Lublin jest stolicą regionu oraz siedzibą archidiecezji, kojarzy się głównie z największym miastem we wschodniej Polsce. Drugi Lublin to mała wieś w USA, w stanie Wisconsin, z katolickim kościołem pod wezwaniem św. Stanisława. Miejscowość tę założył pochodzący z Lublina Marcin Durski.
Migracje z i do Polski
Wybitny polski historyk prof. Andrzej Nowak żartobliwie tłumaczy zamiłowanie Polaków do wczasów na terenie Egiptu czy Tunezji faktem, że w V wieku idący na Zachód, przez Rzym, a potem dalej do Afryki, Hunowie porywali ze sobą nadwiślańskich Słowian, również z Lubelszczyzny. Stąd urlopując na śródziemnomorskich plażach, poniekąd odwiedzamy „rodzinne strony”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Polacy są ponad 52-milionowym narodem, z czego w państwie polskim mieszka nas ok. 38 milionów. Wielkie migracje Polaków, najpierw jako ucieczka spod rosyjskiego jarzma, a potem chęć wyjścia z biedy, to ostanie 200 lat polskiej historii. Wspomniane wędrówki mocno dotyczyły naszego regionu, tu toczyły się wszystkie powstania narodowe. Nasz region był, a także nadal w znacznym stopniu pozostaje, ubogą częścią Rzeczpospolitej. Lublin w amerykańskim Wisconsin jest śladem dawnej polskiej emigracji.
Reklama
Przypomnijmy też, że przez wieki Lubelszczyzna była gościnną ziemią dla uciekających przed prześladowaniami religijnymi, najpierw w średniowieczu Żydów, a potem, w czasie Reformacji, katolickich Niemców czy Szkotów. Ci ostatni, pod koniec XVI wieku, byli trzecią pod względem liczebności obcą nacją w Lublinie.
Wiele narodów
Podczas duszpasterzowania w kościele Świętego Ducha w Lublinie przygotowywałem do pierwszej Komunii św. czarnoskórego Stasia, władającego piękną polszczyzną. W jedno sobotnie popołudnie przysięgę małżeńską składały sobie trzy pary, urodziwe lubelskie panny zostały żonami Włocha, Hiszpana i Belga. O ile jednak pojedyncze ludzkie losy splatają się ze sobą pomimo różnic narodowych i religijnych, o tyle od początku tego wieku mamy do czynienia z napływem uchodźców z terenów ogarniętych wojnami.
Nasza archidiecezja sąsiaduje z Białorusią i Ukrainą, przejścia graniczne z tymi państwami są bramami dla uciekinierów ze Wschodu. Kilkusetosobowa diaspora Ormian ufundowała w Lublinie obelisk dedykowany św. Janowi Pawłowi II. Przejście Brześć – Terespol nazwane zostało „czeczeńską Lampedusą”. Tędy ponad 100 tys. kaukaskich górali ratowało się przed rosyjską agresją, kilka tysięcy osiadło na Lubelszczyźnie. Obecnie, wskutek wojny nad Dnieprem, przybyło i pozostaje u nas ponad 50 tys. Ukraińców. Wcześniej pracę podjęło tutaj kilka tysięcy sióstr i braci spod niebiesko-żółtej flagi.
Reklama
Wreszcie stojące na wysokim poziomie lubelskie uczelnie przyjęły w swoje mury kolejne tysiące studentów spoza Polski. Akademia Wincentego Pola uczy blisko 2 tys. dziewcząt i chłopaków z Zimbabwe, Uniwersytet Medyczny zaś co roku przyjmuje stu żaków z Tajwanu. Dochodzą jeszcze studenci z prawie 90 innych państw w innych szkołach wyższych.
Co dalej?
Trudno przewidzieć, jak potoczą się dalsze losy przybyszów spoza Polski w naszym regionie. Historia uczy, że część z nich zintegruje się z naszym społeczeństwem i pozostanie tu na dłużej lub na stałe. Nas, czyli społeczność przyjmującą, obowiązuje zasada gościnności, według staropolskiego przysłowia: „Gość w dom, Bóg w dom”. Pięknym gestem, dobrze przyjętym zarówno przez samych ukraińskich grekokatolików, jak i przez opinię publiczną w całej Europie, była decyzja metropolity lubelskiego abp. Stanisława Budzika o przekazaniu wschodnim braciom kościoła św. Jozafata w Lublinie.
Byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie – czytamy w Ewangelii. Nadeszły czasy praktycznej realizacji tego przesłania.