Premier Mateusz Morawiecki poinformował, że Rada Ministrów utrzyma zakaz przywozu ukraińskiego zboża bez względu na to, jaka będzie decyzja Komisji Europejskiej. – To, co miało być tylko tranzytem do krajów bardziej potrzebujących, okazało się mechanizmem pozwalającym na zalewanie państw takich jak Polska tańszym ukraińskim zbożem – podkreślił.
W swoim wystąpieniu krytykował Komisję Europejską za opieszałość i brak wsparcia oraz firmy, które „za wszelką cenę chciały zarobić na ukraińskim zbożu”. – Wielki międzynarodowy biznes rolny i oligarchowie chcą zarobić kosztem polskiego rolnika. Eksport i tranzyt do Afryki i Azji – tak, rozchwianie polskiego rynku – nie! – stanowczo podkreślił premier.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Zakaz pomaga w eksporcie
Reklama
Polska kolejny raz zbudowała silną presję na Brukselę ws. embarga na ukraińskie zboże. Warszawa, wprowadzając na własną rękę zakaz na polskiej granicy, kolejny raz wyręczyła Komisję Europejską. – Oczywiście, nie jesteśmy zadowoleni z decyzji Brukseli, bo to tylko przedłuża chorą sytuację. Nie może być tak, że zboże, które powinno trafić do Afryki i Azji, czyli do krajów, gdzie docierało przed wojną, zostaje przywiezione na rynek polski i europejski – mówi minister rolnictwa i rozwoju wsi Robert Telus. – Gdyby Komisja Europejska kierowała się merytorycznymi argumentami, to zakaz powinien obowiązywać tak długo, by można było zbudować prawdziwe korytarze dla tranzytu przez nasze terytorium i dalszego eksportu tego zboża – dodaje.
Komisarz UE ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski wskazuje, że regionalny zakaz importu ukraińskiego zboża w państwach ościennych pomaga w jego eksporcie na odległe rynki. Przed wprowadzeniem zakazu Ukraina eksportowała 2,9 mln t zboża przez tzw. korytarze solidarnościowe, a według danych, od maja do lipca 2023 r., gdy zakaz już obowiązywał, ten tranzyt zwiększył się do 3,2 mln t miesięcznie. – Ustabilizował się rynek w państwach graniczących z Ukrainą i jednocześnie zwiększył eksport zboża przez terytorium tych państw – tłumaczy Wojciechowski.
Jak z rosyjskim węglem
Z ukraińskim zbożem jest podobnie, jak było z rosyjskim węglem. Przez lata rosyjskie, a także polskie firmy zalewały tanim węglem nasz rynek prywatny, a wydobycie w polskich kopalniach spadało, podobnie było z importem z innych kierunków. Wiele firm handlujących węglem miało podpisane umowy na wyłączność, czyli firmy te nie mogły handlować nierosyjskim węglem. I nagle w czasie kryzysu energetycznego, inwazji Moskwy na Ukrainę oraz sankcji nałożonych na Rosję okazało się, że mamy duże problemy ze zdobyciem węgla dla odbiorców indywidualnych.
Podobny mechanizm mógłby się pojawić na rynku zbożowym. Ukraina produkuje kilka razy więcej zboża od Polski, a jego uprawa jest tam tańsza ze względu na niskie koszty oraz lepsze gleby. Gdyby tańsze ukraińskie zboże nadal zalewało polski rynek, to polscy rolnicy mieliby duże problemy finansowe i odeszliby od uprawy zboża. A gdyby uprawa zbóż została radykalnie ograniczona, to Polska straciłaby jeden z filarów bezpieczeństwa narodowego – bezpieczeństwo żywnościowe. – To najważniejszy filar naszego bezpieczeństwa, ważniejszy nawet od wojska i energetyki. Bez prądu da się przeżyć, ale bez żywności już nie. Także wojsko nie przetrwa bez żywności – tłumaczy min. Telus.