Reklama
Zmartwychwstały Pan dał swoim uczniom wystarczająco wiele dowodów na to, że żyje. A teraz, przed wstąpieniem do Ojca, przygotowuje ich do nowego etapu w dziejach zbawienia ludzkiej rodziny. Rozstający się z Apostołami Pan objawia im swoje (i Ojca) dalekosiężne plany. Oto dość zwyczajni ludzie – uczniowie Jezusa, chrześcijanie – mają maksymalnie zaangażować się w rozwój królestwa Bożego na ziemi. Wnet ruszą w świat z Dobrą Nowiną. Pamiętają też, że mają się modlić, wiedzą, jak to czynić i o co prosić Ojca: „Przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi”. Podczas licznych spotkań ze Zmartwychwstałym uczniowie zostali obdarowani tchnieniem Ducha Pocieszyciela. Ale będzie Go „więcej”. Jezus uroczyście obiecał, że wydarzy się cud zstąpienia Ducha Świętego, który obdarzy uczniów mocą i licznymi nadprzyrodzonymi darami. Tak wyposażeni będą zdolni nieść Ewangelię „aż po krańce ziemi”. Dobra Nowina o zbawieniu powinna być zaniesiona do wszystkich ludzi. A tymczasem Jezus – po wydaniu misyjnego polecenia i złożeniu obietnicy – „uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu. Kiedy jeszcze wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba, przystąpili do nich dwaj mężowie w białych szatach. I rzekli: «Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba»”. Osamotnieni uczniowie, a po nich kolejne pokolenia wierzących mają się przystosować do nowego rodzaju obecności Zbawiciela. Już się boleśnie przekonali, że nie potrafią zatrzymać Go przy sobie. Teraz mają codziennie pielęgnować i doskonalić sztukę słuchania słowa Bożego, by odradzała się i rosła ich ufna wiara w Jezusa obecnego pośród nich – obecnego i udzielającego się szczególniej w eucharystycznej Ofierze i Uczcie.
Dzisiaj, wraz z Apostołami i rzeszą Jego uczniów wszystkich pokoleń, próbujemy głęboko sobie uświadomić, że wstępujący do nieba Jezus odsłania fascynujący i wspaniały kres drogi tych, którzy Go miłują i naśladują. Tak jak Jezus wyszliśmy od Ojca (choć inaczej niż On) i do Ojca wracamy (jak On). Jezus jest dla nas prostą drogą i otwartą bramą domu Ojca... A gdy czasem trwoży nas brak bezpośredniego kontaktu z Jezusem, wsłuchujmy się w te Jego słowa: „Niech się nie trwoży serce wasze. (...)W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. (...) Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie i Ja jestem” (J 14,1-3). Wcielenie Syna Bożego i cała Pascha Jezusa są pełną mocy perswazją, byśmy ufnie i konsekwentnie wchodzili w zażyłą relację z naszym Zbawicielem i Oblubieńcem dusz naszych.
Jezus przedkłada nam ważkie motywy radości i pokoju, gdyż włącza nas w siebie – w Boskie Życie, które nie podlega śmierci, lecz ją zwycięża. Owszem, podlegamy ziemskim procesom obumierania, doświadczamy samotności, strapień, zwątpień... Czasem opanowuje nas trwoga i dopada smutek. Co wtedy? Wiele by mówić, ale najkrócej ujmując – trzeba pośrodku tych przygnębiających stanów duszy (psychiki) co prędzej „wyrywać się z siebie i przechodzić w Boga”. Sami z siebie nie potrafimy odbijać się od dna. Tylko w Bogu – jak świadczy o tym Maryja w Magnificat nasz duch może się naprawdę rozradować! Tylko w Jezusie są nasze zbawienie, ratunek, ocalenie. Ileż to razy przez jedno zdanie, np. z psalmu, nawiązywaliśmy żywy i pełen ufności kontakt z Bogiem. Jezus Chrystus jest jednym wielkim Słowem Ojca do nas. Przebogatym i nie do zgłębienia. Logos, w którym jest cała Pełnia – Mądrości, Mocy, Nadziei, Piękna. Jezus, którego kontemplujemy dziś jako zmartwychwstałego i wstępującego do Ojca, ma naprawdę moc przywrócić nam radość i pokój – w każdej sytuacji, o ile tylko ćwiczymy się w wyrywaniu się z siebie samych i przekraczaniu samej doczesności, by przechodzić w świat Jezusa – Jego Boskich możliwości.
Pomóż w rozwoju naszego portalu