W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia 1918 r. tysiące mieszkańców Poznania zgromadziło się na dworcu kolejowym. Z pociągu jadącego z Gdańska wysiadł Ignacy Jan Paderewski. Tłumy wiwatowały na cześć mistrza, towarzysząc mu w drodze do hotelu Bazar. Wszędzie powiewały polskie flagi, a z ust mieszkańców płynęły słowa Roty: „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz”. Władze niemieckie wpadły w popłoch. Zanim pociąg z Paderewskim dotarł do Poznania, Niemcy próbowali zatrzymać skład wagonów w Rogoźnie i przekierować jego trasę bezpośrednio do Warszawy. Ponieważ to się nie udało, próbowali wręczyć mu nakaz opuszczenia Poznania. Powstrzymała ich polska Straż Ludowa. Nazajutrz oddziały niemieckie otworzyły ogień w kierunku hotelu, w którym zatrzymał się Paderewski. W odpowiedzi Polacy chwycili za broń. Wybuchło powstanie.
Marzenia o Polsce
Kilka miesięcy wcześniej, latem 1918 r., organizacje niepodległościowe działające na terenie zaboru pruskiego wydały manifest. Napisano w nim: „Tylko zjednoczenie wszystkich części narodu osiadłych na ziemiach polskich w jedną całość, wyposażoną w pełnię praw państwowych, stanowić może rękojmię trwałego przymierza narodów”. I dodawano mocno: „W tej chwili rozstrzygającej o naszej przyszłości, naród cały na całym obszarze ziem polskich we wszystkich swych warstwach, wspólną opromieniony myślą, tworzy jeden wielki, zwarty a solidarny obóz narodowy”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Rozwój wypadków na arenie międzynarodowej sprzyjał sprawie polskiej, także na terenie zaboru pruskiego. Państwa centralne poniosły klęskę w wojnie światowej, a ogień rewolucji rozprzestrzeniał się w Rzeszy Niemieckiej do tego stopnia, że upadła monarchia, a cesarz Wilhelm II Hohenzollern zbiegł do Holandii. Wobec rozkładu państwa zaborczego i ogólnego rewolucyjnego chaosu Polacy nie pozostawali bezczynni. Uaktywniły się organizacje niepodległościowe, a Polacy zaczęli przejmować odpowiedzialność za poszczególne miasta w Prowincji Poznańskiej, jak nazywano Wielkopolskę od czasów Bismarcka.
W listopadzie 1918 r. powstała Republika Ostrowiecka, a w Poznaniu zdominowana przez Polaków Straż Ludowa doprowadziła do usunięcia ze stanowiska burmistrza miasta Georga Wilmsa. 12 listopada 1918 r. powstała Naczelna Rada Ludowa jako zalążek polskiej władzy. Na jej czele stanęli ks. Stanisław Adamski, Wojciech Korfanty i Adam Poszwiński. Do szkół zaczął powracać język polski. Polscy spiskowcy pod wodzą Mieczysława Palucha przejęli władzę nad zdominowanym przez Niemców Komitetem Wykonawczym Rady Żołnierzy, co dawało kontrolę nad wojskową komendą miasta. Podobnie uczyniono w Pleszewie, Jarocinie i Gnieźnie. 3 grudnia zebrał się w Poznaniu Sejm Dzielnicowy, w którym zasiadło 1399 delegatów wybranych w Wielkopolsce, na Pomorzu Gdańskim, na Warmii i Mazurach oraz na Śląsku. Podjęto jednogłośnie uchwałę, aby ziemie zaboru pruskiego połączyły się z wyzwolonymi już ziemiami zaboru rosyjskiego i austriackiego. Na taki stan rzeczy, oczywiście, nie godzili się Niemcy. Aby zakończyć„bunt polski” rząd w Berlinie powołał specjalną formację „Heimatschutz Ost”, do której masowo zaczęli wstępować ochotnicy gotowi do krwawej rozprawy z Polakami, pełnymi marzeń o wolności. W samym Poznaniu w ciągu zaledwie kilku dni formacja ta osiągnęła stan ponad 10 tys. doskonale uzbrojonych Niemców. I wtedy pojawił się w Poznaniu Ignacy Jan Paderewski.
Mistrz fortepianu i polityki
Reklama
Paderewski był w tym czasie chyba najbardziej rozpoznawalnym Polakiem na świecie. Swą charyzmę, talent wirtuoza i kompozytora, a także znakomite zdolności oratorskie i umiejętności dyplomatyczne potrafił wykorzystać w czasie I wojny światowej dla umiejętnego prowadzenia polskich spraw. Szczególną estymą darzył go prezydent USA Thomas Woodrow Wilson. Paderewski miał niczym nieograniczony wstęp do Białego Domu. Przekonywał Wilsona, że powstanie niepodległej Polski jest warunkiem koniecznym dla stworzenia powojennego ładu w Europie. To w dużej mierze dzięki niemu w pokojowym orędziu wygłoszonym 8 stycznia 1918 r. prezydent USA zamieścił punkt dotyczący Polski. „Powinno być utworzone niepodległe państwo polskie, które winno obejmować ziemie zamieszkałe przez ludność bezsprzecznie polską, mieć zapewniony wolny i bezpieczny dostęp do morza, a którego niezawisłość polityczna i gospodarcza oraz całość terytorialna winna być zagwarantowana paktem międzynarodowym” – głosił Wilson. Takie stanowisko przywódcy mocarstwa, które w dużej mierze przyczyniło się do zwycięstwa państw Ententy w I wojnie światowej, powodowało, że nawet stolice nie do końca do tego przekonane traktowały powstanie suwerennej Polski jako warunek konieczny w ustalaniu powojennego porządku. W końcu listopada 1918 r. Paderewski rozmawiał o tym z ministrem spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii. Mistrz podjął się wtedy misji mającej na celu ujednolicenie polskiej reprezentacji politycznej wobec zbliżającej się konferencji pokojowej w Wersalu. Dobrze rozumiał tę trudną dla Polski sytuację także Józef Piłsudski. Dlatego uznał, że w tak trudnym i decydującym momencie dziejowym warto na czele rządu postawić Paderewskiego, który połączy wszystkie siły polityczne kraju. Niezadowolonym z tego swoim dawnym towarzyszom z PPS powiedział krótko: „Z tramwaju o nazwie Socjalizm, wysiadam na przystanku Niepodległość”.
Paderewski wyruszył w podróż do stolicy. Plan wyprawy opracowany był z ogromnym rozmysłem. Zamiast prosto z portu gdańskiego wyruszyć do Warszawy postanowił przybyć na kilka dni do Poznania. Chciał swą obecnością wzmocnić morale ludzi, którzy podejmowali rozmaite działania na rzecz przyłączenia ziem zaboru pruskiego do Polski. Nie pomylił się. Jego wizyta była jak iskra rzucona na prochy.
Triumf
W ciągu kilkunastu godzin Poznań znalazł się w polskich rękach, a wieść o tym zelektryzowała grupy konspiracyjne na terenie całej Wielkopolski. „Nie należy dłużej czekać” stało się hasłem Polaków w: Śremie, Środzie, Kłecku, we Wrześni, w Pleszewie, Jarocinie, Kórniku czy Gnieźnie. Usuwano niemiecką administrację, zajmowano komisariaty policji, arsenały amunicji, koszary. Walki były krwawe, a Niemcy do tłumienia zrywu używali nawet zakazanych już wtedy gazów bojowych. A jednak Polacy pod wodzą kpt. Stanisława Taczaka, powołanego na komendanta głównego wojsk powstańczych, odnosili kolejne sukcesy.
Aby jeszcze silniej i skuteczniej skoordynować ich działania, do Wielkopolski przybył gen. Józef Dowbór-Muśnicki. Wyznaczony został do tego zadania przez Józefa Piłsudskiego. I choć Naczelnik Państwa nie darzył go sympatią, podobnie zresztą jak wielu innych oficerów wywodzących się z dawnej armii rosyjskiej, cenił jego zdolności organizacyjne i talenty dowódcze.
Armia Wielkopolska zwyciężała, a do księgi chwały polskiego oręża przechodziły bitwy stoczone pod: Chodzieżą, Czarnkowem, Ślesinem, Szamocinem, Zatomiem Nowym, Rynarzewem, Kolnem. Na wyzwalanych ziemiach zaczynała urzędowanie polska administracja, choć formalnie w świetle prawa międzynarodowego ziemie te były nadal częścią Niemiec. Aby jeszcze mocniej podkreślić polskość tych ziem, Piłsudski wydał dekret, na mocy którego w skład Sejmu Ustawodawczego wybranego w pierwszych wolnych wyborach w styczniu 1919 r. zostało włączonych – bez przeprowadzania wyborów – szesnastu delegatów z Wielkopolski. A jeden z nich – Wojciech Trąmpczyński został nawet wybrany na marszałka Sejmu. W lutym 1919 r. podpisano rozejm, a dzięki staraniom marszałka Francji Ferdynanda Focha wojska powstańcze zostały uznane za armię sprzymierzoną z Ententą. Cztery miesiące później na mocy traktatu wersalskiego wyzwolona przez powstańców Wielkopolska stała się integralną częścią Rzeczypospolitej. Kolebka państwa polskiego powróciła do macierzy.
Autor jest historykiem, szefem Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych.