Reklama

Historia

Ostatni żołnierz ostatniego powstania

Przeszyty kulami „Laluś” umierał w męczarniach. Konał jednak jako człowiek wolny, który nigdy nie pogodził się z narzuconym Polsce reżimem i nie poddał się komunistom. Wraz z jego śmiercią kończyła się trwająca blisko 20 lat epopeja Żołnierzy Niezłomnych.

Niedziela Ogólnopolska 43/2023, str. 30-31

[ TEMATY ]

historia

pl.wikipedia.org

Józef Franczak – ps. Lalek, Laluś, Laleczka

Józef Franczak – ps. Lalek, Laluś, Laleczka

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WMajdanie Kozic Górnych na Lubelszczyźnie 21 października 1963 r. funkcjonariusze komunistycznej bezpieki, wspierani przez kilkudziesięcioosobowy oddział ZOMO, osaczyli sierż. Józefa Franczaka ps. Laluś. Walczył do końca, by bronić swego życia i honoru.

Przeciwko siedemnastej republice

Gdy od początku 1944 r. na ziemie polskie zaczęła wkraczać Armia Czerwona, tysiące żołnierzy podziemia niepodległościowego trafnie diagnozowało, że okupację brunatną zastępuje tak samo niebezpieczna okupacja czerwona.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Nie chcieli się na to godzić. Pozostawali w konspiracji i prowadzili dalszą walkę, tocząc boje z oddziałami NKWD, Smiersza i z instalującą się z polecenia Kremla rodzimą bezpieką. Rozkaz gen. Leopolda Okulickiego, formalnie rozwiązujący w styczniu 1945 r. Armię Krajową, stwierdzał wyraźnie: „Polska według rosyjskiej recepty nie jest tą Polską, o którą bijemy się szósty rok z Niemcami, dla której popłynęło morze krwi polskiej i przecierpiano ogrom męki i zniszczenia kraju. (...) Nigdy nie zgodzimy się na inne życie, jak tylko w całkowicie suwerennym, niepodległym i sprawiedliwie urządzonym społecznie Państwie Polskim”. W dalszej części rozkazu znalazło się zdanie, które wielu uznało za wytyczne do dalszego postępowania: „Swą pracę i działalność prowadźcie w duchu odzyskania pełnej niepodległości państwa i ochrony ludności polskiej przed zagładą. (...) W tym działaniu każdy z was musi być dla siebie dowódcą”. Warto przypomnieć te słowa, bo nawet dziś zdarzają się historycy czy komentatorzy, którzy twierdzą, że powojenna konspiracja antykomunistyczna i prowadzona walka były złamaniem rozkazu dowództwa AK. Nic bardziej mylnego, o czym świadczą cytowane słowa rozkazu gen. Okulickiego. Nie składając broni, żołnierze AK, NSZ, WiN wierzyli, że wolnemu światu nie zabraknie odwagi i że po pokonaniu niemieckiej III Rzeszy dojdzie do rozprawy z drugim totalitarnym mocarstwem – sowiecką Rosją. Wiarę tę podzielali zarówno trwający na posterunkach w kraju żołnierze podziemia, jak i ich koledzy z Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Niestety, wolnemu światu zabrakło odwagi, a los Polski został położony na szali układów międzynarodowych zawieranych przez Wielką Brytanię i USA z największym zbrodniarzem wszech czasów – Józefem Stalinem. Żelazna kurtyna podzieliła Europę. Polska znalazła się w strefie wpływów Imperium Zła. Walka w kraju była jednak nadal rozpaczliwym wołaniem, że Polska ma prawo do wolności i że Polacy nie dadzą się całkowicie zsowietyzować. Tysiące potyczek i bitew, setki akcji rozbijania komunistycznych więzień, obrona polskiej wsi przed kolektywizacją prowadzoną na wzór sowiecki, akcje odwetowe i wyroki śmierci wykonywane na zdrajcach – powodowały, że Stalin odstąpił od pierwotnych planów uczynienia z Polski kolejnej, siedemnastej sowieckiej republiki. Opór był tak duży, że nie wcielono Polski wprost do Kraju Rad. A to – mimo straceńczej i skazanej na militarne niepowodzenie walki – był sukces żołnierzy, których nazywamy Wyklętymi lub Niezłomnymi. To było najważniejsze zwycięstwo żołnierzy powstania antykomunistycznego, w którym wzięło udział prawie 200 tys. patriotów.

Reklama

W obronie honoru

Ostatni żołnierz tego powstania – Józef Franczak był równolatkiem Polski niepodległej. Przed wojną ukończył szkołę podchorążych żandarmerii w Grudziądzu. Służył potem w Równem, gdzie – jak twierdzi jego towarzysz walki por. Wacław Szacoń – zdolnego podoficera pozyskał polski wywiad. Gdy na Kresy w 1939 r. wkroczyli Sowieci, cudem uniknął śmierci, uciekając z transportu jenieckiego. Walczył z Niemcami jako żołnierz Związku Walki Zbrojnej i Armii Krajowej; przyjął pseudonim „Laluś”. Jak wspominali jego koledzy, mimo trudów wojennych zawsze starał się być elegancki, ogolony, zadbany. „Mundur zobowiązuje” – zwykł mawiać. Gdy latem 1944 r. na Lubelszczyznę wkroczyła Armia Czerwona, został wcielony do tzw. ludowego wojska. Zataił wojenną przynależność do AK. I to po raz kolejny ocaliło mu życie, takich jak on bowiem z rozkazu osławionego gen. Karola Świerczewskiego rozstrzeliwano na uroczysku Baran w Kąkolewnicy k. Radzynia Podlaskiego, a miejsce to przeszło do historii pod nazwą „małego Katynia”.

Reklama

Widząc, że „pętla się zaciska”, zdezerterował i podjął nieudaną próbę ucieczki na Zachód. Pod zmienionym nazwiskiem mieszkał krótko w Łodzi i Sopocie. Wreszcie wiosną 1946 r. powrócił w rodzinne strony i wstąpił do oddziału dowodzonego przez legendarnego cichociemnego mjr. Hieronima Dekutowskiego ps. Zapora. Brał udział w wielu akcjach wymierzonych w komunistyczny aparat zniewolenia. Wielokrotnie osaczany, a nawet raz aresztowany przez UB brawurowo wymykał się z łap bezpieki. Nie dał się omamić apelom władz, które w 1947 r. ogłosiły amnestię dla żołnierzy podziemia w zamian za wyjście z konspiracji. Podzielał zdanie swego dowódcy: „Amnestia to jest dla złodziei, a my jesteśmy Wojsko Polskie”. Po aresztowaniu „Zapory” walczył jako dowódca sekcji w oddziale kpt. Zdzisława Brońskiego „Uskoka”. Jego oddział wykonywał m.in. wyroki śmierci na szczególnie osławionych w zwalczaniu polskiego oporu funkcjonariuszach i współpracownikach bezpieki. Nie zdecydował się nawet na ujawnienie po tzw. odwilży październikowej w 1956 r. Zresztą lista zarzutów, które stawiali mu komuniści, była tak duża, że po ujawnieniu się w najlepszym przypadku otrzymałby karę dożywotniego więzienia. A on chciał żyć i zginąć jako wolny człowiek.

Życie prawem wilka

Na przełomie lat 50. i 60. ubiegłego wieku takich jak Józef Franczak było już w Polsce zaledwie kilkunastu. Ich sposób codziennego życia określił najcelniej Zbigniew Herbert: „Żyli prawem wilka”. Głodni, schowani w leśnych kryjówkach, zacierający po sobie ślady, pozbawieni domu i rodziny... „Nie pamiętam taty” – wspomina syn „Lalusia” Marek Franczak. „Za malutki byłem, żeby mieć jakieś wspomnienia. No może jedno, ale jak przez mgłę. Poszliśmy z mamą w pole, pod las. Tam ze stogu siana ktoś wyszedł. «To twój tata» – powiedziała do mnie mama”. W akcję operacyjną, której celem miało być pojmanie ostatniego partyzanta, zaangażowanych było blisko 200 funkcjonariuszy bezpieki różnego szczebla. Danuta Mazur – wybranka serca „Lalusia” – wspominała: „Józek zobaczył syna po raz pierwszy po 8 miesiącach, gdy wyniosłam dziecko w zboże. Wiele razy jeździłam do księży, byłam u dominikanów w Lublinie, ale nikt nie chciał dać nam ślubu. Mówili, że to wielkie ryzyko. Kiedy ubecy przychodzili i pytali o Marka, odpowiadałam, że ja już nie wiem, z kim mam to dziecko. Tak się poniżałam... Ale zostawić go? Nigdy w życiu!”. Do akcji pochwycenia Franczaka bezpieka włączyła nawet kuzyna Danuty Mazur – Stanisława. I to on, przyjąwszy równowartość półrocznej przeciętnej pensji robotniczej, czyli wówczas kwotę 5 tys. zł, zdradził swego powinowatego. Zasadzkę zorganizowano w gospodarstwie, w którym ukrywał się Franczak. Dzielny sierżant walczył z obławą niemalże do ostatniego naboju. Tak jak obiecywał swym bliskim, komuniści nie pochwycili go żywcem, nie znalazł się ani przez chwilę w niewoli. Poległ w walce. Ale bezpiece nie wystarczyła jego śmierć. Postanowili jeszcze sprofanować jego doczesne szczątki. Zanim ciało wrzucono do bezimiennego dołu na cmentarzu przy ul. Unickiej w Lublinie... odrąbano mu głowę. Aż do 2015 r. czaszka ostatniego żołnierza II Rzeczypospolitej służyła jako „pomoc naukowa” dla studentów Akademii Medycznej w Lublinie... I dopiero po latach spoczęła wraz z jego ciałem na cmentarzu w Piaskach. A nazwa miejsca śmierci niezłomnego „Lalusia” – Majdan Kozic Górnych – uwieczniona została na jednej z tablic memoratywnych zdobiących arkady Grobu Nieznanego Żołnierza w stolicy. Obok nazw miejscowości, w których w tysiącletnim trwaniu narodu Polacy świadczyli, że wolność i honor cenią najwyżej.

Autor jest historykiem, szefem Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych.

2023-10-17 13:38

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Śladami Wladysława Jagiełły (1)

Niedziela rzeszowska 36/2019, str. 4-5

[ TEMATY ]

historia

Mirek i Magda Osip-Pokrywka

Najwyższy książę litewski i pierwszy król Polski z dynastii Jagiellonów został zapamiętany przede wszystkim jako pogromca Krzyżaków i zwycięzca z pól Grunwaldu. Należy pamiętać, że to również odnowiciel Uniwersytetu Krakowskiego, inicjator chrystianizacji Litwy i fundator wielu świątyń. Tradycja przypisuje mu tłumaczenie z polskiego na litewski modlitwy „Ojcze nasz”.

CZYTAJ DALEJ

Święty Jan Nepomucen

Niedziela podlaska 20/2001

[ TEMATY ]

święty

Arkadiusz Bednarczyk

Św. Jan Nepomucen z kościoła w Lutczy

Św. Jan Nepomucen z kościoła w Lutczy

Św. Jan Nepomucen urodził się w Pomuku (Nepomuku) koło Pragi. Jako młody człowiek odznaczał się wielką pobożnością i religijnością. Pierwsze zapiski o drodze powołania kapłańskiego Jana pochodzą z roku 1370, w których figuruje jako kleryk, zatrudniony na stanowisku notariusza w kurii biskupiej w Pradze. W 1380 r. z rąk abp. Jana Jenzensteina otrzymał święcenia kapłańskie i probostwo przy kościele św. Galla w Pradze. Z biegiem lat św. Jan wspinał się po stopniach i godnościach kościelnych, aż w 1390 r. został mianowany wikariuszem generalnym przy arcybiskupie Janie. Lata życia kapłańskiego św. Jana przypadły na burzliwy okres panowania w Czechach Wacława IV Luksemburczyka. Król Wacław słynął z hulaszczego stylu życia i jawnej niechęci do Rzymu. Pragnieniem króla było zawładnąć dobrami kościelnymi i mianować nowego biskupa. Na drodze jednak stanęła mu lojalność i posłuszeństwo św. Jana Nepomucena.

Pod koniec swego życia pełnił funkcję spowiednika królowej Zofii na dworze czeskim. Zazdrosny król bezskutecznie usiłował wydobyć od Świętego szczegóły jej spowiedzi. Zachowującego milczenie kapłana ukarał śmiercią. Zginął on śmiercią męczeńską z rąk króla Wacława IV Luksemburczyka w 1393 r. Po bestialskich torturach, w których król osobiście brał udział, na pół żywego męczennika zrzucono z mostu Karola IV do rzeki Wełtawy. Ciało znaleziono dopiero po kilku dniach i pochowano w kościele w pobliżu rzeki. Spoczywa ono w katedrze św. Wita w bardzo bogatym grobowcu po prawej stronie ołtarza głównego. Kulisy i motyw śmierci Świętego przez wiele lat nie był znany, jednak historyk Tomasz Ebendorfer około 1450 r. pisze, że bezpośrednią przyczyną śmierci było dochowanie przez Jana tajemnicy spowiedzi. Dzień jego święta obchodzono zawsze 16 maja. Tylko w Polsce, w diecezji katowickiej i opolskiej obowiązuje wspomnienie 21 maja, gdyż 16 maja przypada św. Andrzeja Boboli. Jest bardzo ciekawą kwestią to, że kult św. Jana Nepomucena bardzo szybko rozprzestrzenił się na całą praktycznie Europę.

W wieku XVII kult jego rozpowszechnił się daleko poza granice Pragi i Czech. Oficjalny jednak proces rozpoczęto dopiero z polecenia cesarza Józefa II w roku 1710. Papież Innocenty XII potwierdził oddawany mu powszechnie tytuł błogosławionego. Zatwierdził także teksty liturgiczne do Mszału i Brewiarza: na Czechy, Austrię, Niemcy, Polskę i Litwę. W kilka lat potem w roku 1729 papież Benedykt XIII zaliczył go uroczyście w poczet świętych.

Postać św. Jana Nepomucena jest w Polsce dobrze znana. Kult tego Świętego należy do najpospolitszych. Znajduje się w naszej Ojczyźnie ponad kilkaset jego figur, które można spotkać na polnych drogach, we wsiach i miastach. Często jest ukazywany w sutannie, komży, czasem w pelerynie z gronostajowego futra i birecie na głowie. Najczęściej spotykanym atrybutem św. Jana Nepomucena jest krzyż odpustowy na godzinę śmierci, przyciskany do piersi jedną ręką, podczas gdy druga trzyma gałązkę palmową lub książkę, niekiedy zamkniętą na kłódkę. Ikonografia przedstawia go zawsze w stroju kapłańskim, z palmą męczeńską w ręku i z palcem na ustach na znak milczenia. Również w licznych kościołach znajdują się obrazy św. Jana przedstawiające go w podobnych ujęciach. Jest on patronem spowiedników i powodzian, opiekunem ludzi biednych, strażnikiem tajemnicy pocztowej.

W Polsce kult św. Jana Nepomucena należy do najpospolitszych. Ponad kilkaset jego figur można spotkać na drogach polnych. Są one pamiątkami po dziś dzień, dawniej bardzo żywego, dziś już jednak zanikającego kultu św. Jana Nepomucena.

Nie ma kościoła ani dawnej kaplicy, by Święty nie miał swojego ołtarza, figury, obrazu, feretronu, sztandaru. Był czczony też jako patron mostów i orędownik chroniący od powodzi. W Polsce jest on popularny jako męczennik sakramentu pokuty, jako patron dobrej sławy i szczerej spowiedzi.

CZYTAJ DALEJ

Zabrzmi kolejny Dzwon Nienarodzonych

2024-05-21 01:11

Alina Zietek-Salwik

Jeden z dzwonów na stałe przebywa w Kolbuszowej

Jeden z dzwonów na stałe przebywa w Kolbuszowej

Kolejny Dzwon z Polski „Głos Nienarodzonych” poświęci Papież Franciszek. Każdy waży tonę i trafiają do różnych (nieprzypadkowych) miejsc na świecie. Ich dźwięk za każdym razem po raz pierwszy wybrzmiewa na Watykańskim Placu św. Piotra poprzez symboliczne uderzenie Papieża. Tak też będzie w przypadku Dzwonu dla Kazachstanu.

To już piąty dzwon będący inicjatywą polskiej Fundacji „Życiu Tak” im. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, która nieustannie przypomina o potrzebie ochrony życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci. Dzwony o wymownej nazwie „Głos Nienarodzonych” są inicjatywą Fundacji, dzięki której powstały już odlewy dla Polski, Ukrainy, Ekwadoru i Afryki. Dzwon dla Kazachstanu podobnie jak poprzednie zostanie poświęcony przez Papieża Franciszka poprzez symboliczne pierwsze uderzenie. Do dziś brzmią słowa Papieża, który powiedział w 2020 roku: ,,Niech jego głos budzi sumienia stanowiących prawo i wszystkich ludzi dobrej woli w Polsce i na świecie. Niech Bóg, jedyny i prawdziwy dawca życia błogosławi Wam i Waszym rodzinom”. Uroczystość odbyła się podczas audiencji generalnej 15 maja 2024 roku na placu św. Piotra w Watykanie. Dzwon trafi do Narodowego Sanktuarium Królowej Pokoju w Oziornoje Kazachstan. Wierzymy, że symbol ten będzie niósł dalej przesłanie, że każde życie jest święte i nienaruszalne. Dzwon został wykonany w Pracowni ludwisarskiej Jana Felczyńskiego w Przemyślu, którego projekt został uzgodniony i zaakceptowany przez abp. Tomasza Peta – ordynariusza Astany.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję