne, a mogłyby stanowić przestrzeń rzetelnej debaty o in vitro. Są to uniwersytety medyczne, wydziały lekarskie, znakomite szkoły wyższe dla położnych i pielęgniarek. – W momencie, kiedy zaczynamy o tych zagrożeniach mówić w sposób merytoryczny, fachowy, temperatura emocji opada i pojawiają się wśród słuchaczy ogromne zainteresowanie oraz zdziwienie. Czyli to, co powinniśmy zrobić, to po prostu uczyć rzetelnie naszych studentów, nie zatajać tej wiedzy. Przecież to naturalne, że uczymy studentów medycyny o powikłaniach związanych z różnymi procedurami medycznymi, o niepożądanych skutkach przyjmowania leków itp. Dlaczego nie mówić o nich w przypadku in vitro? Emocje i uczucia rodziców są bardzo ważne, ale czy zdają sobie oni sprawę z konsekwencji swoich decyzji? Czy są na nie gotowi i czy ich państwo jest na nie gotowe, jeśli te problemy ich spotkają? – pyta prof. Kochański.

2024-05-07 08:46

Ocena: +7 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

W zgodzie z kalendarzem

2024-09-10 13:40

Niedziela Ogólnopolska 37/2024, str. 62

[ TEMATY ]

dziecko

kalendarz

Adobe Stock

Pierwszy rok życia dziecka to czas nieustannych rekordów.

Już po miesiącu bezradny noworodek staje się niemowlakiem, a potem szybko zdobywa nowe umiejętności: uśmiecha się, gaworzy, odwraca się na brzuszek. Dni, w których po raz pierwszy usiądzie, potem postawi pierwszy krok, wypowie pierwsze słowo, zostaną zapamiętane na długo.
CZYTAJ DALEJ

Nowy Gierałtów. Ludzie dobrej woli ufundowali quada dla powodzian

2024-09-26 15:36

[ TEMATY ]

ks. Maciej Oliwa

powódź w Polsce (2024)

Nowy Gieratłów

Archiwum parafii Parafia Nowy Gierałtów

Ks. Maciej Oliwa z darem dla powodzian

Ks. Maciej Oliwa z darem dla powodzian

Dzięki ludziom o wielkich sercach z całej Polski, mieszkańcy Nowego Gierałtowa dotknięci powodzią otrzymali nowoczesnego quada, który będzie służył pomocą w trudnych warunkach terenowych.

Ks. Maciej Oliwa proboszcz parafii  św. Jana Chrzciciela w dekanacie Lądek-Zdrój, osobiście odebrał sprzęt i przekazał go do użytku w Bielicach, gdzie będzie pozostawał pod opieką rodziny Majów.
CZYTAJ DALEJ

Łódź: spotkanie autorskie z kard. Rysiem

2024-09-26 21:20

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Julia Saganiak

- To nie jest tak, że dostałem zamówienie do napisania klucza do Ewangelii św. Łukasza i św. Jana i wymyśliłem interpretację, którą wydawnictwo opublikowało. Każda z tych książek pokazuje rozumienie słowa na jakimś etapie jego czytania – powiedział kard. Ryś.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję