Pytanie czytelnika: Czym jest chrześcijańska nadzieja?
Słowo „nadzieja” wypowiadamy w różnych kontekstach naszego życia. Ileż to razy nie widząc rozwiązania trudnej sytuacji, mówimy, że przecież jest jeszcze nadzieja. Chcąc pocieszyć kogoś, kto znalazł się w dramatycznym położeniu, kładziemy na jego ramieniu rękę i mówimy: „Trzeba mieć nadzieję, że będzie dobrze”. Życie taką nadzieją nie pozwala na poddanie się. Trwanie w nadziei uczy cierpliwości i wytrwałości. Ludzie wydobyci po kilku dniach spod gruzów budynków często mówią, że wciąż mieli nadzieję, iż ktoś ich uratuje, i właśnie to trzymało ich przy życiu. Rodzice, którzy po długim czasie poszukiwań zaginionego dziecka z radością przytulają je do siebie, wyznają, że w trakcie poszukiwań nigdy nie stracili nadziei. Człowiek, który traci nadzieję, doświadcza śmierci jakiejś części siebie. Nadzieja natomiast ożywia. W pytaniu widzimy doprecyzowanie terminu „nadzieja”, które kieruje nas do refleksji nad chrześcijańską nadzieją. Czym ona jest? Co jest jej przedmiotem?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Już w Starym Testamencie temat nadziei pojawia się bardzo często i okazuje się czymś, co charakteryzowało lud Boży. Pobożni Izraelici bowiem pokładali nadzieję w Bogu, a przede wszystkim żyli nadzieją przyjścia na ziemię Mesjasza. Zadaniem proroków Starego Testamentu było m.in. dodawanie nadziei Izraelitom, że Pan przybędzie. Temat właśnie tej nadziei ludu Bożego widoczny jest w liturgii słowa Bożego w okresie Adwentu. Jako chrześcijanie słuchamy o nadziei przez pryzmat tego, co się wydarzyło dla naszego zbawienia. Mesjasz przyszedł i dokonało się to, na co lud Boży z nadzieją czekał. Wypełnienie nadziei dokonało się w Jezusie Chrystusie. Mówiąc o tym, jako chrześcijanie, podkreślamy mocno, że Bóg nie zawodzi. Jego obietnice nie są pustymi, nic nieznaczącymi słowami.
Chrześcijańska nadzieja stanowi jakby kontynuację, przedłużenie i uzupełnienie wiary, kieruje bowiem ku Bogu, który nie tylko już przyszedł w Jezusie Chrystusie, ale ma przyjść i ciągle przychodzi. Życie chrześcijanina jest ciągłym adwentem – czujnym, cierpliwym i aktywnym oczekiwaniem. Ciągle żyjemy w nadziei: „w nadziei życia wiecznego”, „oczekujemy błogosławionej nadziei i objawienia się chwały wielkiego Boga i Zbawiciela naszego Jezusa Chrystusa” (Tt 1, 2; por. 2, 13). Spodziewamy się ojczyzny niebieskiej, a w niej spotkania Boga twarzą w twarz (por. 1 Kor 13, 12n).
Nadzieja odgrywa kluczową rolę w kształtowaniu życia chrześcijańskiego. Chodzi bowiem o to, żeby jej przedmiotem były nie nasze pragnienia, plany i zachcianki, lecz Boże obietnice. Chrześcijanin z radością wyznaje, że Jego obietnice się spełniają w Chrystusie, bo przecież On przyszedł, umarł za nasze grzechy i zmartwychwstał. Wciąż czekamy na spełnienie obietnic, których jesteśmy adresatami jako wspólnota Kościoła, zawartych w słowie Bożym, czyli trwamy w postawie człowieka wierzącego – w chrześcijańskiej nadziei.