Dziennik został napisany w sierpniu pamiętnego roku przez ks. Józefa Cieślika, duchowego opiekuna młodzieży w czasie pokoju i zmagań wojennych.
Krzyż skutecznym orężem
Pamiętamy z historii, że bitwa i zwycięstwo miały znaczenie ogólnoświatowe, a do grona bohaterów, księży kapelanów tej bitwy, trafił młodziutki ks. Ignacy Skorupka. Jego jedynym, ale skutecznym, orężem był wtedy krzyż, którym porywał do walki w trudnych momentach. Ksiądz Skorupka poległ pod Ossowem. Te i inne miejscowości w okolicach Warszawy odwiedził w 1999 r. nasz papież, tłumaczył wtedy osobiste relacje z tamtą walką.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Kapelan z Podkarpacia
Ksiądz Cieślik, wspomniany wyżej, urodził się w Sokołowie Małopolskim w 1881 r. Święcenia kapłańskie otrzymał 26 czerwca 1904 r. z rąk, dziś już świętego, biskupa i patrona diecezji rzeszowskiej Józefa Sebastiana Pelczara. W czasie od 1912 r. do 1930 r. był katechetą w szkole powszechnej. W 1918 r. został kapelanem Wojska Polskiego. Kiedy Sowieci napadli na Polskę, w Rzeszowie utworzono Legię Akademicką dla maturzystów i starszych gimnazjalistów, a ks. Józef poszedł z nimi jako kapelan. Oddział przez ziemię kielecką dotarł do Skierniewic.
Reklama
Inny kapelan ks. Kaliński napisał później w sprawozdaniu: „W dniu 14 sierpnia przed bitwą wysłuchaliśmy z ks. Cieślikiem spowiedzi przeszło 200 żołnierzy. Wobec braku czasu do spowiadania odchodzącym do ataku udzieliłem absolucji generalnej”. W innym dokumencie ks. Jan Szetela po przejściach w łagrach sowieckich i po powrocie na rodzinne Podkarpacie pisał, że „ks. Józef był człowiekiem pełnym energii, dla ludzi bardzo uczynnym, wobec siebie abnegat”. Komunizmowi na radzieckiej Ukrainie, gdzie zostali po drugiej wojnie światowej, obydwaj nie dali rady.
Ten wyjątkowy rok 1920 ma w swoich zasobach jeszcze jeden znaczący fakt. 18 maja na świat przyszedł Karol Wojtyła. W maju wojsko polskie walczyło pod Kijowem, ale wkrótce i w następnych miesiącach rozpoczął się odwrót. Kiedy papież przyjechał do Polski, już jako Jan Paweł II, mógł nam powiedzieć: „Noszę w sobie od urodzenia wielki dług w stosunku do tych, którzy wówczas podjęli walkę z najeźdźcą i zwyciężyli, płacąc za to swoim życiem... O wielkim Cudzie nad Wisłą przez całe lata trwała zmowa milczenia”... I trudno wyeliminować tę zmowę milczenia, rozpoczętą po II wojnie światowej.
Dzisiaj ich jeszcze widzę...
Ks. Józef Cieślik powrócił do Rzeszowa w 1921 r., odprawił wtedy w rzeszowskim kościele, prawdopodobnie tzw. gimnazjalnym, żałobne nabożeństwo, które rozpoczął słowami: „Dzisiaj ich jeszcze widzę”... Pięknie mówił i pisał. Dopóki pozwalało mu zdrowie, otaczał opieką duszpasterską dzieci i młodzież szkolną. Kiedy przeszedł na emeryturę w latach trzydziestych minionego wieku, nadal był aktywny. W 1939 r. jako kapelan ponownie został zmobilizowany, ale po napaści Sowietów jego jednostka została rozwiązana, a ks. Józef w cywilnym ubraniu pieszo wrócił do Grabownicy, gdzie w swoim maleńkim pokoiku odprawiał Msze święte. Lubili go i szanowali Ukraińcy, Żydzi a nawet Sowieci, którzy go nie aresztowali i nie zabili, bo nikt go nie wydał i nie doniósł, że był kapelanem WP w stopniu kapitana. Zmarł na serce 14 października 1955 r. Pochowany został na cmentarzu w Dobromilu na terenie dzisiejszej Ukrainy, można powiedzieć niedaleko obecnej granicy z Polską.
Nadal wznosi krzyż
A wracając do ks. Ignacego Skorupki. Mało kto wie, że w rzeszowskim kościele Chrystusa Króla na jednym z witraży ksiądz nadal wznosi wysoko krzyż, jak pod Ossowem. Za jego plecami z palmą męczeństwa artysta umieścił Michała Archanioła i słowo „Mika-el”, powyżej zaś rycerza w zbroi i z mieczem, a także Matkę Bożą Częstochowską. Fundatorami dekoracji okiennej wykonanej w krakowskiej pracowni S. G. Żeleński byli dr Z. i M. Maurerowie, spoczywający obecnie na cmentarzu Pobitno w pobliżu tamtejszej kaplicy.