Mnóstwo ludzi "kręci się" przy Kościele. Wspólnoty świeckich
się rozszerzają i są coraz liczniejsze, zarówno jeśli chodzi o nawracające
się osoby, jak i liczbę wspólnot. A jednak, biorąc pod uwagę tak
wielką rzeszę osób zaangażowanych, tempo rozwoju tego procesu nie
jest jeszcze satysfakcjonujące. Dlaczego?
Jedną z podstawowych przyczyn ewangelizacyjnej, powiedzmy...
nieśmiałości, jest wdzierająca się wszędzie sekularyzacja. Jak widać,
dotyka też i osoby zaangażowane w ruchy katolickie. Jednym z "dogmatów"
dzisiejszych, posmodernistycznych czasów jest przekonanie, że wiara
jest sprawą wyłącznie osobistą. A zatem przekonywanie kogoś do tego,
w co sam wierzę, jest poważnym faux pas. Jeśli jednak wierzę, to
czy uważam swoje wierzenia za nieprawdziwe? Absurd. A więc muszę
je uznawać za słuszne. Skoro tak, to z pewnością są słuszne, pomimo
mojego mniemania, są prawdziwe dla wszystkich. Nic zatem mnie nie
zwalnia z obowiązku ogłoszenia im tego - nawet postmodernistyczne "
dogmaty".
Chrześcijanin, który głęboko wierzy, musi głosić Dobrą
Nowinę niezależnie od czasów, w których żyje. Bo nic się pod tym
względem nie zmieniło od starożytności. Gdy spotkałem Mariolę, wypadało
tylko pogratulować ewangelizacyjnego zapału. Mówiła, że rozmawiając
ze swoją starą przyjaciółką, czuła się jak Filip z Dziejów Apostolskich (
por. Dz 8, 25-40), który wyszedł na pustą drogę tylko dlatego, że
tak mu kazał Pan. W swoim czasie i do niej przyszedł ten po Bożemu
szalony Apostoł, aby odmienić jej życie. Istotnie bowiem otrzymała
łaskę uczestnictwa w prowadzonym w Łomży przez Szkołę Nowej Ewangelizacji
kursie Filipa. Sama doświadczyła Boga, a dzisiaj role się odwróciły.
Już nie jest Etiopem, który słucha Dobrej Nowiny, lecz Filipem idącym
tam, gdzie anioł Pański go posyła.
Takich Etiopów, którzy "przewinęli się" przez prowadzony
w naszej diecezji weekendowy kurs, jest dzisiaj już wielu. A właściwie
bardzo wielu, jeśli policzyć uczestników jednej tylko edycji kursu
prowadzonego w Zambrowie dla... 150 osób. Na ogół jednak kursy są
mniej liczne - dla kilkunastu zazwyczaj osób.
Kurs nie uczy ewangelizacji, gdyż jest ewangelizacją
samą w sobie. Ale nie znaczy to, że jego uczestnicy mają czuć się
zwolnieni z chrześcijańskiej misji. Niegdysiejszy Etiop powinien
się wreszcie zamienić w Filipa. Być może właśnie tego szalonego Filipa,
jakim stała się Mariola. Może już czas iść na drogę pustą, tam gdzie
wydaje Ci się, że nikogo nie ma. Tam, gdzie, jak sądzisz, nie będziesz
wysłuchany. Nie odgadniesz dróg Bożych... ale możesz nimi kroczyć.
Dla tych, którzy kurs przeżyli, pewien problem może stanowić
zakaz, jaki usłyszeli i jaki ich obowiązuje. Wiemy, jak się zaczęła
pogawędka Apostoła z Etiopem, ale samej treści rozmowy nie znamy.
Podobnie kurs musi pozostać do pewnego stopnia tajemnicą, gdyż inaczej
jego przeżycie byłoby ułomne. A szkoda, gdyż naprawdę jest co przeżywać!
O czym mogą (i muszą!) zaświadczyć ci, którzy mają go już za sobą.
Niech więc zachęcają do odbycia kursu, dając świadectwo, jak przeżyli,
nie zaś opowiadając, co się na nim dzieje.
Artykuł nie jest skierowany tylko do potencjalnych "Filipów",
ale także do "Etiopów". Można bowiem sądzić, że wbrew pozorom, wiele
zależało także od etiopskiego urzędnika. Dostojnik nawrócił się przecież
w czasie pielgrzymki. W sercu miał wielkie pragnienie spotkania Boga
i - co równie ważne - przekuł to pragnienie w czyn. I także i Ty,
Drogi Czytelniku, jeśli pragniesz doświadczyć żywego Boga, musisz
wyjść z domu na drogę, która jeszcze wydaje Ci się pusta. Filip już
biegnie, wierząc, że się na tej drodze spotkacie.
Najbliższy kurs Filip zaczyna się w piątek 23 marca o
godz. 18.00, a kończy w niedzielę ok. 13.00. Odbywa się w Łomży w
Domu Rekolekcyjnym przy ul. Sadowej 3 (koło Kurii Biskupiej). Zgłoszenia
należy kierować pod numerem telefonu (0-86) 219-87-96. Następna edycja
kursu jest planowana dopiero w czerwcu (22-24), więc nie warto czekać
tak długo.
Pomóż w rozwoju naszego portalu