Arcybiskup odwiedził parafię 17 grudnia. – Bardzo się cieszę, że mogłem do was przybyć – powiedział na wstępie. – Cieszę się, że spotykamy się w trzecią niedzielę Adwentu – jedną z dwóch, kiedy ksiądz ubiera się na różowo, niedzielę Gaudete – radujcie się.
Hierarcha wyjaśnił, że radość to nie jest uczucie. – Chrześcijańska radość to nie jest wiecznie przyklejony do twarzy uśmiech, to nie są łaskotki, dowcipy. Radość chrześcijańska to jest cnota. To jest postawa. To jest taka pewność, jaką miał Jan Chrzciciel, że moje życie jest w dobrych rękach, że jestem na swoim miejscu, że nie jestem sam. Radość chrześcijańska to jest wewnętrzna tama w sercu, która potrafi przeciwstawić się fali złości, smutku, gniewu, egoizmu – nauczał kaznodzieja.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Zapytał także, czy taka radość to nasze doświadczenie i przywołał papieża Franciszka i jego programową adhortację Evangelii Gaudium o chrześcijańskiej radości. – Papież pisze tam, że „radość Ewangelii napełnia serce oraz całe życie tych, którzy spotykają się z Jezusem. Ci, którzy pozwalają, żeby ich zbawił, zostają wyzwoleni od grzechu, od smutku, od wewnętrznej pustki, od izolacji”. Jak słyszymy takie Słowo Boże dzisiaj, to wielu z was sobie pewnie pomyślało, że są na lekcji chińskiego. To jest coś, co jest straszliwe odległe od mojego życia. Kiedyś młody człowiek powiedział mi, że chrześcijaństwo nigdy nie będzie mu się kojarzyło z radością. To jest więzienie, zakazy, nakazy, musisz, trzeba, powinieneś, gdzie tu jest radość? A jednak chrześcijaństwo bez radości jest jak człowiek bez serca. Nie może istnieć – podkreślił arcybiskup.
Kaznodzieja dał trzy wskazania, jak zdobyć cnotę radości, zwłaszcza radości w przeciwnościach. – Niech nas na odpowiedź naprowadzi krakowska anegdota. Kiedyś pewien przyjezdny zapytał się krakusa, jak dostać się do filharmonii? – Trzeba dużo ćwiczyć – padła odpowiedź. Aby mieć cnotę radości chrześcijańskiej, trzeba dużo ćwiczyć. Myślę, że trzy ćwiczenia są absolutnie konieczne. Pierwsze – to jest stały kontakt ze Słowem Bożym. Dobra Nowina, Ewangelia jest źródłem radości. To pięknie widać u Maryi. Może zaśpiewać: „Raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim” i to może spowodować radość u tych, którzy są obok Niej. Dlatego zachęcam was serdecznie, abyście jak najczęściej, najlepiej codziennie, kontaktowali się ze Słowem Pana. Słowem, które nam przyniesie pocieszenie, które nas uspokoi. Ćwiczenie się w radości to także przyjęcie siebie, swojego życia. Można być ciągle niezadowolonym, że nie jestem w tym miejscu, w jakim bym chciał być. To jest wielka sztuka przyjąć z zadowoleniem swoje życie, które jest monotonne, powtarzalne i jednostajne w perspektywie zaufania Bożemu miłosierdziu. Życie, o którym poeta Tomasz Eliot napisał, że tracimy je żyjąc, ale to życie jest niepowtarzalne, nie będzie żadnej kserokopii, powtórki. I wreszcie to ćwiczenie się w radości to są nasze relacje. Nikt nie jest samotną wyspą, wpływamy na innych, inni wpływają na nas. Święty Paweł wspaniale to ujął: „O ile to od was zależy, żyjcie w zgodzie ze wszystkimi ludźmi”. Piękna recepta na radość – zauważył abp Adrian Galbas.