Pytanie czytelnika:
Dlaczego ze spowiedzią związana jest pokuta?
Warto zaznaczyć, że mówimy o sakramencie, którego pełna nazwa brzmi: „sakrament pokuty i pojednania”. Pojednanie Boga i człowieka dokonało się już w tajemnicy męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa i jest ono odnawiane w sakramentalnym życiu Kościoła. Gdy przystępujemy do spowiedzi, doświadczamy pojednania w widzialnych znakach. Pokuta ma również wymiar sakramentalny. Przeżywając spowiedź i chcąc coraz lepiej rozumieć teologię tego sakramentu, odkrywamy, że od doświadczenia pojednania nie da się odłączyć pokuty.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ktoś mógłby w tym momencie zaprotestować, że przecież przez chrzest zostaliśmy wyrwani z mocy grzechu i śmierci, dlaczego więc musimy jeszcze pokutować. Każdy ochrzczony natomiast, przeżywając swoją codzienność, zauważa zapewne, że chrzest nie odcina nas od słabości i skłonności do grzechu. Jako ochrzczeni wciąż upadamy, sumienie zaś podpowiada nam potrzebę podnoszenia się z upadków i pracy nad sobą. Kościół przypomina, że w powstawaniu z upadków chodzi nie tyle o nasze siły, ile raczej o moc Jezusa Chrystusa, który nas podnosi, umacnia i przede wszystkim jedna z Ojcem.
Spowiedź nazywana jest również sakramentem nawrócenia. Uświadomienie sobie grzechów, żałowanie za nie, doświadczenie łaski Bożej w sakramencie pokuty i pojednania związane są z nawróceniem, które nie jest czymś narzuconym, ale wynika z pragnienia serca. Do spowiedzi przecież przystępuje ten, kto pragnie swojego nawrócenia. W procesie nawrócenia człowiek nie może pozostać bierny. Choć inicjatywa pojednania i de facto sama moc wynikająca z sakramentu leżą po stronie Jezusa Chrystusa, który dotyka i leczy mocą Ducha Świętego poprzez kapłana, to potrzebne jest też zaangażowanie przystępującego do spowiedzi. Pouczyli o tym ojcowie soboru trydenckiego i nawiązuje do tego Katechizm Kościoła Katolickiego w punkcie 1450. To zaangażowanie przejawia się już w żalu i wyznaniu grzechów, a warto zwrócić uwagę także na zadośćuczynienie, zwane też pokutą nakładaną za winy.
Jako spowiednik usłyszałem kiedyś, że modlitwa nałożona jako pokuta jest nie do przyjęcia, bo przecież modlitwa jest wielką radością, nie może więc być karą. Pokuta, o której mówimy w kontekście spowiedzi – czy to dobrowolna przez postanowienia poprawy, posty, zobowiązania, czy ta nałożona przez kapłana – nie jest w żadnym przypadku karą, lecz stanowi radosną część spowiedzi, która uzdalnia nas do pełni przyjmowania łask, do pełnego uczestnictwa we Mszy św. Pokuta staje się więc radosnym znakiem nawrócenia, wyzwolenia z tego wszystkiego, co przygniata, niszczy i zniewala. Choć praca nad sobą jest wymagająca, jeśli chodzi o ludzkie zaangażowanie (wychodzenie ze złych skłonności, zmiana złych nawyków na dobre, praca nad sobą osób uzależnionych, naprawianie tego, co się w relacjach z innymi zniszczyło), to pokuta nie może mieć znamion, które przekonywałyby nas do tego, że zdrowie naszej duszy i w ogóle zbawienie jest tylko w naszych, ludzkich, rękach i zależy od naszych religijnych praktyk. Pokuta jest wyrazem pragnienia współpracy z łaską Bożą.