Mowa o bitwie janowskiej z 6 lipca 1863 r. Jej rekonstrukcja odbyła się w Zespole Pałacowo-Parkowym w Złotym Potoku z okazji 160. rocznicy powstania styczniowego.
Zaskoczeni przy kąpieli
– Żołnierze carscy obozowali przy stawie w Poniku k. Janowa. Nieopodal, w lasach złotopotockich, przebywał kpt. Zygmunt Chmieleński razem z powstańcami, którzy przypuścili atak na Rosjan – wprowadza w temat Justyna Siemion, dyrektor Muzeum Regionalnego im. Zygmunta Krasińskiego w Złotym Potoku, organizator rekonstrukcji.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Chmieleński dowiedział się od swoich wywiadowców, że w Poniku stacjonowały 2 roty wojska carskiego, które zajmowały się m.in. zbieraniem podatków oraz rabunkiem. Rosjanie uważali, że dysponują dużą siłą ognia, dlatego nie rozstawili odpowiednio czatów i poszli się po prostu kąpać, zostawiając nieliczne straże, biorąc pod uwagę to, co przewozili ze sobą na wozach – opowiada Radosław Maniecki ze Stowarzyszenia „Złoty Krzyż” ze Zduńskiej Woli.
Reklama
Chmieleński sformował swój oddział, który tworzyło: 600 strzelców, 120 konnych i 240 kosynierów oraz podzielił ich na dwie jednostki. – Pierwsza, która szła w kierunku Janowa, miała uniemożliwić ucieczkę wojsk carskich. Druga, silniejsza, uderzyła bezpośrednio na ich obozowisko. Uderzenie było tak gwałtowne, że część żołnierzy carskich nawet nie zdążyła wyjść z wody. Reszta, próbując zabrać ze sobą wozy, chciała wycofać się do Janowa. W pewnym momencie jednak porzucili wozy i zaczęli uciekać. W tym czasie druga grupa powstańców zaatakowała ich z drugiej strony, powodując zupełny chaos i rozbicie obydwu pułków. Części żołnierzy carskich udało się uciec. Większość zginęła albo dostała się do niewoli – informuje Maniecki.
Miliard na wozie
Bitwa janowska miała zaskakujące zaskoczenie. – Na wozach rosyjskich powstańcy znaleźli skrzynię, w której znajdowały się dwie złote monstrancje skradzione z jednego z kościołów oraz... 1,2 mln rubli w złocie – podkreśla Justyna Siemion. – Jeden rubel w złocie waży ok. 6 g. Daje to więc ok. 1,5 t złotego kruszcu. Dzisiaj jest to wartość ok. miliarda zł – wylicza Radosław Maniecki.
Skarb postanowiono ukryć. Kilka dni później (8 lub 9 lipca) Chmieleński walczył jeszcze pod Złotym Potokiem. Następnie miał trzy tygodnie odpoczynku i w ciągu tego czasu trzy razy zmieniał miejsce ukrycia skarbu. Co się stało ze złotem? Jak wskazuje Maniecki, wchodzimy tutaj w sferę domysłów i niedopowiedzeń. – Oprócz czterech raportów, które można zobaczyć w muzeum w Złotym Potoku, brakuje innych konkretnych danych. W archiwum Rządu Narodowego nie zachowały się żadne informacje na temat tego, że zdobyto jakikolwiek skarb. Jeszcze ciekawsze jest to, że żadnych dokumentów nie znajdziemy również w archiwum carskim. A przecież kiedy podczas jednej z bitew powstańcy zdobyli 700 tys. rubli w złocie, zdymisjonowano kilku generałów i namiestnika. Jednym z wyjaśnień mogło być to, że prawdopodobnie pieniądze pochodziły z rabunku i nikomu nie zależało na tym, żeby ujawniać, że w ogóle nastąpiła ich utrata – wyjaśnia rekonstruktor ze Stowarzyszenia „Złoty Krzyż” ze Zduńskiej Woli.
Reklama
Jak dodaje, później, kiedy Chmieleński musiał toczyć kolejne potyczki ze ścigającymi go wojskami carskimi, skarb mógł zostać rozdzielony na trzy części. Jedną z nich kapitan pewnie woził ze sobą. Kolejna miała trafić wraz z raportami do Rządu Narodowego w Warszawie, jednak nic takiego nie miało miejsca. – Tak naprawdę te dokumenty pojawiły się w dwudziestoleciu międzywojennym. Wtedy zaczęły się wielkie poszukiwania złota – zauważa Maniecki. Jego zdaniem, możliwe jest, że kolejna część skarbu znalazła się poza Królestwem Polskim.
Epopeja Chmieleńskiego zakończyła się w potyczce pod Bodzechowem, gdzie został ranny. Następnie przewieziono go do więzienia w Radomiu. Tam został rozstrzelany 23 grudnia 1863 r.
Przodek „polskiego Nobla”
Jednym z uczestników widowiska był Paweł Mieszczański z Częstochowy, student, reprezentujący Grupę Rekonstrukcyjną „Gloria Victis” z Wieruszowa. Odgrywał rolę strzelca rosyjskiego.
– Pasją do historii zaraził mnie dziadek. W mojej rodzinie zawsze były tradycje patriotyczne. Mamy kilku przodków, którzy walczyli w powstaniu styczniowym – przyznaje. Jednym z nich był Erazm Jerzmanowski. Córka jego ukochanej siostry wyszła za mąż za prapradziadka Pawła. Na początku jego przodek walczył w powstaniu styczniowym w legionie złożonym ze studentów Instytutu Politechnicznego w Puławach. Następnie przeszedł cały szlak bojowy Mariana Langiewicza. – Po powstaniu Jerzmanowski wyjechał do Francji, a stamtąd do Stanów Zjednoczonych. Był tam jednym z pionierów instalowania oświetlenia gazowego. Mówi się nawet, że oświetlił Stany Zjednoczone. Kiedy dorobił się dużych pieniędzy, przyjechał do Krakowa. Pod miastem zakupił majątek, a w testamencie zapisał duży spadek na Polską Akademię Umiejętności w Krakowie i ufundował nagrodę dla wybitnych osób zasłużonych dla Polski. Była to polska wersja Nagrody Nobla – opowiada Paweł.
Reklama
Ponadto Jerzmanowski, jeszcze z okresu studiów w Instytucie Politechnicznym, znał się z Bratem Albertem Chmielowskim, który walczył w bitwie pod Złotym Potokiem. – Razem poszli do powstania w oddziale Leona Frankowskiego, który wyszedł z instytutu. Prawdopodobnie walczyli też razem u Langiewicza. Po powstaniu kontaktowali się listownie. Jerzmanowski wspierał finansowo inicjatywy Brata Alberta. Był filantropem, prowadził działalność charytatywną w USA. Ufundował tam kilka kościołów – mówi Mieszczański.
Kobiece kieszenie
Wskazując na rolę kobiet w powstaniu styczniowym, Lidia Stulczewska ze Stowarzyszenia „Złoty Krzyż” zwraca uwagę na smutne realia tamtych czasów, czyli wszechobecną rusyfikację i przymusowy pobór do wojska. Prezentując swoją czarną suknię, zaznacza, że takie stroje były symbolem żałoby narodowej. – W ten sposób kobiety okazywały wsparcie powstańcom, tak żeby widzieli, że są z nimi do końca – przyznaje. – Sprzedawały swoją biżuterię w celu zebrania funduszy dla walczących, którzy dzięki temu mogli się uzbroić. Ponadto organizowały szpitale polowe. Zapraszały też po cichu księży, żeby powstańcy mieli duchowe wsparcie. Kobiety przynosiły też im broń i przekazywały meldunki, ukryte w specjalnych kieszonkach w sukniach. Nikt nie podejrzewał kobiet o aż tak czynny udział w powstaniu. Co więcej, panie walczyły w strojach męskich – wylicza Stulczewska.
W rekonstrukcji uczestniczyły: Stowarzyszenie „Złoty Krzyż” ze Zduńskiej Woli, Stowarzyszenie Historyczne „Gloria Victis” z Wieruszowa, Odtwórcy Historyczni Powstania Styczniowego z Łodzi oraz Samodzielna Grupa Rekonstrukcji Historycznej z Widawy.