W diecezji legnickiej w kilku parafiach rekolekcje głosili księża pracujący w ogarniętej wojną Ukrainie. Jedną z takich parafii była parafia Świętej Trójcy w Legnicy, w której nauki rekolekcyjne głosił ks. dr Michał Bajcar.
Pochodzenie
Ks. Michał urodził się w Ukrainie, w Hałuszczyńcach, w polskiej rodzinie. Jak wspomina, był to czas jeszcze istnienia „Sowieckiego Sojuza”. – Tam się wychowałem. Chodziłem do ukraińskiej szkoły. Potem zrobiłem studia we Lwowie, jeszcze po rosyjsku. Ale w domu rodzinnym rodzice zawsze prowadzili nas do kościoła i to jest ich zasługą, szczególnie mamy, że uchowała wiarę w nas, swoich dzieciach – wspomina. Jest też przekonany, że to mamie zawdzięcza wyproszenie łaski powołania. Po studiach w seminarium w Rydze, a potem już w Polsce w Lublinie, został skierowany na studia prawnicze do Rzymu. Po powrocie był notariuszem w kurii, pracował w sądzie biskupim i w innych miejscach, a dziś jestem proboszczem w parafii Błozwa w dekanacie samborskim. To parafia, w której większość mieszkańców ma tzw. Kartę Polaka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Duszpasterstwo dzisiaj
Reklama
– Wieść o wojnie była dla nas wielkim zaskoczeniem. Mimo tego, że nasza parafia jest blisko polskiej granicy (17 km), to wielu ludzi wtedy spanikowało i zaczęli wyjeżdżać. Szczególnie młodzież i kobiety, których mężowie pracują w Polsce. Potem zaczęli powoli wracać, ale życie już nabrało innego kolorytu, niepewności jutra. Ludzie potracili prace, zaczęły się braki światła, prądu. Dlatego w parafii zaczęliśmy przesuwać sprawowanie liturgii na czas, kiedy było światło dzienne. Szkoła nie funkcjonuje normalnie. Kiedy ogłaszany jest alarm, dzieci muszą przerywać naukę i iść do schronu. Dlatego często jest to nauka zdalna, a jest to pewien chaos i dla dzieci, i dla nauczycieli, i dla rodziców – mówi ks. Michał. – Dużo się modlimy. Wszystkie nabożeństwa sprawujemy tak, jak to powinno być, aby ludzie nie bali się, nie panikowali. Też staramy się sobie nawzajem pomagać.
Czas rekolekcji
O rekolekcjach mówi: – Każdy przyjazd do Polski, spotkania z księżmi, z ludźmi, to dla mnie czas łaski. Kiedy człowiek chce zachować swoją tożsamość, tradycje, czy to kulturowe, czy religijne, czy takie typowo ludzkie, potrzebujemy żywego kontaktu z Polską. By być Polakiem poza granicami, trzeba dotknąć tych „żywych korzeni”. Bo wiemy, że Polska też się zmienia i te zmiany musimy poznawać, by też samemu się rozwijać. Te spotkania to dla mnie pewien zaszczyt, bo czuję się jak jeden z was. To wyzwala we mnie taki potencjał spokoju, normalności, a moje przemyślenia rekolekcyjne kierowane do ludzi, są także rekolekcjami dla mnie. Buduję się tym, co widzę i w czym uczestniczę – dzieli się odczuciami rekolekcjonista. – A drugi aspekt tego wszystkiego to to, że bez Polski nie poradzilibyśmy sobie, bo oprócz aspektu duchowego, jest też ten drugi aspekt: materialny, rzeczowy, finansowy. Bez tej pomocy nie dalibyśmy sami rady pomagać ludziom, czy remontować kościoły – dodaje.
Wraz z podziękowaniami od parafian, wrócił do swojej parafii z zapewnieniem o dalszym wsparciu swej pracy duszpasterskiej ze strony Polaków.