Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta powstało jesienią 1981 r., dwa lata później do życia powołane zostało Koło Wrocławskie.
Reklama
– W tym roku obchodzimy jubileusz 40-lecia. Wszystko zaczęło się od schodów Seminarium Duchownego we Wrocławiu i brata Jerzego Marszałkowicza. Jako kleryk pracował na furcie seminarium, gdzie po pomoc pukali głodni, chorzy, bezdomni. Zaczął pomagać, choć możliwości miał skromne, a jego życzliwość i dobro przyciągały jak magnes. Potrzebujących przybywało, w 1971 r. po raz pierwszy wystąpił do władz Wrocławia z prośbą o udostępnienie budynku na dom noclegowy. Odmówiono mu. Dopiero po wielu staraniach i negocjacjach w 1981 r. wojewoda Jerzy Owczarek zgodził się zarejestrować działalność Towarzystwa, otrzymali do użytku barak przy ul. Lotniczej 103. Brat Jerzy opuścił seminarium i zamieszkał z bezdomnymi w pierwszym schronisku Towarzystwa – opowiada o początkach prezes Koła Wrocławskiego Rafał Peroń i dodaje: – Brat Jerzy podkreślał, że Towarzystwo zawdzięcza swoje powstanie Matce Bożej Miłosierdzia, do której modlono się przez 10 lat w tej intencji. Całe dzieło TPBA dla mnie, jako dla osoby wierzącej, to cud. Od sytuacji, kiedy na schodach seminarium znalazł się człowiek potrzebujący i pomógł mu brat Jerzy, do potężnego dzieła, które rozsiało się po całej Polsce – w tej chwili jest ponad 60 kół, każde z nich prowadzi różne placówki, jadłodajnie, schroniska, noclegownie – i trwa do dzisiaj. A zaczęło się w bardzo trudnych komunistycznych czasach – po ludzku było to niemożliwe.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Osoby w kryzysie bezdomności
Przez 40 lat Wrocławskie TPBA pomogło tysiącom potrzebujących. Dzisiaj Koło Wrocławskie służy bezdomnym prowadząc schroniska dla mężczyzn przy ul. Bogedaina we Wrocławiu i w Szczodrem, schronisko dla kobiet przeniesione niedawno do wyremontowanego budynku przy ul. Sołtysowickiej we Wrocławiu, służy w noclegowni i ogrzewalni czynnej w okresie zimowym. Organizuje wiele programów i akcji pomocowych. Jest też sklep charytatywny „Pomagacz” i kawiarnia „U Brata Alberta”.
Reklama
Rafał Peroń pracuje w Towarzystwie już prawie 25 lat. – Podczas mojej pierwszej „nocki” w schronisku na Bogedaina było 189 mężczyzn (na 95 miejsc), w schronisku w Szczodrem bywało ponad 200 osób, a w noclegowni największy stan, jaki pamiętam to 277 osób. Wtedy nasza praca z tymi ludźmi polegała przede wszystkim na zadaniach osłonowych, czyli zabrać z ulicy, żeby nie zamarzli, nakarmić, dać możliwość wykąpania, założenia czystych ubrań. Dzisiaj idziemy krok dalej. Obecnie dużo łatwiej znaleźć pracę, niż 20 lat temu, zmieniły się nasze możliwości, zmienia się także sposób pomagania bezdomnym. Zmianie uległa nawet sama nazwa na „osoby w kryzysie bezdomności”. To dobrze, bo słowo kryzys wiąże się z okresem przejściowym, czasowym, nie wtłaczamy nikogo w ramkę „bezdomny” i na tym koniec. Od jakiegoś czasu główny nacisk TPBA kładzie na organizowanie różnych programów aktywizujących i „przywracających” do społeczeństwa. Staramy się uruchomić wewnętrzne siły w osobach korzystających z naszych placówek, zmotywować ich do zmiany, do poprawy swojego życia. Oczywiście dalej też prowadzimy wszystkie działania osłonowe – opowiada prezes Koła Wrocławskiego.
Droga do domu
Jednym z programów usamodzielnienia osób bezdomnych i dania im możliwości rozpoczęcia „od nowa” jest projekt mieszkaniowy „Droga do domu”. – Gmina Wrocław udostępniła nam 10 wyremontowanych mieszkań, do których są kierowane osoby z naszych placówek. To podopieczni, którzy przeszli rozmowę kwalifikacyjną, są już po terapii uzależnień, partycypują w kosztach utrzymania tych mieszkań. Pracują i składają do miasta wniosek o własne mieszkanie do remontu lub mieszkanie socjalne. W projekcie okres oczekiwania został bardzo skrócony, w ciągu dwóch lat mogą już „pójść na swoje” – wyjaśnia Rafał Peroń.
W każdym mieszkaniu programowym są trzy osoby, mają wsparcie asystenta usamodzielnienia, psychologa, prawnika. – Przeprowadzamy wszystkie możliwe warsztaty. Może to się komuś wydawać śmieszne, ale robimy np. warsztat umiejętności sprzątania, bo przebywanie w dużych placówkach powoduje jednak „wyuczoną” bezradność. Tutaj trzeba zadbać o swój pokój, kuchnię, łazienkę i czasami zdarza się, że ktoś nie wie, do czego służą różne płyny do mycia. Ale to wszystko da się „wyprostować”. I ten program naprawdę działa, bo w tej chwili 8 osób otrzymało już własne mieszkanie. Przeszli krok dalej z mieszkań systemowych i spod naszej opieki i się usamodzielnili – mówi z dumą prezes Koła Wrocławskiego.
Opowiada historię pana Adama: – Pan Adam kilka lat temu trafił na ulice, później znalazł się w naszym schronisku w Szczodrem. Tam skierowano go na terapię do Czarnego Boru, skończył ją i już od 3 lat nie pije, co jest ogromnym sukcesem. Zaczął pracować, dwa i pół roku temu zgłosił się do projektu „Droga do domu”. Kilka dni temu byłem u niego na kawie, w jego, jak to określił „ciasnym, ale własnym mieszkanku”. Zaprosił mnie. Kawalerkę otrzymał od miasta, wyremontował ją z własnych pieniędzy, bardzo o nią dba, pracuje we Wrocławskiej Spółdzielni Socjalnej. Jego historia pokazuje, że wystarczyły trzy lata, by z człowieka uzależnionego mieszkającego na ulicy trafić do własnego mieszkania i zacząć nowe życie. Dla mnie to jest ogromna radość. I wielka motywacja do dalszych starań.
Potrzebują naszego serca
Praktycznie przy każdej placówce działa „niekonwencjonalna” metoda wsparcia dla bezdomnych. –Dzięki Bogu w Towarzystwie pracują ludzie o wielkich sercach i ciekawych pasjach. W schronisku na Bogedaina kierownik Darek Dobrowolski jest pasjonatem fotografii i filmu i wpadł na pomysł, aby wyrwać osoby bezdomne ze stagnacji właśnie za pomocą zajęć filmowych. Stworzył Cinema Albert Productions, gdzie główne role i scenariusze tworzą bezdomni. Filmów powstało już klika – Sie masz Wiktor brał nawet udział w festiwalu filmowym w Gdyni – opowiada Rafał Peroń. Kierownik noclegowni przy ul. Małachowskiego Maciek Kudra „zaraża” podopiecznych piłką nożną. Dzięki niemu trenują, biorą udział w mistrzostwach piłki nożne ulicznej. W schronisku dla mężczyzn w Szczodrem powstała pracownia Art terapii, a w schronisku dla kobiet działa pracownia „Cuda u Brata Alberta”. – Inicjatywy niekonwencjonalne naprawdę się sprawdzają. Podstawą jest zapewnienie miejsca do spania, jedzenia, kąpieli, ale potrzeba czegoś więcej, żeby wyciągnąć osoby z kryzysu bezdomności – zaznacza prezes Koła Wrocławskiego i dodaje: – Każdy człowiek jest inny. Nie można przyłożyć jednego schematu do wszystkich, ale każdemu staramy się przywrócić godność i w miarę naszych możliwości pomóc. Dla mnie bardzo ważny jest cytat św. Brata Alberta „Bez miłości grosz jest szorstki, strawa podana niesmaczna, opieka najlepsza niemiła”. Bez miłości szeroko pojętej, bez szacunku i indywidualnego podejścia do człowieka, nie da się dobrze pomagać osobom w kryzysie bezdomności. Oni przede wszystkim potrzebują naszego serca.