Gdy mieszkałam przez parę lat na warszawskim Powiślu, Niedziela Palmowa kojarzyła mi się z odgłosem trzepanych dywanów. Kościół stał tam w środku PRL-owskiego blokowiska i gdy jedni potrząsali palmami na przejazd Pana Jezusa, inni robili w tym czasie generalne wiosenne porządki. Taki pluralizm.
Przygotowania do świąt są więc różne, a każdy dzieli się tym, co może. Jednym słowem – jedni dzielą się myślami, a inni... jajami.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Dlatego dziś proponuję tytuł dla tego felietonu: Jajo na dobry dzień. Nie, nie przewidziało się Państwu! To będzie właśnie Jajo na dobry dzień, albo nawet Jajo na niedzielę.
Pan Marian z Łowicza maluje jaja wielkanocne, czyli robi pisanki, oczywiście, łowickie. Robi je przez cały rok, by przed Wielkanocą obdzielić nimi wszystkich dookoła – za darmo. Choć nie za darmo je robi, bo go dużo kosztują – musi kupić jaja, farby (tusze), ugotować i pomalować, a potem wyryć na nich misterne wzory. Dużo pracy! Ręce ma naprawdę zniszczone od tej roboty. Ale ma taką fantazję, że te jaja – przepiękne pisanki – potem rozdaje gratisowo. W ostatnim roku zrobił ich ponad 1,3 tys. Prawdziwy gigant pisankowy!
A te jaja wędrują dalej w świat. Z biskupami i księżmi łowickimi dotarły nawet za wielką wodę, również przez krewnych i znajomych wędrują po Polsce i świecie. A pan Antoni cieszy się, że ma się czym dzielić.
Zwierzę się Państwu, że też dostałam kilkanaście pięknych pisanek, więc i ja obdzielę rodzinę i znajomych, i w ten sposób łańcuszek szczęścia powędruje dalej.