Jest sierpień 1980 r. Strajkująca Stocznia Gdańska, scena iście filmowa. Przyjeżdża Jadwiga Staniszkis, eskortowana przez brata. – Wchodzę tam w swojej najbardziej eleganckiej sukience, w bucikach na wysokich obcasach i prowadzą mnie do jakiegoś pokoiku, a tam już jest Geremek, Mazowiecki – opowiadała po latach.
Czekali na nią. Nie była dla nich anonimowa, była znana w środowisku ówczesnej opozycji, prowadziła wykłady, także w Klubach Inteligencji Katolickiej. Tadeusz Mazowiecki uznał, że może dołożyć jakąś cegiełkę. Potem chyba żałował, bo nie uważała – jak on – że można strajkującym coś narzucić. Była jedyną kobietą doradcą w czasie tamtego strajku.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Część walki
W działalność społeczną zaangażowała się po ukończeniu studiów socjologicznych na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie podjęła pracę jako asystentka. Związała się ze środowiskiem lewicujących „komandosów”. Za udział w wydarzeniach Marca ’68 została zwolniona z uczelni i – na kilka miesięcy – uwięziona.
– Zaangażowanie się w protest przeciwko antysemityzmowi na uniwersytecie było częścią walki z moją własną historią rodzinną – powiedziała potem. Chciała pokazać wszystkim, że jest inna. Inna niż jej ojciec – przedwojenny działacz „Falangi” i dziadek – poseł endecji. Sprawę komplikowało to, że pierwszy aktywnie pomagał Żydom, a drugi zginął w Auschwitz.
Reklama
Gdy w sierpniu 1980 r. pojawiła się w Gdańsku, była już po habilitacji, z doświadczeniem wykładowcy Towarzystwa Kursów Naukowych, znana w środowisku naukowym i ówczesnej opozycji. Napisała i wydała kilka ważnych prac. Za Patologie struktur organizacyjnych otrzymała w 1976 r. Nagrodę im. Stanisława Ossowskiego. Wyróżnienie to nie było za darmo. Jak potem oceniano, opisała system realnego socjalizmu, ukazując patologie jako jego istotę, coś, dzięki czemu w ogóle może on działać.
Wielka postać
Po Sierpniu ’80 współtworzyła grupę ekspertów związku. Działała we Wszechnicy Solidarności i jeździła po Polsce z wykładami, prelekcjami. – Zajmuję się analizą działania systemu komunistycznego i opozycji. A co za tym idzie, oceniam innych ludzi, często bardzo ostro. Nie miałabym do tego moralnego prawa, gdybym sama nie brała udziału w tych wydarzeniach i sama nie ryzykowała – powiedziała w wywiadzie.
Doktor Tomasz Żukowski, kolega Jadwigi Staniszkis z Uniwersytetu Warszawskiego, też zaangażowany wówczas w Solidarność, pamięta, jakie wrażenie robiła na robotnikach i jaki miała wpływ na ich kształtowanie. W czasie tzw. karnawału Solidarności do Jadwigi Staniszkis przyjeżdżali działacze solidarnościowi i słuchali jej diagnoz. – Byli pod wielkim wrażeniem i tych diagnoz, i ich autorki. Była wielką gwiazdą, wielką postacią dla tych działaczy. Średnia wieku we władzach Solidarności była poniżej trzydziestki – opowiada dr Żukowski. Była mądra i piękna.
Samoograniczająca się rewolucja
Reklama
Na Tomaszu Żukowskim też wywarła ogromne wrażenie. – Czytałem jej teksty jako student, przed Sierpniem, powielone domowym sposobem. Były fascynujące w porównaniu z tekstami z oficjalnych podręczników, mówiących o demokracji socjalistycznej itd. – wspomina. – To robiło piorunujące wrażenie i niezwykle poszerzało horyzonty. Ci, którzy się z nią zetknęli, mieli szansę, żeby zdecydowanie rozszerzyć swoją wyobraźnię, myślenie o społeczeństwie, polityce, o życiu publicznym.
Obowiązywało to także w późniejszych latach. Na krótko uwięziona po wprowadzeniu stanu wojennego wykładała następnie we Wszechnicy Solidarności i publikowała w prasie podziemnej. A pokłosiem jej doświadczenia w Solidarności była wydana po angielsku w 1984 r. książka o pierwszej Solidarności. Długo nie chciała wydać jej po polsku, bo jak mówiła, nie chciała robić – ze względu na część zawartych w publikacji ocen – przykrości działaczom związku. W Polsce książka pt. Samoograniczająca się rewolucja ukazała się dopiero w 2010 r.
Ontologia postkomunizmu
Po polsku zaczęła publikować wraz z upadkiem komunizmu (wyszły m.in. Ontologia socjalizmu, jeszcze w obiegu niezależnym, Postkomunizm. Próba opisu, Władza globalizacji, Antropologia władzy. Między Traktatem Lizbońskim a kryzysem). Pisała też artykuły, w których komentowała bieżące wydarzenia.
– Była blisko wydarzeń z lat 1980-81, początku lat 90., wreszcie drugiej połowy lat 90. – mówi dr Żukowski. – Razem byliśmy uczestnikami dyskusji, jak nazwać Akcję Wyborczą Solidarność i jaki kształt jej nadać. Potem wspierała PiS, by w końcu się od niego zdystansować – wspomina.
Reklama
To zaangażowanie prof. Staniszkis bardzo się podobało prof. Ryszardowi Bugajowi, ekonomiście, jej bliskiemu znajomemu, bo... było autentyczne. Jak twierdzi naukowiec, angażowała się całkowicie bezinteresownie, a podyktowane to było przekonaniami, widzeniem różnych rzeczy w świecie. Taka gorąca głowa. Może niektóre tezy formułowała dość pochopnie, ale miała też wiele spostrzeżeń, które okazały się prawdziwe, oświecające, rzucały nowe światło na różne zjawiska.
Była specjalistką w dziedzinie socjologii polityki, teorii socjalizmu i postkomunizmu oraz transformacji polityczno-gospodarczej w Europie Środkowo-Wschodniej. Mówiła fascynującym i trudnym językiem. – Jego poznawanie dawało poczucie dopuszczenia do tajemnicy; trzeba się postarać, żeby ją zdobyć – ocenia dr Żukowski.
Głębsze struktury
Lista osób, które miały z nią styczność naukową, które były uważnymi czytelnikami jej tekstów, jest bardzo długa – zwraca uwagę dr Żukowski. To znani publicyści, działacze, politycy.
Z Jarosławem Kaczyńskim, doktorem prawa, prof. Staniszkis jeździła od 1977 r. pociągiem z Warszawy do Białegostoku. Prowadzili zajęcia w tamtejszej filii UW. Zaproponował im to prof. Andrzej Stelmachowski, bo mieli problemy z zatrudnieniem w stolicy. Sporo rozmawiali. – Od tamtej pory lubię Jarosława, cenię jego inteligencję i poczucie humoru – powiedziała w jednym z wywiadów.
Profesor Andrzej Rychard, socjolog z Polskiej Akademii Nauk, uważa, że widziała rzeczy nieoczywiste w tym, co mogło się wydawać zupełnie oczywiste. Potrafiła odkryć głębię w tym, co wydawało się już rozpoznane. Potrafiła zapytać: dlaczego, co, czemu służy? To była najprawdziwsza socjologia. Tam, gdzie inni widzieli związki między procesami, zjawiskami, ona widziała głębszą strukturę, która odpowiada za te związki.
Cały wagon słuchał
Profesor Henryk Domański, socjolog z PAN, zwraca uwagę na wpływ prof. Staniszkis na obraz polskiej socjologii w świecie. – Wyjaśnianie tego, co się stało po upadku komunizmu w Polsce, spowodowało, że była znana na świecie i bardzo często cytowana. Przypuszczam, że cytowana jest do dziś. Była jednym z najbardziej rozpoznawalnych socjologów na świecie w tamtym czasie – wspomina prof. Domański. I podkreśla, że prof. Staniszkis inspirowała wielu ludzi, dobrze się z nią rozmawiało, była bardzo kontaktowa. Pamięta, jak kiedyś jechali razem pociągiem na konferencję do Lublina. Siedzieli obok, a ona mówiła o polityce, o tym, jak kontaktowała się z różnymi politykami. Cały wagon zamarł i słuchał. – Posługiwała się przy tym nazwiskami – opowiada socjolog. – „Tadeusz Mazowiecki to coś tam, Jarek to coś tam” itd. Mówiła na luzie. Cały wagon milczał, łącznie ze mną, i słuchał z zaciekawieniem, co mówi. Pierwszy raz się z czymś takim zetknąłem.
Profesor Jadwiga Staniszkis, wybitna socjolog i analityk polityczny, zmarła 15 kwietnia w wieku 82 lat. Wielu będzie jej brakowało.