Rekomendacja przez Kongres USA polskich dyplomatów ze Szwajcarii, którzy w czasie II wojny światowej ratowali Żydów z okupowanej Polski, do Złotego Medalu – najwyższego odznaczenia cywilnego w tym kraju – stanowi ważną szansę opowiedzenia światu o Polakach, którzy jako wysocy urzędnicy rządu RP na emigracji podejmowali wysiłek ratowania życia swoich współobywateli Żydów, a także o współpracy między Polakami i Żydami w tej niecodziennej misji.
Grupa berneńska
Tak często określa się polskich dyplomatów ze Szwajcarii i ich żydowskich współpracowników, których pamięć przywrócił przed kilkoma laty ambasador RP w tym kraju Jakub Kumoch. Należeli do nich poseł RP, czyli ambasador Aleksander Ładoś i jego koledzy: konsul Konstanty Rokicki, sekretarz i kierownik Wydziału Konsularnego w Bernie Stefan Ryniewicz, sekretarz ambasady Juliusz Kühl, a także pochodzący z Polski Żydzi – Chaim Eiss związany ze środowiskiem ortodoksyjnych Żydów oraz działacz syjonistyczny, były poseł na sejm Abraham Silberschein. Grupa ta zorganizowała w latach okupacji na terenie Berna, pod osłoną dyplomatyczną rządu RP na emigracji i przy pomocy materialnej jego oraz organizacji żydowskich, sprawnie działający, ważny ośrodek ratujący Żydów przez wystawianie sfałszowanych paszportów czterech krajów latynoamerykańskich: Paragwaju, Hondurasu, Haiti i Peru.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Na przełomie 1939 i 1940 r. placówka ta zaczęła wystawiać fałszywe paszporty Polakom zagrożonym sowiecką okupacją. Już wtedy zaangażował się w tę akcję konsul honorowy Paragwaju – Szwajcar Rudolf Hügli. Kiedy Niemcy przystąpili do realizacji planów zagłady Żydów, w 1942 r. w Bernie ruszyła produkcja fałszywych, latynoskich paszportów dla Żydów, przeznaczonych głównie dla tych z okupowanej Polski, ale i całej Europy. Darmowe paszporty zapewniały osobom, które z nich skorzystały, ochronę przed wywózką do obozów zagłady. W 1944 r. Silberschein raportował, że dzięki tym dokumentom wywózki uniknęło ok. 10 tys. ludzi. Ich posiadacze trafiali zwykle do obozów dla internowanych w Niemczech i okupowanej Francji, czasem do obozów pracy. Niemcy liczyli na ich wymianę za własnych obywateli. Polskie MSZ na emigracji wiedziało o tajnej działalności grupy w Bernie i wspierało ją finansowo. W maju 1943 r. przesłało do Szwajcarii depeszę z poleceniem: „Momenty natury humanitarnej nakazują nam pójście jak najdalej na rękę w tego rodzaju sprawach”.
Paszporty na wagę życia
Pracownicy ambasady w Bernie zdobywali paszporty na czarnym rynku, a czyste blankiety dokumentów kupowali za łapówki od konsula honorowego Paragwaju. Następnie żydowski pracownik poselstwa – dr Kühl przynosił je do siedziby sekcji konsularnej. Tam wypełniał je konsul Rokicki, który wklejał w nie przeszmuglowane przez Słowację, Węgry i Szwajcarię, wycięte ze starych fotografii rodzinnych, zdjęcia przyszłych właścicieli dokumentów. Przemytem list z nazwiskami i zdjęciami zajmowały się dwie współpracujące z poselstwem organizacje żydowskie, działające w Szwajcarii pod kierownictwem Silberscheina. Ambasador Ładoś i Ryniewicz, jako zastępca, koordynowali akcję i zapewniali jej dyplomatyczną przykrywkę. Ze względów bezpieczeństwa sfałszowane paszporty pozostawały w sejfach szwajcarskich, a ich kopie wysyłano do okupowanej Polski z listem, w którym informowano adresata, że został obywatelem Paragwaju. Dlatego grupa Ładosia wystawiała także Żydom fałszywe dokumenty poświadczające obywatelstwo krajów latynoamerykańskich.
Reklama
Część fałszywek produkowanych w Szwajcarii trafiła do warszawskiego getta, ale większość do Będzina i Sosnowca. Wieści o zbawczych paszportach rozchodziły się wśród mieszkańców getta. Echo emocji, które wyzwalały, pozostało w wierszu poety Władysława Szlengela pt. Paszporty: Chciałbym mieć paszport Paragwaju,/ złoty i wolny to jest kraj,/ ach jak przyjemnie być poddanym/ kraju, co zwie się Paragwaj. Podobno śpiewano go w getcie na spotkaniach literackich i w kabaretach. Paragwaj był jedynym państwem, które oficjalnie uznało autentyczność fałszywek wystawianych przez grupę berneńską.
Lista Ładosia
Imienna lista osób, którym wystawiono fałszywe paszporty, ustalona dzięki badaniom w ostatnich latach, liczy dziś ponad 3 tys. nazwisk, choć – jak twierdzą znawcy problemu – nie jest kompletna, gdyż polscy dyplomaci z Berna, wystawiając dokumenty na całe rodziny, podjęli próbę ocalenia nawet 8-10 tys. osób. Ustalenie liczby ocalałych ciągle trwa. Według badań Jakuba Kumocha, ambasadora RP w Szwajcarii w latach 2016-20, spośród 2,2 tys. posiadaczy paszportów Paragwaju do końca wojny dotrwało co najmniej 800 osób. Uratowało się także ponad 400 posiadaczy paszportów Hondurasu, ocalały też pojedyncze osoby zaopatrzone w paszporty Haiti i Peru. Część właścicieli tych dokumentów trafiła do obozów zagłady, m.in. do Auschwitz, gdzie zginęli np. wszyscy Żydzi z transportu z francuskiego miasta Vittel. Kiedy bowiem Niemcy zaczęli weryfikować dane osób, które z latynoskimi paszportami znalazły się w obozie w Vittel, państwa Ameryki Łacińskiej wyparły się „swych obywateli”. Wiele wskazuje na to, że Niemcy świadomie do pewnego momentu brali udział w tej grze, ale gdy zaczęli ponosić klęski, Żydzi z fałszywymi paszportami przestali im być potrzebni.
Niedocenieni
Cała historia, odkryta parę lat temu przez ambasadora Kumocha i nagłośniona pod wyraźnym naciskiem szwajcarskich Żydów, stała się na tyle znana, że zajął się nią Yad Vashem w Jerozolimie. Cztery lata temu instytut ogłosił, że tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata otrzyma tylko Konstanty Rokicki, a Aleksander Ładoś i Stefan Ryniewicz – jedynie „podziękowania”. Według opinii osób, które pracowały w instytucie nad sprawą grupy berneńskiej, Rokicki miał być „kluczową postacią”. Z tą decyzją nie zgadza się wielu przedstawicieli środowisk międzynarodowych, którzy od lat badają dzieje grupy berneńskiej. Decyzję instytutu przyjęli z rozgoryczeniem, a co ważniejsze – uważają, że stoi ona w sprzeczności z udokumentowaną wiedzą historyczną. Rodzina Rokickiego odmówiła przyjęcia medalu na znak protestu, a ponad trzydziestu Żydów ocalonych przez grupę Ładosia wystosowało list protestacyjny do Yad Vashem. Dla wielu Żydów Ambasada Polska w Bernie to nadal „miejsce święte”. Sądzę, że podobnie myśli kilkadziesiąt tysięcy potomków ocalonych dzięki paszportom nadziei, tak samo kongresmeni z USA, którzy chcą nagrodzić wszystkich czterech pracowników ówczesnej Ambasady RP w Bernie.
Szwedzi mają znanego w świecie Raoula Wallenberga, dyplomatę, który uratował tysiące węgierskich Żydów, wystawiając im szwedzkie paszporty. My musimy dalej pracować, by świat po ponad 70 latach od zakończenia II wojny światowej dowiedział się o kilku naszych „Wallenbergach” z Berna oraz o polsko-żydowskiej współpracy w misji ratowania od zagłady tysięcy Żydów.