Czytelnik napisał:
W tym liście chciałbym skreślić kilka uwag o moim doświadczeniu
z kącikiem korespondencyjnym. Widząc dużo ogłoszeń chętnych
do korespondencji, postanowiłem spróbować i ja, kilka lat po śmierci
ukochanej Żony...
Pierwszy raz trafiłem na panią – wdowę, która miała dziecko na studiach
w dużym mieście. Pani poszukiwała mężczyzny, który by z nią zamieszkał
i pomógł jej finansowo utrzymywać dom i wykształcić potomka. A ja chciałem
korespondować.
Następnie wybrałem panią z rubryki listów z odpowiedziami. Tekst bardzo
mi się podobał, co potwierdziło się przy prowadzonej korespondencji.
Listy były mądre i ciekawe. Ale wystąpiła sprzeczność. Mnie zależało
na korespondowaniu, a pani – również wdowie, na mężu, który by jej pomógł
prowadzić gospodarstwo oraz utrzymać dziecko. Po wielu ciekawych listach
postanowiłem zakończyć korespondencję, gdyż nie myślałem o małżeństwie
na stare lata.
Po kilku latach spróbowałem kolejny raz – i już ostatni. Otrzymałem
znów piękny list. Pani wdowa potrzebuje męża... z samochodem. Jest już
sama w domu, a nie chce obciążać swoimi potrzebami dorosłych dzieci.
A ja marzyłem o korespondowaniu!...
No tak! Jedni szukają żony/męża, inni przyjaciół, a jeszcze inni – pomocnej dłoni. Ile listów, tyle spraw. Każdy czegoś oczekuje, czegoś bardziej lub mniej konkretnego. Jak to w życiu. Takich wiernych czytelników i korespondentów Niedzieli mamy bardzo wielu, obojga płci! Dzielą się swoimi radościami i smutkami, nadziejami i życiowymi doświadczeniami.
Co robić, by to nasze życie – czasami szare i monotonne – uczynić barwniejszym, ciekawszym, atrakcyjniejszym? Najpewniej może to uczynić drugi człowiek. Jakieś serce równie samotne, poszukujące, spragnione uczucia. Zachęcamy do poszukiwania dokoła siebie, w najbliższym otoczeniu. Jakaś milcząca sąsiadka, nieśmiały sąsiad, niezgrabny młodzieniec, samotna panienka... Oni też czekają na jakiś znak. Znak przyjaźni. Znak miłości. Znak nadziei.
Pomóż w rozwoju naszego portalu